Leszek i Ewa pobiegli do doradcy kredytowego, bo dość już mieli swoich dwudziestu metrów kwadratowych. Złożyli wniosek o kredyt. Za kilka dni Leszek odebrał telefon, a w słuchawce usłyszał: „wasze zaległe zobowiązanie wisi w BIK, nici z kredytu”. Dlaczego, przecież Ewa i Leszek zarabiają całkiem nieźle, ze spłatą poradziliby sobie bez problemu i są pewni, że nie mają żadnych zobowiązań. Niestety wpisy w archiwach Biura Informacji Kredytowej mówiły co innego. Niemożliwe? A jednak. Ta zmyślona historia jest całkiem realna, o czym przekonała się jedna z naszych Czytelniczek.
Pani Anna podpisała umowę przedwstępną o zakup mieszkania z deweloperem, zaczęła starać się o kredyt. Wcześniej rozmawiała z doradcą na temat jej zdolności kredytowej i była pewna, że kredyt dostanie, musiała tylko wybrać odpowiedni bank Dotychczas Czytelniczka nie miała problemów ze spłatą kredytów, nie zalegała ze spłatą zobowiązań, dochody miała stałe, a pochodziły one z umowy o pracę na czas nieokreślony.
Wydawałoby się, że jest wymarzoną klientką banku. Kilka tygodni trwało wyszukiwanie odpowiedniego kredytu, a trzeba przyznać, że rynek ofert dla osób kupujących mieszkania jest wyjątkowo bogaty. W końcu znalazła ciekawy kredyt, złożyła wniosek i czekała na pewną pozytywną decyzję. Bank powiedział klientce TAK, ale poinformował, że nie jest wcale taka czysta jak łza, jak to przedstawiała wcześniej. W BIK-u pojawił się enigmatyczny wpis na ponad 4 złote zaległości nie spłacanej od kilku miesięcy. Co jest grane? – pomyślała. Przychodziła jej do głowy tylko karta kredytowa, którą zlikwidowała cztery miesiące temu. Nie mając innego pomysłu na źródło swojego zadłużenia poszła potwierdzić w starym banku, że karta została zlikwidowana.
Okazało się, że pracownik pomylił się i zamiast zlikwidować kartę, zastrzegł ją. W ten sposób narastało zadłużenie z tytułu ubezpieczenia karty. Na szczęście dla Czytelniczki bank, w którym starała się o kredyt, czekał na dodatkowe wyjaśnienia klientki. Teraz Pani Anna wydeptuje ścieżkę do swojego starego banku, żeby sprawę załatwić jak się należy. Najwięcej czasu będzie musiała poświęcić na wyczyszczenie historii w BIK, bo może tym zająć się jedynie jej stary bank. Taka niedopilnowana sprawa może wybić piętno na klientce jako przyszłej kredytobiorczyni na kilka ładnych lat.
Nasza Czytelniczka miała to szczęście, że jej kredytodawca tolerował niespłacone zobowiązania do kilkudziesięciu złotych. Nie wszystkie banki są jednak tak przychylne. Niektóre w ogóle nie chcą słuchać o jakimkolwiek tłumaczeniu, podejrzany wpis w BIK od razu dyskwalifikuje klienta i o kredycie nie ma mowy.
Zatelefonowałam na infolinie poszczególnych banków z pytaniem czy jeśli po złożeniu wniosku o kredyt mieszkaniowy okaże się, że moje nazwisko widnieje wśród wpisów Biura Informacji Kredytowej jako przeterminowany dłużnik, mam szansę na otrzymanie kredytu. W BZ WBK nie ma mowy o kredycie mieszkaniowym. Wnioskodawca jest z miejsca zdyskwalifikowany bez względu na to, z jakiego powodu pojawił się wpis w BIK. Fortis wniosków „podejrzanych” klientów z reguły nie rozpatruje. Podobnie dzieje się w ING, w Kredyt Banku otrzymamy decyzję negatywną.
W przypadku BPH wniosek jest odrzucany i dopiero po 6 miesiącach od uregulowania zadłużenia można ubiegać się o kredyt. W Lukas Banku takie wnioski są z reguły odrzucane, chyba że pojawi się sensowne wyjaśnienie, wówczas analitycy kontynuują proces badania zdolności kredytowej. Polbank stosuje system punktowy przy ocenie zdolności kredytowej klienta. Jeśli pozostałe czynniki wpływające na zdolność kredytową „nadrobią” niską punktację za wpis w BIK, to szansa na kredyt wciąż istnieje.
W większości banków sprawa wpisu w BIK rozpatrywana jest indywidualnie przez każdy oddział. Tak jest w przypadku największych banków, czyli PKO BP, Pekao oraz Citi, Deutsche Bank (tutaj podobnie jak w przypadku Polbanku kredytodawca stosuje system punktowy), BGŻ czy mBank. Według założeń banku Millennium klient ma szansę na kredyt, jeśli jego zadłużenie nie zalega dłużej niż 30 dni. Jeśli wpis w BIK pojawił się wcześniej niż 30 dni temu wówczas klient będzie miał udzielony kredyt z marżą podwyższoną. Podobnie ma się sprawa z GE Money. Kredyt może zostać udzielony, ale do momentu wykreślenia z Biura Informacji Kredytowej marża będzie podwyższona do 2 proc.
Warto pamiętać, że w BIK znajdują się informacje nie tylko o naszych zaległościach, ale również zamkniętych czy spłaconych zobowiązaniach. Jeśli w przeszłości spłacaliśmy zobowiązania nierzetelnie, również może to wpłynąć na decyzję banku. BIK jest obecnie najczęściej wykorzystywanym źródłem informacji o kliencie. Jeżeli nie mamy pewności czy informacje o nas w BIK są dla nas „przychylne”, warto jeszcze przed złożeniem wniosku w banku zamówić raport w Biurze Informacji Kredytowej. Wówczas nie pogrzebiemy naszych szans na otrzymanie kredytu już w przedbiegach.
* Imię bohaterki artykułu zostało zmienione