Ciągle opłaca się brać kredyty studenckie

Ich oprocentowanie to połowa stopy redyskontowej NBP, a ta wynosi teraz zaledwie 3,75 proc.– mówi Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance, autor raportu o kredytach studenckich.

Co więcej, spłata kredytów następuje dopiero po dwóch latach od zakończenia studiów i do tego czasu student nie płaci żadnych odsetek. Pokrywa je Bank Gospodarstwa Krajowego. Dopiero potem następuje spłata kapitału i naliczanych na bieżąco odsetek. Kredyt spłaca się dwukrotnie dłużej niż się go pobierało, co oznacza, że wysokość rat nie będzie zbytnio obciążała domowego budżetu. Studenci, którzy wcześniej przez pięć lat pobierali 600 zł kredytu miesięcznie i teraz zaczynają go spłacać, mają 274 zł raty.

– Odrzucanie takiego wsparcia ze strony rządu nie przystoi studentowi, który potrafi choć trochę liczyć. Z jednej strony może to być realne wsparcie dla osób, które mają gorszą sytuację materialną – dodaje Ostrowski. Wraz ze stypendium może to być kwota, która powoli utrzymać się na studiach.
Mimo to kredyt ten staje się coraz mniej popularny.

Liczba podpisywanych w każdym roku akademickim umów systematycznie od pięciu lat się zmniejsza. Paradoksalnie natomiast kredyt ten jest coraz bardziej dostępny, podwyższany jest limit maksymalnych dochodów na osobę w rodzinie, jaki musi przedstawić ubiegający się o kredyt student – mówi Ewa Balicka-Sawiak. Dodaje, że w roku akademickim 2008/2009 wynosił on 2,5 tys. zł, jednak studenci mają coraz więcej możliwości uzyskania bezzwrotnej pomocy finansowej na czas studiów w postaci stypendiów.

Z drugiej strony mogą się jednak tym kredytem zainteresować również ci, którym wydaje się on niepotrzebny. To nie muszą być wcale pieniądze na bieżące wydatki, ale równie dobrze źródło oszczędności. Co miesiąc, poza dwoma miesiącami wakacji, bank będzie wypłacał 600 zł.

Jeśli te pieniądze będziemy lokować na przykład na koncie oszczędnościowym, które teraz daje 6 proc. w skali roku, to po zakończeniu studiów będziemy mieli odłożone prawie 34 tys. zł. Suma nie jest może imponująca, ale na pewno się przyda. To w końcu wartość przyzwoitego samochodu, wkład własny na pierwsze mieszkanie czy kwota, za którą można zacząć rozkręcać pierwszy biznes.

A nikt inny nie pożyczy nam pieniędzy na te cele tak tanio, jak to robi państwo w przypadku kredytów studenckich. – Oczywiście, musimy pamiętać, że nie każdy student otrzyma preferencyjny kredyt. Z jednej strony musi mieć poręczycieli, czyli najczęściej rodziców, którzy będą dla banku wiarygodni – mówi analityk Open Finance. Jeśli kredytobiorca takiej możliwości nie ma, może się zwrócić o poręczenie Banku Gospodarstwa Krajowego albo Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, jeśli pochodzi z obszarów wiejskich.

Z drugiej strony zarobki rodziców nie mogą być za wysokie, co w pewnym stopniu ogranicza możliwości zaciągania kredytu w celu kumulowania oszczędności. W ubiegłym roku dochód na głowę członka rodziny, który dawał pierwszeństwo w uzyskaniu pożyczki, wynosił 2,5 tys. zł. W tym roku może on być nieco wyższy.

– Jak to z beczkami miodu bywa, i w tej można znaleźć łyżkę dziegciu. W trudnej sytuacji mogą się znaleźć studenci, którzy nagle przerwą naukę. Wtedy trzeba zacząć spłacać kredyt od razu.

Zaciągając teraz kredyt, nie wie się, jakie będzie jego oprocentowanie – ostrzega Mateusz Ostrowski. Teraz jest niskie, bo rekordowo niskie są stopy procentowe NBP, ale w kolejnych latach mogą one pójść nieco w górę. Na szczęście mechanizm wyliczania oprocentowania kredytu studenckiego gwarantuje, że i tak będzie to najtańsza pożyczka na rynku.

Niestety, ten produkt nie wygląda zbyt ciekawie z punktu widzenia banków i kolejne instytucje wycofują się z jego oferowania. Dwa lata temu zrobił to BZ WBK, a w ostatnim roku BGŻ. Nadal udzielają ich bank Pekao SA, PKO BP, Bank Polskiej Spółdzielczości i Gospodarczy Bank Wielkopolski. Kredyty studenckie oznaczają dla banków dość dużo pracy, a niewiele zysku.

Tym bardziej że, jak się okazuje, wcale nie jest to najlepszy sposób na budowanie przyszłej relacji z klientami. Młodzi posiadacze kredytów najczęściej nie są zbyt lojalni i wcale nie zakładają konta na lata w banku, w którym mieli pożyczkę studencką. Warto też dodać, że nie tylko banki tracą zainteresowanie preferencyjnym kredytem. Studenci też coraz rzadziej się o niego starają. Z roku na rok spada liczba przyznanych pożyczek.

Na szczęście Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pracuje nad unowocześnieniem programu. – Sytuacja może więc wyglądać inaczej, jeśli w życie wejdą planowane zmiany. Obecna formuła udzielania tych kredytów powstała w 1998 roku, więc wymaga odświeżenia, choć nie będzie to kwestia nadchodzącego roku akademickiego – dodaje analityk Open Finance.

Z jednej strony banki mogą otrzymać dodatkowe zachęty do oferowania takich kredytów, a z drugiej powinny stać się one bardziej dostępne dla zainteresowanych. Jest tylko ryzyko, że przy okazji będą droższe.

Henryk Sadowski