Ciekawe czasy

Wiele wskazuje na to, że zbliżamy się do przesilenia jeśli chodzi o sytuację na rynku naszej waluty. Wtorek przyniósł rekordowe poziomy kursów głównych walut na polskim rynku, co związane było między innymi z ostrzeżeniem ze strony agencji ratinowej Moody’s, iż banki zaangażowane w Europie wschodniej (Erste, Societe Generale, KBC, UniCredit) czeka nieubłagane obniżenie oceny związane z problemami kredytowymi ich wschodnio europejskich oddziałów i spółek.

Niewiele brakowało, a kurs EURPLN przekroczyłby 4,94 zł, a ważny dla wielu kredytobiorców CHFPLN sięgnął prawie 3,33 zł. Zapewne tak szybkie słabnięcie złotego skłoniło premiera Donalda Tuska do zapowiedzi interwencji rządu na rynku walutowym przy kursie EURPLN na poziomie 5 zł. Zapowiedzi, dodajmy, kontrowersyjnej, gdyż zdaniem wielu analityków precyzyjne określenie progu interwencji daje spekulantom spore pole do popisu. Co ciekawe, w tym samym czasie Narodowy Bank Polski nadal twierdził, iż nie widzi potrzeby interwencji. Trudno się dziwić, iż rynek wobec sprzecznych sygnałów niezbyt się przejął. Zdaniem stratega rynkowego Danske Bank, trwa masowa ucieczka kapitału z naszego regionu, który, jak to określił, został uznany przez rynek za „subprime area” Europy. Środa, jak u Hitchocka, zaczęła się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rosło. Na początek dnia roboczego jeden z członków RPP zasugerował, że bank centralny może przyłączyć się do interwencji rządu w obronie złotego. Szybko jednak umacnianie się złotego zostało zatrzymane i odwrócone przez raport Merrill Lynch wieszczący euro po 5,05 zł w III kwartale. Kontra rządu była szybka – Chlebowski ujawnił, iż Polska od kilku dni prowadzi rozmowy z ECB w sprawie wejścia do ERM II i co więcej, zdecydowano się na wejście do korytarza bez wcześniejszej zmiany konstytucji. Premier zaś uznał obecny poziom kursu za korzystny dla wymiany funduszy unijnych na złote. Złoty zaczął się umacniać, zaś warszawska giełda z -5,4% skoczyła na +2,4% (aby zakończyć dzień w okolicach zera). Najważniejszym wydarzeniem dnia była zaś interwencja rządu, który za pośrednictwem BGK sprzedawał euro na rynku (choć po drodze BGK temu zaprzeczył). Jak szacują osoby dobrze poinformowane, kwota inwestycji nie przekroczyła 20-30 mln EUR.

I tak oto postulatom szerokich gremiów stało się zadość. Na pewno decyzja o sprzedaży euro po obecnym kursie jest korzystna dla budżetu. Czy pomoże złotemu – wkrótce się przekonamy.

Grzegorz Zatryb
Źródło: Strefa Finansów Sp. z o.o.