Internetowy boom sprzed kilku lat miał spowodować masowe zamykanie placówek. I rzeczywiście w przypadku niektórych banków zaczęło się tak dziać. Szybko okazało się jednak, że wbrew zapowiedziom analityków, najwięcej zyskiwały małe banki, które nie przejmowały się przewidywaniami firm konsultingowych, tylko otwierały nowe oddziały.
Największe instytucje szybko zdały sobie sprawę z pomyłki i na nowo zaczęły inwestować w rozbudowę lub przynajmniej w zmianę standardu dotychczasowych placówek. Kosztuje to masę pieniędzy, ale jednak w dłuższym okresie przynosi wymierne profity.
Taką drogą poszły ostatnio również rodzime banki, czerpiąc z doświadczeń zachodnich udziałowców. Ostatnim przykładem jest tutaj na przykład ING Bank i Citibank. Ten ostatni, dla którego polski rynek jest jedynie jakimś mikroskopijnym ryneczkiem w skali całego świata, oprócz zmiany wyglądu starych placówek, rozpoczął budowę zupełnie nowych oddziałów, będących w istocie kopią najnowszych rozwiązań stosowanych w USA i na całym świecie. W tym roku Bank otworzył już pięć placówek nowego typu. – 3 w Warszawie (Al. KEN 105, Al. Jerozolimskie 148 w CH Reduta i Al. Jana Pawła II 24) i po jednej w Katowicach (ul. Uniwersytecka 13 w budynku Altus) i Krakowie (ul. Rakowicka 1). Warszawski oddział na Al. JP II jest największy ze wszystkich i ma specjalną, wydzieloną sekcję do obsługi klientów CitiGold. Pokazuje to przy okazji nacisk, jaki obecnie Citi kładzie na właśnie ten segment rynku. W porównaniu do placówek starego typu, te nowsze są już zaprojektowane wg nowych standardów, obowiązujących dla wszystkich nowotworzonych oddziałów na świecie. Przede są one znacznie większe niż dotychczasowe klitki, w których można było dostać klaustrofobii. Niestety nie zdobyliśmy zdjęć wnętrza którejś z nowych placówek, ale posłużymy się przykładem tej z warszawskiego Ursynowa. Wydzielono tam wyraźnie cześć szybkiej obsługi kasowej od części konsultacyjnej. Całość ma nową kolorystykę i wystrój wnętrza. Znacznie odbiegający od tego, do którego zdążyliśmy się do tej pory przyzwyczaić. Nowy wystrój ma w zamierzeniu twórców zapewnić większe poczucie prywatności przy dokonywaniu transakcji i prowadzeniu rozmów z doradcami. Do tej pory wszystko roiło się na stojąco przy ladzie, na szybko. No ale to w pewien sposób spadek po Handlobanku. Ogólnie placówka przypomina trochę koncepcję znaną już z MultiBanku. Nowością jest tutaj wydzielenie części wejściowej, gdzie na stałe siedzi pracownik udzielający informacji. Tam też klient może sobie poczekać na swoją kolej, oglądając obraz na ogromnych telewizorach plazmowych. Jako, że Naczelny był w oddziale jakiś czas temu, nie pamięta już za bardzo co oglądał, ale coś mu się kołacze, że chyba były to jakieś reklamy. Ogólnie oddział wygląda bardzo nowocześnie. Większa przestrzeń pozwoliła na lepsze rozmieszczenie doradców po dwóch stronach pomieszczenia, dzięki czemu uniknięto sytuacji z Multi, gdzie pracownicy zza wysokich ścianek działowych, siedząc tyłem do wejścia, kompletnie czasami nie widzą, że ktoś czeka. No ale to tylko tak sobie narzekamy.
W przypadku polskich oddziałów Citibanku widać wyraźny trend do unifikacji w ramach całej grupy. Wszystkie meble robiono według odgórnie ustalonego projektu, zgodnie z przyjętymi na całym świecie standardami. Dotyczą one również materiałów i wykonania wnętrza! Nawet wynajęte polskie biuro architektoniczne musiało trzymać się ścisłych wytycznych w projektowaniu adaptacji wnętrza poszczególnych placówek. Ta na KENie w Warszawie znajduje się na przykład w nowym budynku mieszkalnym, tuż obok salonu firmowego Sony. Uruchomienie oddziału wsparte było bardzo dużą kampanią reklamową, obejmującą cały Ursynów. Widać przy okazji, że ktoś pomyślał i się postarał. W całej okolicy żyje sporo dobrze zarabiających ludzi, jednak tylko Citibank zdobył się na tak szeroko zakrojoną kampanię pojedynczej placówki.
Generalnie można jednak stwierdzić (znaczy to nasze stwierdzenie, żeby później jedna z drugą gazetą nie pisały, że to one tak sobie sądzą ;), że Citi odpuścił sobie walkę o rynek detaliczny w Polsce. Raczej nie można liczyć na to, że będzie się bił z innymi o zakup jakiegoś dużego banku. Zbyt dużo jest po prostu chętnych, co automatycznie znacznie podbija cenę. Wydaje się zatem, że Citibank Handlowy skoncentruje się po prostu na segmencie klientów należących do klasy średniej i najwięcej zarabiających, a resztę najzwyczajniej sobie odpuści. W sumie nie jest to taki zły pomysł. Skoro nie mogą być liderem, a rynek w skali całego świata jest mały – wolą zająć zyskowną niszę…