Analitycy spodziewali się co prawda strat, ale niższych o 30-40 proc. To wyraźny sygnał, że gospodarka USA, największa na świecie, zmierza w kierunku długiej i głębokiej recesji i z pewnością pociągnie za sobą resztę świata.
Tak kiepskie wyniki Citigroup to m.in. efekt rosnącego w Stanach bezrobocia, w wyniku czego coraz więcej osób ma problem ze spłatą kredytów hipotecznych. Stratę Citigroup pogłębił jeszcze kryzys na rynku nieruchomości, przez który wartość zabezpieczeń hipotecznych jest mniejsza niż wartość udzielonych kredytów.
Obroty banku na całym świecie osiągnęły 5,6 mld dol., o 13 proc. mniej niż rok temu. Pod koniec 2008 r. Citigroup otrzymał łącznie 45 mld dol. pomocy publicznej z tzw. planu Paulsona.
Z powodu poważnych kłopotów finansowych Citigroup podzieli się w tym roku na część zarządzającą bankowością detaliczną i usługami dla firm Citicorp oraz Citi Holdings zarządzający toksycznymi aktywami. Ma to postawić bank na nogi i sprawić, że znowu będzie zarabiał.
Z powodu kiepskich wyników w ubiegłym roku z pracą rozstało się ponad 50 tys. osób. Obecnie dla banku pracuje ok. 323 tys. osób. Według zapowiedzi prezesa Vikrama Pandita w tym roku zatrudnienie ma spaść do 300 tys.
Zdaniem analityków podział Citigroup to koniec ery wielkich instytucji finansowych oferujących wszystkie usługi od kont osobistych po wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne.
Fatalne wyniki Citigroup nałożyły się wczoraj na kolejne kiepskie dane z gospodarki USA. W grudniu produkcja przemysłowa spadła w Stanach Zjednoczonych o blisko 8 proc. w porównaniu do grudnia 2007 r.
Tomasz Dominiak