Co czeka złoto i srebro w 2011 roku?

Rok 2010 był nadzwyczajnie udany dla inwestujących w metale szlachetne. Kombinacja dodruku dolarów, bankructwa Grecji i zerowych stóp procentowych okazała się idealnym podłożem dla wzrostów notowań srebra i złota. Rok 2011 zapowiada się równie turbulentnie, co zasadniczo powinno podnosić ceny kruszców.


Źródło: Bankier.pl

W 2010 roku wyrażone w dolarach ceny złota wzrosły o 30%, notując jedenastą z kolei roczną zwyżkę. Srebro zyskało na wartości aż 83%, a pallad drugi rok z rzędu podwoił swoją wartość. Słabiej spisała się tylko platyna, która drożejąc o skromne 22% i tak przebiła większość giełdowych indeksów. Ze względu na lekką deprecjację złotego wobec dolara (kurs USD/PLN wzrósł o 10 groszy) stopy zwrotu wyrażone w polskiej walucie byłyby o ok. pięć punktów procentowych wyższe.

Czy warto jeszcze kupić złoto

W grudniu nominalne dolarowe ceny złota ustanowiły nowy rekord wszech czasów, sięgając 1.430 USD za uncję. Jak zwykle w takich okolicznościach aż zahuczało od komentarzy ogłaszających bańkę spekulacyjną na tym rynku. Tymczasem żółty metal bił rekordy także w targanym kryzysem Eurolandzie, gdzie za uncjową sztabkę żądano nawet 1.065,85 euro. W bardziej stabilnych walutach (jak na przykład polski złoty czy frank szwajcarski) nominalny szczyt cen złota odnotowano w czerwcu i do dziś nie został on pobity.

Aby sprawdzić jakość fundamentów złota, należy oderwać się od teraźniejszości, spojrzeć w przeszłość i odnieść bieżącą wartość metalu do innych klas aktywów. Jednym ze wskaźników względnej wartości żółtego kruszcu jest porównanie rynkowej wartości dostępnego złota do ilości pieniądza w obiegu. Szacuje się, że w ciągu całej historii ludzkości wydobyto około 165 tysięcy ton złota, z czego mniej więcej 85% kruszcu wciąż jest dostępna. Tylko 15% metalu zostało zagubione (np. w zatopionych galeonach czy grobowcach faraonów) lub bezpowrotnie zużyte (np. w sondach kosmicznych czy urządzeniach elektronicznych). Tak więc przy cenie 1.385 USD za uncję wartość całego dostępnego złota wynosi ok. 6,3 biliona dolarów.

Ta astronomiczna kwota blednie jednak w zestawieniu z ilością wyprodukowanego papierowego pieniądza. Do końca września 2010 roku (a więc jeszcze przed rozpoczęciem dodruku pieniądza przez Fed) po świecie krążyły monety i banknoty o wartości nominalnej 4,7 biliona dolarów. Czyli za wszystkie istniejące fizycznie pieniądze można by kupić 75% dostępnego złota.


Źródło: DolarDaze.org

Jednakże realnie istniejące monety i banknoty to tylko niewielka część pieniądza będącego w posiadaniu mieszkańców Ziemi. Współcześnie pieniądz to najczęściej wirtualny zapis na rachunku bankowym. Gdyby wziąć pod uwagę wszystkie depozyty bankowe płatne na żądanie (czyli agregat M1), to ludność naszej planety dysponowałaby przeszło 20 bilionami dolarów. Tak więc przy obecnej cenie wartość całego dostępnego złota to mniej niż jedna trzecia globalnego zasobu gotówki. To także mniej niż łączne zadłużenie Stanów Zjednoczonych (14 bilionów dolarów), choć w przypadku amerykańskich obligacji głosy o bańce spekulacyjnej słychać znacznie rzadziej.

Po 11 latach wzrostów złoto nie jest wyceniane już tak atrakcyjnie względem akcji największych amerykańskich korporacji. W szczycie bańki internetowej aby kupić indeks Dow Jones Industrial Average (liczony w punktach) trzeba było wydać prawie 45 uncji złota. Drugą skrajnością był rok 1980, gdy wystarczyła niewiele ponad jedna uncja rekordowo drogiego złota, aby wejść w posiadanie indeksu skupiającego 30 największych spółek notowanych na nowojorskich giełdach. Na początku roku 2011 DJIA był wyceniany na 8,44 uncji złota, czyli mniej więcej na poziomie 125-letniej średniej. Niemniej jednak w czasie wieloletniej bessy na rynkach akcji (a moim zdaniem z taką mamy obecnie do czynienia) relacja DJIA-złoto schodziła znacznie niżej. W szczycie giełdowej paniki może się zdarzyć, że całego Dow Jonesa będzie można kupić za 1-2 uncje żółtego kruszcu.

Ile uncji złota potrzebowałeś, aby kupić indeks Dow Jonesa
Źródło: gold.approximity.com

Tak więc w ujęciu długoterminowym złoto fundamentalnie wygląda dobrze i prezentuje potencjał wzrostowy zarówno względem rynków akcji jak i krążącej po świecie gotówki. Wsparciem dla cen metali szlachetnych powinien być program ilościowego poluzowania polityki monetarnej w Stanach Zjednoczonych (ang. quantitative easing – QE), który w mojej ocenie nie przyniesie zamierzonych rezultatów gospodarczych (czyli spadku bezrobocia). W związku z tym Ben Bernanke zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami zwiększy jego skalę, wprowadzają w życie QE3, co doprowadzi do dalszego wzrostu bazy monetarnej będącej podporą obecnych cen złota. Z kolei po wschodniej stronie Atlantyku Europejski Bank Centralny zostanie zmuszony do zwiększenia skali skupu państw PIIGS, co w swej istocie także sprowadza się do dodruku pieniądza. Jeśli do tego dodamy Chiny, gdzie podaż pieniądza rośnie w tempie 20% rocznie, to o fundamentalne uzasadnienie wzrostu notowań złota możemy być spokojni.

Po drodze niewykluczone są jednak gwałtowne korekty wynikające z ogromnej niepewności panującej na rynkach finansowych. Jak na razie na świecie dominują optymistyczne nastroje, co przekłada się na spadek zainteresowania bezpiecznymi aktywami. Jednakże ten spokój bardzo łatwo może zostać zburzony, co oznaczałoby silne turbulencje na rynkach walutowych, kapitałowych i surowcowych. W pierwszym okresie tych zawirowań metale szlachetne mogłyby tracić na wartości, podążając śladem surowców przemysłowych.

Czy srebro znów będzie lepsze od złota?

Druga połowa 2010 roku stała pod znakiem skokowego wzrostu cen srebra, które pod względem osiągniętej stopy zwrotu zdeklasowało złoto. Biały metal znany jest z tego, że do zwyżki dojrzewa dłużej, ale też jego osiągi są bardziej imponujące. W zeszłym roku na rynku srebra mieliśmy do czynienia z historyczną zmianą. Dwie wielkie instytucje finansowe, które od lat grały na spadek cen srebra, pod wpływem procesów sądowych o manipulację rynkiem zaczęły ograniczać krótkie pozycje w tym metalu. To sprawiło, że inwestorzy znów zainteresowali się srebrem, które według historycznych standardów było nieprzyzwoicie wręcz tanie.


Źródło: dane kitco.com. Opracowanie: Bankier.pl

W efekcie w 2010 roku parytet cen złota względem srebra spadł z 65,1 do 46,1, czyli o 29%. Niemniej jednak aż do początków XX wieku relacja ta z reguły nie przekraczała poziomu 20:1. Zakładając, że od 20 lat jesteśmy w trendzie powrotnym do historycznych relacji, to pod koniec tego roku uncja złota może być warta już „tylko” 40 uncji srebra. Przy prognozowanych przez analityków poziomie cen złota rzędu 1.600-1.800 USD, 31,1 gram białego metalu byłoby warte około 40-45 USD.

Reasumując, rok 2011 zapowiada się podobnie jak jego poprzednik. Wciąż kryzysowa sytuacja w sferze finansów implikuje anormalne działania głównych banków centralnych, co wywołuje powolną erozję zaufania do papierowego pieniądza. Na tym gigantycznym procesie realokacji majątku powinni skorzystać posiadacze złota i srebra, czyli odwiecznych metali monetarnych. W tym roku nieposiadanie kruszców może okazać się większym hazardem niż kupno złota i srebra nawet po rekordowo wysokich cenach.

Krzysztof Kolany

Źródło: Bankier.pl