Co dalej z pożyczkami społecznościowymi w Polsce?

Serwisy social lending dawno już straciły posmak nowości i coraz rzadziej słychać o nich w mainstreamowych mediach.

Wydawałoby się, że w ciągu ponad trzech lat od startu pierwszego tego typu  przedsięwzięcia (Kokos.pl należący do Blue Media SA) branża powinna okrzepnąć, ustabilizować się. Tymczasem na liście działających w Polsce platform ciągle zachodzą zmiany – jedni konkurenci przychodzą, inni znikają z pola widzenia. Czy świadczy to o porażce samej idei czy wręcz przeciwnie – o niewykorzystanym wciąż potencjale?

Pożyczki person-to-person weszły do naszego kraju szturmem w 2008 roku. Start Kokos.pl był dla wielu zaskoczeniem. Sopocka firma uruchomiła serwis znienacka, wyprzedzając zapowiadaną długo premierę Monetto.pl. W podobnym czasie na rynku pojawiło się Finansowo.pl, dzieło należącej do Rafała Agnieszczaka firmy Kreativ.

Pierwszy etap rozwoju social lending w Polsce cechował hurraoptymizm, medialne zainteresowanie i… napływ pożyczkobiorców-oszustów. Pożyczki społecznościowe rzeczywiście okazały się alternatywą dla „wykluczonych finansowo”, niestety raczej dla tych wyłączonych z rynku zupełnie słusznie. Tworzeniu fikcyjnych kont i budowaniu finansowych piramid sprzyjały nieszczelne procedury weryfikacji oraz duży, jak na niewielką skalę zjawiska, napływ kapitału ze strony początkujących i niedoświadczonych jeszcze inwestorów.

Koniec miodowego miesiąca – upadki i roszady

Serwisy pożyczkowe, a przynajmniej niektóre z nich, na kłopoty z jakością użytkowników odpowiedziały właściwie – rozwijając procedury „prześwietlania” pożyczkobiorców. Na rynek weszła niemiecka Smava, chwaląc się zbudowanym przez ekspertów BIK modelem oceny ryzyka kredytowego. Wydawało się, że czterech graczy zagospodaruje polski rynek poprzez swego rodzaju specjalizację, oferując całe spektrum podejść, od nader liberalnej weryfikacji na Finansowo.pl do ostrej selekcji na Smava.pl.

Chwiejna stabilizacja nie trwała jednak długo. Pod koniec 2008 roku fundusz IIF wspierający Monetto.pl podjął decyzję o zaprzestaniu finansowania przedsięwzięcia. Serwis pogrążył się w organizacyjnym chaosie, by po kilku miesiącach agonii dołączyć do „cmentarzyska startup’ów”. Wkrótce potem, w marcu 2010 r., z rynku zniknęła marka Smava, a serwis przejął operator Finansowo.pl. Następcą Smavy miała być platforma zagospodarowująca „segment premium” bezpośredniego pożyczania – Priva.pl. Niestety do dziś przedsięwzięcie pod tym adresem nie wystartowało.

Wysyp nowych platform i serwisy „z pudełka”

W międzyczasie na rynku social lending pojawiła się druga fala serwisów, z których część miała nader krótki żywot.  Uruchamiający nowe platformy zdawali się zapominać, że działający rynek P2P to nie tylko oprogramowanie, które zresztą jedna z firm oferowała pod postacią gotowego rozwiązania. Wśród rynkowych premier pojawili się także poważniejsi gracze, proponujący ciekawe, nawet w międzynarodowej skali, produkty. Przykładem może być obchodząca właśnie pierwszy rok działalności Zakra.pl, gdzie dostępne są samochodowe pożyczki zabezpieczone przewłaszczeniem.

Dzisiejszy stan rynku pożyczek społecznościowych przedstawił niedawno na łamach Bankier.pl Grzegorz Marynowicz. Gracze o najdłuższym stażu mogą pochwalić się największym wolumenem obsłużonych pożyczek – liderem pozostaje Kokos.pl. Nawet jednak po zsumowaniu wyników wszystkich 6 platform (Kokos.pl, Finansowo.pl, Zakra.pl, Sekrata.pl, Pozycz.pl i Ducatto.pl) otrzymamy dość rozczarowującą kwotę 80 mln zł. Jakiego składnika zatem brakuje by powtórzyć w kraju nad Wisłą sukces brytyjskiej Zopy czy amerykańskiego LendingClub?

Świadomość, popyt, ryzyko

Okazją do zastanowienia się nad tym zagadnieniem była konferencja „Inwestuj nowocześnie. Social lending w Polsce” zorganizowana w maju przez serwisy Pozycz.pl, Sekrata.pl i Zakra.pl. Już sam fakt współpracy rynkowych konkurentów świadczy o tym, że coś się zmienia. Portale pożyczkowe zaczynają się do siebie zbliżać. Korzystają z tych samych narzędzi, instytucji wspomagających weryfikację użytkowników, a nawet współdzielą dość wąską grupę aktywnych inwestorów. Nadszedł chyba czas na wspólne działania, które mogłyby poszerzyć rynek.

To właśnie niedobór rzetelnych pożyczkobiorców jest największym problemem, z którym zmagają się platformy pożyczkowe w Polsce. W pewnej mierze jest to wynik niskiej świadomości społecznej. Potencjalni pożyczkobiorcy albo nie wiedzą nic o internetowych serwisach albo wybierają bardziej narzucające się rozwiązania, jak choćby oferty firm pożyczkowych reklamujących się na niemal każdej latarni. Nie da się także ukryć, że pożyczanie w internecie to rozwiązanie raczej dla cierpliwych, powoli budujących swoją kredytową wiarygodność.

Jednym z możliwych rozwiązań jest sięgnięcie po dystrybucję stacjonarną – Kokos.pl będzie wkrótce sprzedawał pożyczki poprzez pośrednika finansowego. Inna droga to uproszczenie procedur i przyspieszenie procesu udzielania pożyczek. Zaanonsowana na konferencji karta MasterCard PayPass Zakry.pl (pre-paid obsługiwany przez Getin Noble Bank) ma być właśnie narzędziem umożliwiającym skrócenie drogi do pożyczanych pieniędzy.

W wypowiedziach uczestników pojawiły się także stary jak samo pożyczanie wątek ryzyka. Nie da się zaprzeczyć, że w ciągu 3 lat social lending w Polsce zrobił pod tym względem ogromny krok naprzód. Współpraca z BIG-ami przynosi efekty, rozbudowywane są procedury weryfikacji danych osobowych i finansowych, ale powstają także „oddolne” rozwiązania, jak chociażby Zestaw Narzędzi Pożyczkodawcy pozwalający m.in. śledzić powiązania pomiędzy użytkownikami serwisów pożyczkowych, czy CEDR, rejestr niesolidnych dłużników na portalach social lending. Nieuczciwych pożyczkobiorców nie da się zupełnie wyeliminować z rynku, ale każdy mechanizm ograniczający ryzyko pożyczania będzie na pewno mile widziany, zwłaszcza przez inwestorów.

Szczególnym problemem rynków pożyczkowych są „kominiarze” budujący piramidy długów, pożyczający na spłaty innych zobowiązań. Osoby takie przemieszczają się pomiędzy poszczególnymi rynkami i z reguły stanowią znaczny odsetek klienteli nowopowstających platform. Na konferencji zwrócono uwagę na fakt, że są oni istotnym zagrożeniem, zwłaszcza dla początkujących pożyczkodawców, którzy mogą zrazić się do samej idei bezpośrednich pożyczek. Jednak obecność „kominiarzy” pozwala także, paradoksalnie, nabierać rozpędu nowym serwisom wchodzącym na rynek.

Potrzebna alternatywa

Idea pożyczek społecznościowych ma swoich zwolenników, ale przez większość świadomych istnienia tego zjawiska traktowana jest trochę z przymrużeniem oka. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest na pewno fakt, że social lending wydaje się nie mieć solidnych podstaw biznesowych. Żaden z działających na polskim rynku serwisów jeszcze nie zarabia.

Na pewno nie pomagają tutaj niskie bariery wejścia – nowi gracze mogą z łatwością konkurować ceną i podkopywać i tak wątłe przychody konkurentów. Pamiętajmy jednak, że zjawisko bezpośredniego pożyczania jest bardzo świeże. Na zyski przyjdzie jeszcze czas, znacznie ważniejsze jest by nie skompromitować samej idei. Dlatego tak ważna jest współpraca wszystkich obecnych na rynku platform, zarówno pod względem edukacji jak i minimalizacji kredytowego ryzyka.

Social lending ma potencjał wzbogacenia finansowego rynku. Dla inwestorów może stanowić kolejny składnik w dobrze zdywersyfikowanym portfelu, dla pożyczkobiorców – alternatywę wobec banków i nie zawsze cywilizowanych praktyk stosowanych przez sektor „drapieżnego pożyczania”. Można mieć nadzieję, że pożyczki społecznościowe nad Wisłą wchodzą w okres dorastania i staną się stałym elementem finansowego krajobrazu.

Michał Kisiel

Źródło: PR News