Coraz więcej klientów chce grać na walutach

Według przedstawicieli tego ostatniego banku liczby odzwierciedlają „znakomite wyniki”, w szczególności w handlu walutami i towarami. Wcześniej podobne rezultaty odnotowały banki amerykańskie, m.in. JP Morgan i Goldman Sachs.

Tak wysokie zyski zaniepokoiły brytyjski Urząd Regulacji Rynków Finansowych (FSA). Pracownicy tej instytucji postanowili zbadać, czy tzw. handel wysokiej częstotliwości, w ramach którego firmy za pomocą superkomputerów dokonują transakcji w ciągu mikrosekund, nie narusza zasad rynkowych.

Teraz do gry włączają się także inwestorzy detaliczni. Z danych Barclays Stockbrokers wynika, że liczba transakcji zawieranych na platformie wymiany walut tej firmy wzrosła od stycznia o 95 procent. Dwie trzecie inwestorów stawia na coraz mocniejszego funta.

Brytyjska waluta skoczyła do najwyższego od 10 miesięcy poziomu w stosunku do dolara. Było to możliwe dzięki dobrym wynikom finansowym i nadziejom na uzdrowienie gospodarki na Wyspach. W ubiegłym tygodniu funt kosztował już 1,7 dolara, choć potem spadł do poziomu 1,67. – W perspektywie średnioterminowej spodziewamy się dalszego wzrostu wartości funta do poziomu 1,74 dolara i 1,20 euro pod koniec sierpnia – przewiduje David Clements, analityk Caxton FX.

Jego optymizmu nie podzielają inni eksperci, którzy uważają, że brytyjska gospodarka nie wyszła jeszcze na prostą. Hans Redeker z BNP Paribas prognozuje, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy funt spadnie poniżej 1,6 dolara.

Dzięki dużemu popytowi w Chinach wzrost wartości obserwujemy także na rynkach towarowych. Analitycy stawiają przede wszystkim na miedź, która w tym roku podrożała już o 76 procent. Eksperci z Morgan Stanley uważają, że do 2013 roku cena tego metalu może osiągnąć 8444 za tonę. W tej chwili wynosi ona koło 6131 dolarów.

Spot trading, czyli kupno i sprzedaż walut po aktualnej cenie (a nie jak w przypadku opisanego niżej spread bettingu przewidywanie ich przyszłej wartości), stał się popularnym instrumentem na rynkach walutowych.

– W przeszłości spot trading był domeną dużych instytucji. W ostatnich latach, wraz z pojawieniem się internetowych platform handlu walutami, metoda ta stała się dostępna także dla prywatnych inwestorów – tłumaczy Peter Rosenstreich z firmy ACM.

Najbardziej powszechną formą handlu walutami są pary walutowe: inwestor kupuje jedną walutę, płacąc inną. Klienci firmy Barclays Stockbrokers, która otworzyła swoją platformę rok temu, muszą mieć na koncie 5 tysięcy funtów, ale mogą dokonywać transakcji nawet stukrotnie przekraczających własne nakłady. Specjaliści zastrzegają jednak, że tak wysokie dźwignie wymagają od graczy ogromnego doświadczenia, a nawet wówczas należy z nich korzystać bardzo ostrożnie.

Załóżmy, że chcemy sprzedać brytyjską walutę i kupić amerykańską po kursie z ubiegłej środy, czyli 1,7 dolara za funt. Liczymy na to, że funt osłabnie. Wymieniamy zatem 100 tysięcy funtów na 170 tysięcy dolarów. Kiedy wartość funta spada do 1,6 dolara, z powrotem wymieniamy amerykańską walutę na brytyjską, zgarniając 106,250 funtów. Nasz zysk to 6250 funtów pomniejszony o marżę w wysokości zaledwie tysiąca funtów.

Możemy też ustalić zlecenie zatrzymania straty na poziomie 1,8 dolara, aby ograniczyć swój uszczerbek, gdyby coś poszło nie po naszej myśli. Barclays zamknie transakcję automatycznie, jeśli nasze ryzyko straty osiągnie 90 procent kwoty dostępnej na koncie.

Fundusze typu ETF (Exchange-Traded Funds) – instrument ten dostępny jest w Wielkiej Brytanii od ponad 16 lat i obejmuje akcje notowane na giełdzie oparte o konkretny indeks. Jest to najłatwiejsze dojście do większości towarów: od cukru i kakao po gaz ziemny. Doradcy na ogół wolą bezpośrednie inwestycje – fundusze związane z handlem rzeczywistymi towarami – od kontraktów pochodnych z bankami inwestycyjnymi.

Ben Yearsley, doradca z Hargreaves Lansdown, proponuje ETFS Physical Gold lub Silver, które kosztują 0,39 i 0.49 procent rocznie.

Spread betting – ten instrument umożliwia obstawianie przewidywanych zmian wartości walut i towarów, jak również poszczególnych akcji i indeksów kapitałowych. Aby grać, wystarczy zaledwie 1 funt. Inwestujący może w każdej chwili wejść do gry i z niej wyjść, jako że w rzeczywistości niczego nie kupuje ani nie sprzedaje.

Gdyby ropa Brent kosztowała 70 dolarów za baryłkę, firma Capital Spreads ustaliłaby widełki od 69,98 do 70,03 dolara. Gracz zyskiwałby lub tracił na każde wahanie ceny rynkowej o 0,01. Załóżmy, że spodziewamy się spadku ceny ropy. Możemy „sprzedawać” po 10 funtów za każdy punkt od poziomu 69,98 dolarów. Jeśli cena dalej będzie spadać, możemy zamknąć transakcję przy 69,90 dolara, zyskując 80 funtów – po 10 funtów za każdy z ośmiu punktów.

Ponieważ spread betting sklasyfikowany jest jako hazard, nie jest objęty w Wielkiej Brytanii podatkiem od zysków kapitałowych ani opłatą stemplową naliczaną przy zakupie akcji. Cenk Utkan, doradca z Canary Wharf, zyskał w czasie bessy około 200 procent na handlu walutą. Zarobił dzięki spadkowi wartości funta w czasie kryzysu. Utkan obstawiał zakłady, które przynosiły zyski, kiedy waluta taniała. – Sytuacja finansowa była dramatyczna. Inwestycje w nieruchomości czy akcje przynosiły straty – opowiada Utkan. – Zrozumiałem, że jedynym sposobem na zarobienie są waluty, co najlepiej widać na przykładzie banków inwestycyjnych.

Jeniffer Hill „The Times”