Czekając na hossę

Przecena na rynkach akcji, jaka dokonała się od połowy 2007 roku, jest imponująca. Najważniejsza dla inwestorów kwestią jest to, czy spadki dobiegły końca, czy też czeka nas ciąg dalszy spadku wartości indeksów.

Jednym z mierników dających sugestię, czy potencjał spadków uległ wyczerpaniu, może być relatywna wartość akcji i obligacji. Porównanie rozpoczniemy od Stanów Zjednoczonych. Najważniejszym światowym rynkiem akcji jest bowiem rynek amerykański, podobnie jak w przypadku rynku obligacji. Największa gospodarka i największy deficyt budżetowy finansowany emisjami obligacji wyznaczają trendy na wszystkich rynkach.  Tu perspektywy dla rynku akcji wyglądają bardzo dobrze.  Akcje jeszcze nigdy nie były tak tanie (od 1991 roku) w stosunku do obligacji, nawet po zamachu na WTC i później, w dołku po bańce internetowej, wartość indeksu akcji utrzymała się powyżej indeksu obligacji, z wyjątkiem dwóch miesięcy 2002 roku. Od września ubiegłego roku różnica w wycenach rosła szybko, nie tylko z uwagi na taniejące akcje, ale także ze względu na drożejące treasuries. Dla przykładu, stopa zwrotu z indeksu Bloomberg/Effas obligacji o zapadalności powyżej 1 roku  obligacji rządowych wyniosła w 2008 roku ponad 14%. Działo się tak za sprawą ucieczki od ryzyka – treasuries jak zwykle były bezpiecznym portem.
Podobna sytuacja ma miejsce w strefie euro. Skala relatywnej przeceny akcji także jest bardzo duża, choć nie tak już bezprecedensowa jak w Stanach Zjednoczonych. W krajach objętych wspólną walutą w ostatnich latach obligacje były relatywnie znacznie droższe niż akcje. Był to efekt gorszej kondycji gospodarki europejskiej w stosunku do amerykańskiej. Porównując perspektywy rynku strefy euro i amerykańskiego trzeba wziąć pod uwagę, że ECB, w odróżnieniu od FED, ma jeszcze pole do redukcji stóp, zaś indeks obligacji strefy euro wzrósł w ubiegłym roku o nieco ponad 9%.

W przypadku rynku polskiego mamy sytuację nieco podobną jak w eurolandzie, z tym, że względna wartość indeksu obligacji SP i WIG-u znajduje się na poziomie zbliżonym do 2002 roku, kiedy to rozpoczęły się wzrosty mające zaprowadzić WIG na szczyt z 2007 roku. Na tle USA i strefy euro relacja wartości akcji i obligacji jest jeszcze relatywnie dobra. Uważam, że ulegnie pogorszeniu, raczej jednak poprzez wzrosty cen obligacji, niż spadki na giełdzie.

Grzegorz Zatryb, Strefa Finansów
Źródło: Strefa Finansów Sp. z o.o.