W USA piątek oglądany przez pryzmat kalendarium zapowiadał się nieciekawie. Na wszystkich giełdach wygasały czerwcowe linie instrumentów pochodnych, co zazwyczaj zwiększa zmienność i wolumen, ale tylko na początku i w końcu sesji widać było odrobinę emocji. Prawdę mówiąc, nic interesującego nie da się o piątkowej sesji powiedzieć.
Rynek akcji skupiał się na wygasaniu czerwcowych serii instrumentów pochodnych (tzw. dzień czterech wiedźm). Początek był bardzo „byczy”. Potem rynek został szybko schłodzony i wszedł w stabilizację. Z góry można było jednak założyć, że końcówka będzie „bycza”. Nie było przecież żadnych powodów, żeby akcje sprzedawać. Okazało się, że taka znowu „bycza” nie była, ale po prostu neutralna. Tak jakby tej sesji po prostu nie było.
Podczas weekendu pojawiło się oświadczenie Chin. Stwierdzono w nim, że ponieważ gospodarka globalna odzyskuje siły, to „jest pożądane, aby kontynuować reformę kursu wymiany juana i zwiększyć elastyczność jego wymiany”. Naciski wywierane na Chiny, żeby umożliwiły aprecjację juana (praktycznie był zamrożony w stosunku do dolara od 2 lat – na czas kryzysu) w końcu podziałały. Chiny przed szczytem G-20 (26-27.06) postanowiły rozbroić tykającą bombę tym właśnie oświadczeniem.
Jednocześnie, Ludowy Bank Chin wykluczył jednorazową rewaloryzację lub znaczącą aprecjację juana. Sondowani eksperci twierdzą, że juan umocni się w tym roku do dolara o 1,9 proc., czyli bardzo niewiele.
Umacniając juana Chiny nie tylko ulegają presji Zachodu. Walczą również z inflacją, która przekroczyła pożądane maksimum 3 proc. Zmniejszając atrakcyjność eksportu chłodzą też swoją gospodarkę (to minus dla gospodarki globalnej), ale ekonomiści mają nadzieję, że umocnienie juana zwiększy chiński popyt wewnętrzny. Tyle tylko, że Chiny samobójstwa nie popełnią i będą naprawdę bardzo powoli juana umacniały. Można więc oczekiwać, że docelowo wynik tego oświadczenia duży nie będzie. Kalendarium jest jednak dzisiaj całkowicie puste. Nie ma na czym oka zawiesić, więc informacje z Chin będą rynkowi akcji pomagać.
GPW rozpoczęła piątkową sesję wzrostem indeksów, co po bezsensownym spadku w czwartek było oczekiwane. W piątek wygasała jednak czerwcowa seria kontraktów, co ciągle ograniczało aktywność graczy. Dlatego też WIG20 rósł bardzo opornie, a po dwóch godzinach witał się znowu z poziomem czwartkowego zamknięcia. Po długim okresie totalnego marazmu indeks ruszył na północ pobudzony bardzo dobrymi danymi o produkcji przemysłowej, ale był to wzrost mały i nietrwały.
W ostatniej godzinie sesji, kiedy decyduje się, jaki będzie kurs rozliczeniowy kontraktów WIG20 więcej czasu przebywał pod kreską, ale zakończył dzień wzrostem o 0,4 proc. Ani ten wzrost ani olbrzymi obrót o niczym nie świadczą. Po prostu taki dzień ma swoje prawa. Dzisiaj wpływ (pozytywny) na rynek będzie miało oświadczenie Chin i ewentualnie coś, co może pojawić się w sposób nieoczekiwany. Jeśli nic zupełnie nieoczekiwanego się nie pojawi, to indeksy powinny wzrosnąć.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi