Czy grozi nam powtórka z jesieni 2008 roku ?

Z pewnością wielu inwestorów z zaniepokojeniem obserwowało sytuację na giełdach w ostatnich dniach. Od początku maja mieliśmy do czynienia z dość dużymi spadkami, które sprowadziły niektóre indeksy (m.in. w Polsce czy USA) do poziomów z początku roku.

Powodem takiego zachowania się rynków finansowych  była  oczywiście sytuacja w Grecji oraz obawy o to czy i jak tamtejszy kryzys może się rozprzestrzenić na inne kraje Europy oraz doprowadzić do spowolnienia wzrostu gospodarczego. Część analityków prognozowała nadejście drugiej fali kryzysu i nawet powtórkę z roku 2008 kiedy to kryzys finansowy doprowadził do recesji w większości krajów na świecie oraz do gwałtownych spadków na giełdach. Czy jest możliwe, aby obecne wydarzenia doprowadziły to powtórki z jesieni 2008?


Początki kłopotów

Przyjrzyjmy się faktom. Obawy o stan finansów publicznych Grecji – najsłabszego ogniwa strefy euro – narastały od kilku miesięcy. Na początku władze greckie zdawały się bagatelizować problem, zapewniając, że same są w stanie opanować sytuację. Jednak rosnące na rynku rentowności obligacji greckich, a tym samym koszty pozyskania nowego finansowania spowodowały, iż Grecja zwróciła się o pomoc do pozostałych krajów strefy euro. Początkowo zaproponowano pomoc w wysokości 40 mld euro. Wydawało się, że była to wystarczająca kwota, aby rozwiązać problem przynajmniej na jakiś czas i doprowadzić do spadku rynkowych stóp procentowych. Po krótkim okresie optymizmu sytuacja zaczęła się jednak ponownie pogarszać. W efekcie, w pierwszych dniach maja Unia Europejska oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy zgodziły się na przyznanie Grecji pomocy w wysokości aż 110 mld euro do końca 2012 roku, w formie pożyczek oprocentowanych niżej niż obecne stopy rynkowe.

Problemy nabierają impetu

Gdy wydawało się, że nadeszła upragniona ulga, inwestorzy przystąpili do dalszej (wręcz panicznej) wyprzedaży wszelkich ryzykownych aktywów, często pozostających bez jakiegokolwiek związku z gospodarką Grecji. Oczywiście rentowności obligacji greckich nadal wzrastały. Wydaje się, iż większość inwestorów negatywnie oceniła ofertę UE i MFW, i spodziewała się, że w podobne kłopoty mogą popaść także takie kraje Europy jak choćby Portugalia i Hiszpania. (Także te państwa zmagają się z problemem wysokiego zadłużenia.) Gdyby zaszła konieczność udzielenia pomocy także tym krajom to ewentualna pożyczka mogłaby stanowić spory problem dla krajów strefy Euro i mogłaby zahamować i tak słaby wzrost gospodarczy w Europie pośrednio także w innych gospodarkach świata. Jednocześnie przywódcy państw Unii Europejskiej  byli świadomi, iż pozostawienie Grecji samej sobie mogłoby się skończyć źle dla europejskiego systemu finansowego. Problem polega bowiem na tym, że większość greckich obligacji kupiły banki z pozostałych krajów europejskich, zwłaszcza z Francji i Niemiec. Upadłość Grecji mogłaby wtedy spowodować duży ubytek w kapitałach banków, tak mozolnie przecież odbudowywanych po niedawnym kryzysie.

Zaskakujące rozwiązanie

 
Jednak rozwiązanie zaproponowane w nocy z niedzieli na poniedziałek przez europejskich  polityków, Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Europejski Bank Centralny z pewnością przeszło oczekiwania rynku. Kraje strefy euro zapewniają 60 mld euro na bieżące problemy z finansowaniem któregokolwiek z krajów strefy a w dalszej kolejności stworzą fundusz płynnościowy na kwotę 440 mld euro. Do tego Międzynarodowy Fundusz Walutowi wyasygnuje łącznie kolejne 250 mld euro.

Co więcej, zgodnie z naszymi oczekiwaniami, Europejski Bank Centralny ogłosił także gotowość skupowania obligacji bezpośrednio z rynku. To chyba kluczowy element całego pakietu  pomocowego. Głównym celem obecnej interwencji jest niedopuszczenie do efektu domina, który wpędził globalną gospodarkę w recesję po upadku banku Lehman Brothers. Pierwsze reakcje rynku są pozytywne – gwałtownie rosną ceny akcji, zwłaszcza w sektorze finansowym. Bardzo zyskują także obligacje. Od piątkowego zamknięcia ceny 10-letnich greckich papierów skarbowych wzrosły ponad 30%.

Spojrzenie w przyszłość

Niemniej jednak, oprócz udzielenia tak znaczącej pomocy finansowej istnieje konieczność wypracowania bardziej systemowego rozwiązania, które utwierdzi inwestorów w przekonaniu, że kryzys będzie ograniczony przede wszystkim do krajów zmagających się z nadmiernym zadłużeniem. W tej chwili wciąż czekamy na szczegóły tych propozycji.

Obecna sytuacja spowoduje najprawdopodobniej także utrzymanie przy dłuższy czas stóp procentowych w strefie euro na niskim poziomie, a co za tym idzie także w USA i innych krajach. Będzie, więc kontynuowana polityka taniego pieniądza. Oznacza to, że koszt kredytu pozostanie niski a zyski z lokat czy obligacji skarbowych mogą zostać „zjedzone” przez inflację.

Obserwując sytuację na giełdzie warto pamiętać, że mamy za sobą ponad rok niemal nieprzerwanych wzrostów i wielu inwestorów tylko szukało pretekstu do sprzedaży akcji. Niemniej jednak, kiedy spojrzymy na fundamenty tej hossy to okaże się, że jej podstawy są silne:

Warto w tym miejscu przypomnieć zasadę o tym, że powinno się inwestować w spółki, a nie akcje. Obecne zawirowania dają z pewnością okazję do tańszego kupienia dobrych spółek, dla których obecne zawirowania wokół Grecji nie spowodują pogorszenia się warunków działalności. W długim terminie takie podejście do inwestowania zapewnia najlepsze rezultaty.

* PMI, ISM – wskaźniki mierzące bieżącą aktywność działów zakupów w przedsiębiorstwach, odpowiednio Eurolandu (PMI) i USA (ISM). U ich podstaw leży przekonanie (potwierdzone danymi historycznymi), że z poziomu aktywności działów zakupów można antycypować przyszłe stany gospodarki.


IFO – wskaźnik monachijskiego instytutu gospodarczego, najważniejszy z mierników koniunktury w  gospodarce Niemiec – największej gospodarce strefy euro. Wskaźnik ten jest opracowywany na podstawie opinii 7000 menedżerów, którzy oceniają sytuację swoich firm i ich perspektywy.

Komentarz Szymona Borawskiego-Reksa

Źródło: BZ WBK AIB TFI