Z danych Diners Club Polska wynika, że w ubiegłym roku ponad połowa Polaków (54 proc.) wyjechała na wakacje. Duża część z nich wypoczywała za granicą. Raport ZPF dotyczący rynku Consumer Finance potwierdza, że co dziesiąty rodak finansuje taki wyjazd pożyczką. Dotychczas okres przedwakacyjny obfitował w wysyp ofert w biurach podróży i u pożyczkodawców. Dziś branża turystyczna działa w cieniu koronawirusa. A jak będzie z pożyczkową?
Komentarz Katarzyny Jóźwik, Dyrektor Generalnej Smartney
Koronawirus już dziś wpływa na codzienne życie i biznes, a to dopiero początek. W mojej ocenie negatywnie wpłynie przede wszystkim na turystykę, branżę gastronomiczną i rozrywkową – zapewne większa liczba Polaków zostanie w domu lub zdecyduje się spędzić urlop na wyjeździe krajowym, a to oznacza, że popyt sezonowy na pożyczki nie będzie widoczny.
Z drugiej strony – spadające zyski wspomnianych wcześniej branż mogą wpłynąć na rynek pracy. Oprócz wysokiej inflacji, która „podraża” koszty życia (i pewnie będzie kontynuowana ze względu na zahibernowaną produkcje w Chinach, a w ślad za tym dostęp do wielu tanich produktów lub fabrykatów ściąganych dotychczas z Chin), będzie rosło ryzyko utraty pracy w niektórych branżach lub mniejszych dochodów z pracy u mniejszych przedsiębiorców. Scenariusze publikowane przez duże firmy doradcze wskazują na mniejszy lub większy spadek PKB. Te wszystkie czynniki mogą mieć wpływ na polityki kredytowe kredytodawców, a wiec oferta finansowania może być po prostu mniej dostępna.
Kontakt bezpośredni może być ograniczony, a to wpłynie na sprzedaż
Pamiętajmy, że poziom rozwoju epidemii może mieć bezpośredni wpływ na te firmy pożyczkowe, w których dominuje tradycyjny model sprzedaży i obsługi (np. agent spotykający się z setkami klientów, także u nich w domach). Względy bezpieczeństwa i przezorność – niezależnie od tego czy przesadzona czy nie – mogą zatem wpłynąć na efektywność sprzedaży i spłat w takich firmach.
Innym przykładem może być redukcja sprzedaży i finansowania zakupów (sales finance). Warto przypomnieć, że zakupy w sklepach, czy zakupy podczas prezentacji produktów często idą w parze z pożyczkami ratalnymi. W mojej opinii to właśnie one, jako pierwsze, przeniosą się do Internetu wraz z rosnącą koniecznością unikania miejsc publicznych i ryzyka zarażenia, choć przecież nie każdy klient, szczególnie starszy, poradzi sobie w świecie online.
Mniejszy dostęp do finansowania
Wirus i panika na rynkach finansowych (czerwone indeksy giełdowe) może przełożyć się także na kondycje firm-inwestorów obecnych w branży pożyczkowej. Efektem tego może być dalsze ograniczenie dostępności finansowania w aktywa o wyższym poziomie ryzyka. Branża może się więc poważnie skurczyć w konsekwencji ograniczonych dostępów do funduszy. To zaś przełoży się na Klientów – nastąpi dalsze ograniczenie dostępu do finansowania, co może ograniczyć realizację ich planów.
Złote czasy dla branży e-commerce
Złote czasy nadchodzą za to dla branży e-commerce, co już teraz jest widoczne na rynkach z dłuższą historią występowania koronawirusa. Wiele procesów, a przede wszystkim zakupów odbywa się kosztem offline. To samo pewnie zaobserwujemy w branży pożyczkowej.
Podsumowując: branża pożyczkowa powinna przygotować się na powyższe scenariusze. Część ze zmian wynikających z obecności koronawirusa będzie przejściowa. Zapewne gdy uporamy się z zagrożeniem to mechanizmy rynkowe zrobią swoje, ale część zjawisk może się utrwalić – chociażby to, że klienci szybciej przerzucą się na online, będą częściej korzystać z tzw. e-pieniądza, a nie gotówki.
Źródło: Smartney