Czy kredytobiorcy mogą liczyć na węgierski scenariusz?

W Polsce blisko połowa kredytów mieszkaniowych to kredyty walutowe, głównie we frankach szwajcarskich. Sytuacja polskich kredytobiorców nie jest jednak porównywalna z węgierskimi i to pomimo dużo większej zmienności kursu złotego wobec franka niż forinta w okresie kryzysu finansowego 2008-09 roku. Kurs złotego wahał się nawet o 50 proc., forinta o 33 proc. w szczytowym okresie kryzysu, a i tak lepiej radzimy sobie ze spłatą.

Wynika to z dużo bardziej rygorystycznego podejścia polskiego nadzoru finansowego do kwestii zdolności kredytowej i wprowadzenia Rekomendacji S w 2006 roku. Rekomendacja ta wprowadziła w pierwszym rzędzie wymóg posiadania wyższej o 20 proc. zdolności kredytowej w kredytach denominowanych w porównaniu ze złotowymi.

Rekomendacja S w momencie wprowadzenia była mocno krytykowana przez banki i ich klientów, ale po czasie jej ograniczenia okazały się zbawienne dla polskich kredytobiorców. Udział kredytów nieregularnych w portfelu kredytów mieszkaniowych w Polsce jest jednym z najniższych w Europie. Ciekawostką jest to, że już w 2006 roku pojawiła się w Polsce ze strony nadzoru finansowego propozycja całkowitego zakazu udzielania kredytów w walucie innej niż w tej, w której klient osiąga zarobki. Z uwagi na opór banków, mediów i protesty klientów, ta zasada została wprowadzona dopiero 2014 roku.

Problem nadmiernej wartości kredytu spowodowany zawyżonym kursem złotego w trakcie brania kredytu dotyczy w tej chwili około 200 tys. umów, czyli co ósmego polskiego kredytobiorcy hipotecznego. Na Węgrzech walutowe kredyty hipoteczne były udzielane dużo bardziej liberalnie i stanowią dziś około 80 proc. portfela kredytowego, w zależności oczywiście od przyjętego kursu forinta. W Polsce co drugi kredyt udzielany był formie kredytu indeksowanego lub denominowanego we franku szwajcarskim. Szczyt sprzedaży takich kredytów był w 2008 roku, gdy 120 tys. kredytobiorców zdecydowało się na nisko oprocentowany kredyt we frankach.

Na niekorzyść kredytobiorców działał silny złoty, a później wysokie spready. Spready można dziś minimalizować spłacając bezpośrednio kredyt walutą. Przewartościowanie złotego w czasie zaciągania kredytu skutkuje natomiast nadmierną kwotą zadłużenia przy spłacie kredytu. Wpływ na bieżącą ratę jest mniejszy, szczególnie w przypadku kredytów udzielanych w okresach wcześniejszych (i nielicznych późniejszych), gdy kurs złotego był słabszy, a odsetki znacznie niższe dzięki niskim stopom procentowym. Dziś polskich kredytobiorców chronią w znacznej mierze niskie stopy procentowe, co powoduje, że raty i kredytów złotowych i walutowych pozostają na rekordowo niskich poziomach.

Od determinacji szwajcarskiego banku centralnego w obronie franka przed dalszym umacnianiem zależy jednak utrzymanie niskich kosztów kredytów denominowanych. W kredytach złotowych, których raty są na niższych poziomach w historii. Raczej nie możemy liczyć, że scenariusz węgierski w Polsce zostanie powtórzony i politycy zdecydują się gremialnie pomagać kredytobiorcom. Powód jest prosty – tych kredytobiorców z kłopotami jest relatywnie mało, a koszty publiczne pomocy zbyt wysokie. Niemniej jednak klienci zawsze zachowują sądową ścieżkę dochodzenia swoich praw, jeśli czują się oszukani.

dr Bogusław Półtorak