Czy tak się zaczyna bessa? Dow Jones najniżej od XI

We wtorek na Wall Street doszło do silnych spadków, a indeks S&P500 naruszył wszelkie możliwe wsparcia i znalazł się na najniższym poziomie w tym roku. W centrum uwagi były dane z Conference Board, ale nie tłumaczyły one tak silnej reakcji inwestorów.

We wszystkich komentarzach można przeczytać, że dzisiejsze spadki to efekt szokującej rewizji dokonanej przez Conference Board, która obniżyła dynamikę kwietniowych wskaźników wyprzedzających koniunkturę dla Chin z 1,7% na 0,3%. To wydarzenie było katalizatorem czteroprocentowej przeceny w Szanghaju.

Ta sama organizacja zaszkodziła giełdowym bykom na początku sesji w USA, ogłaszając dane o nastrojach konsumentów. Czerwcowy indeks zaufania spadł z 62,7 do 52,9 pkt. zupełnie rozmijając się z oczekiwanymi rzędu 62,8 pkt. To najniższy wynik w tym roku, pokazujący iż Amerykanie nie są przekonani co do trwałości ożywienia gospodarczego i że nie można liczyć na wyraźny wzrost konsumpcji.

Niemniej jednak zarówno obawy dotyczące koniunktur w Chinach jak i kiepski stan amerykańskiego konsumenta są znane nie od dziś. A mimo to reakcja Wall Street była niezmiernie silna: indeks S&P500 spadł o 3,1% i już na początku sesji bez trudu dotarł do wsparcia leżącego w strefie 1.040 pkt. Zaskakiwała całkowita bierność strony popytowej, która nie miała odwagi, aby ruszyć na zakupy ponoć atrakcyjnie przecenionych walorów. Być może optymiści przypomnieli sobie stare giełdowe powiedzenie, że nawet niedowartościowany papier szybko może stać się jeszcze tańszy. Porażająca jest też skala dzisiejszej przeceny: pod kreską znalazły się 499 spółki wchodzące w skład indeksu S&P500.

Niepokojące sygnały wciąż płyną z rynku obligacji skarbowych, który często wyprzedza ruchy giełdowych indeksów. Dziś rentowność papierów 10-letnich spadła o kolejne 7 pb., osiągając poziom 2,95%. Obligacje emitowane przez rząd USA są więc najdroższe od maja 2009 roku i sygnalizują narastanie obaw o wystąpienie wtórnej recesji w największej gospodarce świata.

Teraz wszystko zależy od publikowanego w czwartek indeksu ISM oraz piątkowego raportu z rynku pracy. Jeśli również te dane wykażą spowolnienie wzrostu gospodarczego w USA, to posiadaczy akcji mogą czekać bardzo nieprzyjemne wakacje.

Krzysztof Kolany

Źródło: Bankier.pl