Czym płacić we Włoszech? Są miejsca, gdzie bez gotówki będzie ciężko

Nadal najwięcej uda nam się załatwić gotówką, chociaż jest coraz więcej miejsc, gdzie można płacić kartami i to bezstykowo.

We Włoszech spędzam sporo czasu, w tym roku kilka miesięcy. Tu każda najmniejsza miejscowość ma coś do zaoferowania – od greckich czy rzymskich budowli, po nadmorskie krajobrazy bądź górskie widoki i doskonałe warunki narciarskie. Dlatego naprawdę ciężko jest na cokolwiek narzekać. A jednak! Czasem brakuje mi technologii: lepszego zasięgu, szybszego internetu mobilnego i płacenia kartami.

Paganella (Trentino), fot. Kasia Münnich

We Włoszech jest coraz więcej miejsc, gdzie można płacić bezgotówkowo i to w większości przypadków zbliżeniowo. Pamiętam, że jeszcze cztery lata temu, kiedy w Polsce jeden z największych banków wprowadzał zbliżeniowe płatności smartfonem (bo płatności bezstykowe kartami były już wtedy w Polsce czymś oczywistym), w samym Mediolanie, nie mówiąc o innych mniejszych miastach, naprawdę ciężko było zapłacić zbliżeniowo kartą. Jeszcze nie tak dawno zdarzało mi się, że próbowałam przyłożyć kartę do terminala (a wyglądał na zbliżeniowy) i nie działała. Teraz większość terminali jest bezstykowych.

Trudno jednak w przypadku Włoch generalizować. Włochy nie są jednolitym państwem (zjednoczyły się nie tak dawno pod koniec XIX wieku), są tu wyraźne podziały chociażby na północ i południe. Tak naprawdę co region, a nawet prowincja, to inna historia, przysmaki, a czasem i język. Tak samo jest z płaceniem kartami. Są miasta i miejscowości, gdzie w większości sklepów zapłacicie kartą i to zbliżeniowo, a są takie, gdzie praktycznie możecie zapomnieć o plastiku.

Monopoli (Apulia), fot. Kasia Münnich

W każdym razie, ja – absolutna miłośniczka płatności zbliżeniowych, która w Warszawie nie nosi przy sobie gotówki, we Włoszech zawsze mam w portfelu trochę euro. Nawet kupując portfele sprawdzam czy zmieszczą się europejskie banknoty, bo złotych raczej nie będę nosić, a euro we Włoszech jeszcze długo tak. Za każdym razem, kiedy przylatuję czy przyjeżdżam do Włoch wypłacam z pierwszego lepszego bankomatu co najmniej 100 euro (na szczęście nie mam prowizji od wypłat, Wy też sprawdźcie jak to wygląda w Waszym banku).

Kartą zapłacicie na autostradach, stacjach benzynowych i w kasach na wyciągach narciarskich

W całych Włoszech jest jednak kilka miejsc, gdzie jestem pewna że zapłacę kartą. Pierwsze z nich to autostrady. Jak na razie nigdy nie miałam z tym problemu. We Włoszech płaci się za każdym razem przy zjeździe na podstawie ilości przejechanych kilometrów (100 km to koszt ok. 8 euro). Płacę zarówno kartami debetowymi i kredytowymi, Visą i Mastercardem i uważam, że jest to zdecydowanie wygodniejsze od gotówki. Po pierwsze, można zapłacić bez konieczności wprowadzania PIN-u, nawet kartami z wyłączoną opcją zbliżeniową. Po drugie zdarzało mi się, że automat z takim impetem wypłacał resztę, a monety euro są ciężkie, że rozsypała się po ulicy.

Bolzano (Alto Adige), fot. Kasia Münnich

Kartami płacę też na stacjach benzynowych przede wszystkim w samoobsługowych dystrybutorach. Przed zatankowaniem automat blokuje 100 euro na karcie i czasem od razu po zatankowaniu a, czasem nawet po kilku dniach bank rozlicza transakcje. Można też oczywiście tankować za określoną kwotę w gotówce, żeby uniknąć zablokowania środków na karcie, ale ja mimo wszystko lubię system kartowy. We Włoszech benzyna jest droga, litr kosztuje ok. 1,60 euro, więc na bak paliwa musiałabym mieć przy sobie naprawdę sporą kwotę. Jak już jesteśmy przy samochodach, to karta, a dokładnie karta kredytowa ma we Włoszech jeszcze jedno zastosowanie: jest konieczna do wypożyczenia samochodu.

Nie miałam również problemu z zapłaceniem kartą za skipassy w kasach na wyciągach narciarskich. Poza tym, kartami zapłacicie w sklepach dużych sieci spożywczych. W innych miejscach z płatnościami bezgotówkowymi jest już różnie.

Niedawno byłam w Bolzano, stolicy prowincji autonomicznej Alto Adige (znanej z takich ośrodków narciarskich jak Kronplatz czy Alta Badia i Sella Ronda) i nawet w barach za kawę czy ciastko płaciłam kartą zbliżeniowo. Chociaż i tu zdarzyło mi się, że musiałam szukać bankomatu, bo pan w tabaccheria (sklepie z papierosami, „totolotkami”, biletami i znaczkami) jako jedyny nie miał terminala, ale miał za to kartki ze znaczkami.

Zazwyczaj udawało mi się też płacić kartą w barach i restauracjach na wyciągach w Val di Sole i we wspomnianym już Alto Adige (Südtirolu). Nie mogę Wam jednak dać stuprocentowej gwarancji, że i Wam się uda.

Im dalej na południe, tym moim zdaniem rośnie prawdopodobieństwo, że bez gotówki będzie naprawdę ciężko. W jednej z dużych wakacyjnych miejscowości w Apulii przez całe lato, każdego wieczoru wiły się długie kolejki pod bankomatami. Czasem w nich postałam i nie odniosłam wrażenia, żeby Włosi byli jakoś tym specjalnie zniecierpliwieni. Za małe zakupy, lody czy pizzę rzadko udawało się tam zapłacić kartą. Nawet jeśli były terminale, to sprzedawcy pozwalali płacić bezgotówkowo dopiero od 15 euro wzwyż. Zresztą z tą magiczną granicą 15 euro spotkałam się w całych Włoszech, nie tylko na południu. Na szczęście już coraz rzadziej 🙂

Paganella (Trentino), fot. Kasia Münnich

Kasia Münnich miłośniczka Włoch, tłumaczka, autorka bloga o włoskich Dolomitach i Alpach nie tylko dla narciarzy www.snowiswhite.pl oraz instagrama o Apulii www.instagram.com/nadalekimpoludniu.pl