Do gospodarek dalej będzie płynąć rzeka pieniędzy bez pokrycia

Najważniejsze to osłabienie dolara, obawy o wzrost inflacji i stan gospodarki. Od wieków mamy zakodowane w psychice, że na trudne czasy najlepsze jest złoto, które należy gromadzić w tłustych latach.

Na rynku walutowym w minionym tygodniu doszło do znacznego osłabienia dolara amerykańskiego. Kurs pary walutowej euro/dolar wzrósł o 2 proc., a powodem było pogorszenie nastrojów i oczekiwań wobec gospodarki amerykańskiej. Na spotkaniu ministrów finansów państw grupy G20 uzgodniono utrzymywanie dotychczasowej polityki tłumienia kryzysu poprzez zasilanie systemów finansowych pieniądzem bez pokrycia. A to w przyszłości może wywołać wielką inflację.

W piątek fatalne dane podał GUS – ujemne saldo rachunku bieżącego za lipiec wyniosło w naszym kraju 565 mln euro. A miesiąc temu cieszyliśmy się z dodatniego wyniku. Lecz inni również mają problemy – bilans handlu zagranicznego w Wielkiej Brytanii wykazał ujemne saldo 6,5 mld funtów, a w USA blisko 32 mld dolarów. Pocieszeniem dla Amerykanów jest znaczący wzrost indeksu Uniwersytetu Michigan, który jest uznanym miernikiem koniunktury w USA – wzrósł do 70,2 pkt, wynika z piątkowych wstępnych danych. Poprzednia wartość to 65,7 pkt.

Niemiecka produkcja przemysłowa spadła w lipcu o 0,9 proc., co może być niepokojące, biorąc pod uwagę, że odnotowano również spadek przyrostu zamówień w przemyśle z 4,5 proc. do 3,5 proc. w skali roku.

Pomyślna wieść przyszła za to z Dalekiego Wschodu – gospodarka japońska w drugim kwartale pokazała wzrost o 0,6 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem. To istotna wiadomość, biorąc pod uwagę, że Japonia to druga po Stanach potęga gospodarcza świata.

Pomimo że widoczne jest ożywienie w światowej ekonomii, nie można jednoznacznie stwierdzić, że najgorsze mamy już za sobą. Nie skłania to banków do podnoszenia stóp procentowych, np. w Wielkiej Brytanii koszt pieniądza pozostawiono na takim samym poziomie. Na razie nie muszą się Brytyjczycy obawiać inflacji – deflacja wynosi tam 0,4 proc.

Tymczasem w ubiegłym tygodniu w Krynicy Zdroju ekonomiści, przedstawiciele świata finansów i biznesu zastanawiali się nad kierunkami rozwoju sytuacji ekonomicznej w Polsce i na świecie. Być może wynikną z tego konstruktywne wnioski dla naszego rządu, który musi rozwiązać problem finansowania ogromnego deficytu budżetowego w przyszłym roku.

W tym tygodniu poznamy poziom sierpniowej inflacji w wielu krajach, również w Polsce. Nie oczekuje się istotnych zmian w tym zakresie. Na przyszły poziom inflacji ma również wpływ dynamika wzrostu wynagrodzeń, której wielkość poznamy w środę. Dowiemy się również, o ile wzrosła podaż pieniądza.

Bez względu na dane GUS każdy z nas ma osobistą ocenę swej sytuacji materialnej. Przewidywany przez ekonomistów wzrost wynagrodzeń o 3,7 proc. w skali ostatnich 12 miesięcy został już zjedzony przez inflację. Nie postało więc miejsca na realną poprawę stopy życiowej.