Do końca razem

Nie od dziś wiadomo, że Chiny są największym wierzycielem Stanów Zjednoczonych. Mają też powody do obaw o wartość swych inwestycji, gdyż znacząca dewaluacja dolara może nastąpić już w tym roku.

Zabiegi dyplomatyczne Waszyngtonu uspokoiły nieco chińskie obawy, bowiem Hu Xiaolian, wiceprezes Ludowego Banku Chin zapowiedział dalsze zakupy obligacji skarbowych Stanów Zjednoczonych – podała telewizja CNN. Jednak, jak powiedział wiceprezes, Pekin będzie przyglądać się sytuacji w USA. To dość oględne sformułowanie. W razie potrzeby, nie będzie posiadać on narzędzi wywierania wpływu na politykę gospodarczą USA. A ogniska zagrożeń mnożą się i trudno będzie Obamie wszystkie ugasić papierowym pieniądzem, którego dodruk jest nieunikniony. Stanom grozi więc inflacja a może nawet hiperinflacja.

Takie stanowisko może wydawać się niezrozumiałe, bowiem Chińczycy dawali ostatnio sygnały swej nieufności wobec rosnącego ryzyka inwestycyjnego w amerykański dług. Już obecnie wartość obligacji rządu Stanów Zjednoczonych znajdujących się w posiadaniu Chin zbliża się do biliona dolarów. Myślę, że podejmując decyzję o zakupie obligacji dokładnie skalkulowano ewentualne zyski i straty. A jest się czego obawiać, bowiem w przypadku bankructwa Stanów Zjednoczonych lub silnej deprecjacji dolara znaczna część rezerw ulokowanych w obligacjach amerykańskich drastycznie stopnieje. W efekcie Chiny posiadałyby rezerwy walutowe o wartości dwóch bilionów dolarów, lecz tylko nominalnie. Drugi czynnik, dla którego warto by było Chinom podtrzymywać przy życiu upadającego kolosa, to rynek zbytu. Stany Zjednoczone, gdzie na półkach sklepowych dominują chińskie towary podtrzymują chiński przemysł. Amerykanie przyzwyczajani przez dziesiątki lat do kiepskiej jakości towarów akceptują wszystko, co im dostarczą statki płynące z Szanghaju. Z drugiej strony potrzebują nabywców swoich Treasuries, i w tym zakresie widzą ratunek w Państwie Środka, które nie ma pomysłu na racjonalne zagospodarowanie dwubilionowych rezerw walutowych.

Rząd w Pekinie zdaje sobie sprawę z patowej sytuacji, lecz co może uczynić? Od kilku lat nosi się z zamiarem zamiany części rezerw na złoto, którego posiada w skarbcu, jak na lekarstwo (600 ton), chociaż jest światowym liderem w produkcji tego kruszcu.

W dłuższej perspektywie może okazać się, że taka symbioza zatruje oba organizmy – kompletnie.
       
Jan Mazurek
Główny Analityk
Źródło: Investors TFI