Poniedziałek rozpoczął się od umocnienia złotego, które było kontynuacją ruchu rozpoczętego w piątek po południu. W efekcie notowania euro spadły z okolic szczytu z końca ubiegłego tygodnia na 4,4650 zł do 4,38 zł, a dolar potaniał z prawie 3,4950 zł do 3,38 zł. Tańszy jest także szwajcarski frank – dokładnie o 7 groszy względem ostatnich maksimów i oscyluje wokół 2,92 zł.
Poprawa nastrojów wokół złotego to jednak w większym stopniu wynik technicznego odreagowania rynku, niż przesłanek fundamentalnych. Jest jednak dość prawdopodobne, iż rynek zdyskontował już większość negatywnych informacji i na dalsze wyraźne osłabienie naszej waluty nie będzie już miejsca. Tym samym rozpoczęliśmy formowanie szczytów na wykresach EUR/PLN, USD/PLN, CHF/PLN… W przypadku USD/PLN nie wykluczone, iż dokonał się on w piątek, w rejonie modelowego poziomu 3,50 zł. Tym samym o ile EUR/PLN ma jeszcze szanse na zwyżkę do 4,50-4,52 zł wyznaczanych z zależności Fibonacciego, a CHF/PLN do dotknięcia psychologicznego poziomu 3,00 zł, o tyle na USD/PLN, zobaczymy co najwyżej formację podwójnego szczytu z drugim ekstremum nieznacznie niżej pierwszego. Odpowiedź na pytanie, skąd taka teza, tkwi w prognozie dla dolara na najbliższe tygodnie. Przebiegi wykresów złota i ropy sugerują, że inwestorzy zaczynają skłaniać się w stronę rynku surowców w obawie o nasilenie się polityki „quantitative easing” prowadzonej przez część banków centralnych, głównie przez FED. Najogólniej rzecz biorąc sprowadza się ona do zasilania systemu gospodarczego nowym, „dodrukowywanym” pieniądzem, której efektem będzie wyraźny wzrost inflacji, która być może wymknie się spod kontroli. Taka będzie cena za szybsze wyjście z globalnego kryzysu. Czy słuszna, czas pokaże. W każdym razie w pierwszej fazie nałoży się ona na ożywienie na rynkach akcji, które odnotują dynamiczną korektę po kilkumiesięcznych spadkach. W przypadku naszego krajowego rynku może być zatem trudno o wyraźny spadek poniżej 1500 pkt. na WIG20 w ciągu najbliższych kilku tygodni. Nie oznacza to jednak, że w dłuższym terminie można już zupełnie zapomnieć o ryzyku spadku w kierunku 1000 pkt.
Opublikowane dzisiaj dane GUS o sprzedaży detalicznej i bezrobociu, nie powinny wpłynąć znacząco na jutrzejszą decyzję Rady Polityki Pieniężnej. Grudniowa sprzedaż przewyższyła wprawdzie oczekiwania i wyniosła 6,6 proc. r/r, a bezrobocie wzrosło do 9,5 proc. wobec oczekiwanych 9,4 proc. W pierwszym przypadku statystyki poprawiły Święta, drugi wpisuje się w pesymistyczne wskazania związane z hamowaniem dynamiki produkcji przemysłowej. Tym samym można spodziewać się, iż członkowie RPP zdecydują się na powtórkę decyzji z grudnia, czyli cięcie o 75 punktów bazowych do poziomu 4,25 proc. To wynik pesymistycznych oczekiwań, co do tegorocznego wzrostu dynamiki PKB, które stworzą też pole do szybszego spadku inflacji. Decyzja RPP może wpłynąć na krótkoterminowe osłabienie złotego, zgodnie ze scenariuszem opisanym w pierwszym akapicie. W dłuższym terminie docenimy tendencję do osłabienia się dolara na rynkach światowych i ponowne zainteresowanie się inwestorów surowcami i wybranymi walutami z rynków wschodzących. Złotego mogą wesprzeć zapewnienia rządu, iż nie dopuści do przekroczenia 3 proc. deficytu sektora publicznego w relacji do PKB w tym roku. Bo to właśnie kwestie „zadłużeniowe” znajdą się w najbliższych tygodniach na ustach inwestorów. Mowa tutaj o rosnących problemach Stanów Zjednoczonych.
Nie jest żadną tajemnicą, iż deficyt amerykańskiego budżetu może przekroczyć w tym roku astronomiczną sumę 1,5 biliona dolarów i zbliżyć się do magicznego poziomu 2 bilionów USD. Czekać nas, zatem będzie większa podaż na rynku obligacji, którą być może trudno będzie wchłonąć. Powodem jest swoista bańka spekulacyjna na tym rynku, do której doprowadzili sami inwestorzy na potęgę wycofując się na jesieni 2008 r. z ryzykownych rynków. W efekcie rentowności papierów są tak niskie, że dłuższą metę lokowanie oszczędności jest mało opłacalne. Do tego dochodzi ryzyko świadomego psucia pieniądza przez bank centralny. W środę 28 listopada o godz. 20:15 poznamy decyzję FED. Niewykluczone, że stopy procentowe spadną do faktycznego zera (obecnie jest to przedział 0,00-0,25 proc.), ale też najpewniej FED da do zrozumienia, że przystąpi do faktycznego dodrukowywania pieniędzy poprzez wpompowywanie ich w system finansowy kupując papiery skarbowe i te zabezpieczane wierzytelnościami z kredytów hipotecznych.
W tym tygodniu inwestorzy będą zwracali uwagę na informację o indeksie zaufania konsumentów w USA we wtorek, wskaźnikach nastrojów gospodarczych w strefie euro w czwartek, a zwłaszcza piątkowe dane o dynamice amerykańskiego PKB w IV kwartale i styczniowych nastrojach konsumenckich sporządzanych przez Uniwersytet Michigan. Analiza techniczna pokazuje, że EUR/USD powinien zakończyć tydzień wyraźnie powyżej poziomu 1,30. Silnym wsparciem jest rejon 1,28. Nie można jednak wykluczyć, że dla bardziej spekulacyjnie nastawionych inwestorów, bardziej opłacalna będzie gra na GBP/USD, co już pokazał dzisiejszy ranek. Konkluzją tego faktu może być korzystna sprzedaż na parze EUR/GBP (tutaj szczyt został już najprawdopodobniej ustanowiony w rejonie 0,95, ale potencjał ruchu spadkowego jest spory (do 0,90 w perspektywie kilkunastu dni).
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.
Źródło: First International Traders Dom Maklerski