Duże spadki na warszawskiej giełdzie

– Inwestorzy skupili się na potencjalnych problemach w branży finansowej, co przełożyło się na spadki spółek z tego sektora. Pojawiały się też opinie, że rynek zaszedł za daleko, a nawet dobre dane makroekonomiczne nie uzasadniają dalszych zwyżek – uważa Marek Rogalski.

Spadki na warszawskiej giełdzie zaczęły się wczoraj już od rana. Wcześniej od zniżek zaczął się handel akcjami w Azji, tak samo otwierały się indeksy w Europie. – Publikacja danych makroekonomicznych dotyczących amerykańskiej gospodarki, a w szczególności sytuacji na rynku pracy, dopełniła dzieła zniszczenia. Skala spadków zdecydowanie się powiększyła – komentuje Roman Przasnyski, główny analityk Gold Finance.

Spośród największych spółek po ok. 3 proc. traciły nasze koncerny paliwowe. Jednak zdaniem analityków nie ma w tym nic dziwnego, skoro ropa staniała wczoraj prawie o 7 proc. Największe banki Pekao i PKO w ciągu dnia traciły po 2 proc., by sesję zakończyć na jeszcze większych minusach, odpowiednio: -4,5 proc. i -6,5 proc. BZ WBK zakończył notowania blisko 6 proc. poniżej kreski.

Roman Przasnyski zwraca uwagę na to, że z takim rozchwianiem cen surowców jak w ostatnich dniach niedawno mieliśmy do czynienia na początku marca. Analityk Gold Finance zastanawia się, czy może to zwiastować koniec wzrostów na giełdach papierów wartościowych. Wtorek zakończył się spadkiem cen ropy typu Brent z 72,69 do 67,6 dol. za baryłkę.

– Ten największy dzienny spadek jest największym od 2 marca wówczas przecena sięgnęła aż 8 proc. – przypomina Roman Przasnyski. Baryłka kosztowała wówczas nieco ponad 42 dol. i do końca sierpnia, w ciągu zaledwie sześciu miesięcy, podrożała o 60 proc. Kontrakty na miedź staniały wczoraj zaledwie o 1,6 proc. Ale, jak tłumaczy Przasnyski, one nigdy nie dorównywały dynamiką ropie naftowej. Zdaniem analityka Gold Finance, wszystko wskazuje na to, że globalna gospodarka powoli wychodzi z recesji. Ale nie ma przeszkód, by surowce trochę staniały.