Dzień Banków Centralnych

Wtorkowa sesja w Stanach to wielokrotne zmiany kierunku indeksów i absolutny brak koncepcji co dalej. N pierwszy rzut oka pozytywnie przedstawiały się dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA, Rynek wtórny to aż 80 proc. rynku hipotecznego, więc potwierdzona dodatnia dynamika sprzedaży drugi miesiąc z rzędu była byczym sygnałem.

Analizując dane skrupulatniej dobry nastrój znikał, ponieważ wzrost sprzedaży wynikał w znacznej części ze spadku ceny. Mediana cen spadła w ciągu roku o 17 proc., a to właśnie ta wartość jest najważniejsza dla poprawy sytuacji wśród kredytobiorców. Wczorajsza publikacja nie oznacza też, że sprzedaż wraca już do trendu wzrostowego. Wynika to z historycznej zależności, w której maj jest uważany za jeden z trzech najlepszych miesięcy w roku na sprzedaż. Taki skomplikowany układ zależności przeszkadzał zarówno popytowi jak i podaży, a S&P500 krążył wokół poziomu neutralnego i tak zakończył dzień. S&P500 znajduje się obecnie tuż poniżej swojej 200-dniowej średniej, którą z impetem przekroczył na początku miesiąca. Byki chcąc potwierdzić istotę tego ruchomego wsparcia pilnie potrzebują wzrostu, a dziś wygenerować go mogłyby jedynie zaskakujące informacje z posiedzenia FED. Bez spektakularnego odbicia trudno będzie zamknąć miesiąc i półrocze na plusie.

Równie niezdecydowanie zachowywał się w rynek na GPW. Początek sesji był na minusie, co było jeszcze konsekwencją wczorajszego spadku i przełamania kluczowej bariery 1920 pkt. Popyt próbował od razu odwrócić sytuację i nawet wypchnął WIG20 na plusy jednak wraz z pojawieniem się większego kapitału rynek momentalnie znalazł się na nowych dziennych minimach. Do poziomu 1800 pkt., a więc dolnego ograniczenia majowej konsolidacji zabrakło  zaledwie kilkunastu punktów. Na szczęście dla byków wtedy sygnał do poprawy sytuacji pojawił się na zachodnich rynkach. To pozwoliło zredukować spadek, ale nadal, choćby do poziomu poniedziałkowego zamknięcia brakowało ponad procenta.

Znów najgorzej spisywał się sektor surowcowy. Na pozycji lidera spadków zmieniały się ORLEN i LOTOS. Słabo wypadał również KGHM na którym spadki byłyby zdecydowanie większe gdyby nie obiecująca niemal 15 proc. lipcowa dywidenda. Przed większymi spadkami powstrzymywał fakt, że stosunkowo dobrze radził sobie sektor bankowy i jednocześnie pojawiała się grupa chętnych na łapanie „spadającego noża”, czyli kupowania akcji po znacznych przecenach w myśl idei, że po większych spadkach musi nastąpić odbicie.

Ponieważ ani dane makro z Europy ani prognoza MFW odnośnie krajowej gospodarki nic nie zmieniły to ostatecznie udało się zakończyć na symbolicznym spadku. Uwzględniając jednak, że obrót był większy od poniedziałkowego i nie udało się wypracować nawet niewielkiego plusa po 6 proc. przecenie można sądzić, że coraz więksi gracze włączają się do gry po stronie podaży. Dziś ponownie bez wewnętrznych impulsów gracze będą czekać na informacje z USA a do tego czasu powinna dominować strona podażowa. Sytuacja zrobi się szczególnie ciekawa w okolicach walki o majowe dołki. Wtedy ewentualna premia za ryzyko kupna będzie dostatecznie duża aby akcjami zainteresowali się gracze, którzy nie wykorzystali lutowo-czerwcowej „hossy”.

Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse