Efekt stycznia czy poszukiwanie straconych złudzeń?

Nic sobie nie zrobiono z nowej odsłony izraelsko-palestyńskiej wojny, traktując ją jako incydent lokalny. Wielu uczestników rynku zgodzi się, że zwyżki te należy traktować z rezerwą (obroty były mizerne, gdyż pokusa przedłużenia sylwestrowej nocy na weekend nieraz zwyciężyła), jednak kto wie, nuż uda się wciągnąć nieco tłumu w grę na efekt stycznia? A może jest to tylko niskonakładowa terapia, mająca ułatwić zapomnienie o nielicznych, ale jakże dotkliwych defektach stycznia (2001, 2008)?

W tym tygodniu wreszcie powracamy do poważnego, regularnego handlu. Początek poniedziałkowej sesji na GPW przebiega pod znakiem nadrabiania zwyżkowych zaległości względem świata. Choć 4,3 proc. wzrostu na indeksie WIG20 brzmi dumnie, to z odważniejszymi zakupami warto się jednak wstrzymać, gdyż szybkie podciągnięcie kursów może być przygrywką do dystrybucji papierów z nieco wyższych poziomów. Nawis podaży akcji może się czaić nie tylko ze strony tych (mniej licznych), którzy uchwycili dołek i mają pokaźne jak na dzisiejsze czasy 15-20 proc. zysku w ciągu 2 miesięcy. Chętniej mogą sypać akcjami ci bardziej liczni, którzy są zmęczeni długotrwałym i silnie ujemnym zwrotem ze swoich inwestycji, ale przymierzają się do ostatecznego ucięcia strat wobec mrocznych prognoz na cały bieżący rok.

Wypadkową tych zmagań popytu liczącego na powrót hossy i podaży przekonanej o powadze panującego kryzysu może być całoroczne bezładne falowanie indeksów, czyli niezbyt lubiana powszechnie konsolidacja. Na pocieszenie: jej zakres będzie dość rozległy. Jednak silne krótkoterminowe ruchy wygenerują liczne fałszywe sygnały rzekomo trwalszej tendencji. Sęk w tym, że twarde dane makroekonomiczne, od których rynki oderwały się w latach 2006-2007, będą trzymać giełdowe wyceny na uwięzi dzięki pełniejszej kalkulacji ryzyka. Bezwładność całego systemu (czyszczenie rynków ze strat opiewających na liczby trzynastocyfrowe, wdrażanie nowych ładów, rządowe plany pobudzenia gospodarek oraz nowa era taniego pieniądza) dopiero po pewnym czasie stworzy fundamenty pod wyczekiwane długoterminowe wzrosty.

Jak na razie pogłoski o śmierci bessy są mocno przesadzone, ponadto nie nastała jeszcze męcząca faza otępienia rynków przy spadającej zmienności i gasnącej skłonności do handlu. Dopiero podczas tego kilkumiesięcznego na ogół etapu pojawiają się oznaki selektywnej akumulacji, a zimny prąd negatywnych informacji zaczyna tajeć za sprawą pierwszych cieplejszych odczytów zwiastujących poprawę. Charakter obecnej recesji w rozwiniętych gospodarkach wskazuje właśnie na takiego rodzaju, rozciągnięty w czasie proces kończenia bessy (w odróżnieniu od ostrych, ale krótkotrwałych recesji typu V).

Niezależnie od nakreślonego powyżej możliwego scenariusza rozwoju wydarzeń, nowy rok przynosi nadzieje na zbawcze działanie zapowiadanych szumnie pakietów ratunkowych. Prezydent-elekt Barrack Obama zdołał jak dotąd obiecać pakiet stymulacyjny opiewający na ok. 800 mld dol. (ósemka i jedenaście zer), do czego dochodzą zapowiedzi ulg podatkowych w wysokości kolejnych 300 mld celem pobudzenia konsumpcji. Wraz z oficjalnie niemal zerowymi dolarowymi stopami procentowymi może to generować spontaniczne zainteresowanie aktywami ryzykowniejszymi, acz posiadającymi większy potencjał wzrostowy (akcje, niektóre surowce). Dlatego uważam, że jeśli nawet będziemy świadkami długiej konsolidacji indeksów, to będzie ona przedzielana gwałtownymi kilkusesyjnymi zrywami. Ale te zapędy będą kontrowane przez podaż na wieść o fatalnych odczytach wszelakich wskaźników aktywności, których wysyp przyniesie bieżący tydzień.

Szczególnie pilnie warto śledzić trajektorie indeksów ISM dla sektora produkcyjnego oraz dla usług. Wskaźniki te zalegają w głębokich terytoriach recesji, jednak w miarę wczesne wychwycenie trwałej zmiany trendu na lepsze (choć jest to niełatwe) może wskazać doskonały długoterminowy sygnał kupna. W najkrótszej perspektywie żywotną kwestią pozostaje rozmiar strat zwłaszcza w sektorze finansowym, czego dowiemy się po wynikach kwartalnych. I właśnie te dokonania władne są odsłonić (bez)zasadność samego efektu stycznia, który przez lata urósł do rangi mitycznej wyroczni.

Bartosz Stawiarski, Wealth Solutions