Przy okazji igrzysk olimpijskich problemy gospodarcze siłą rzeczy schodzą na dalszy plan, więc ekonomiści szukający uwagi mediów starają się w miarę możliwości ogrzać przy ogniu olimpijskim. Powstaje z tej okazji sporo analiz badających wpływ wydarzeń sportowych na gospodarkę kraju organizatora.
Wynik analiz wcale nie jest oczywisty. Przykładowo: badanie wpływu XXVII Igrzysk Olimpijskich w Sydney (2000 rok) na gospodarkę Australii opublikowane przez naukowców z Monash University w Melbourne wykazało uszczuplenie PKB na skutek organizacji olimpiady o 2 miliardy dolarów.
Znacznie ciekawsze od badania wpływu sportu na gospodarkę jest użycie narzędzi ekonometrycznych stosowanych do badania gospodarki, by odpowiedzieć na szereg pytań nurtujących miłośników sportu. Tu ekonomiści mogą mieć pewną przewagę, zwłaszcza że dysponują całkiem pokaźnym zbiorem danych. Okazuje się bowiem, że to, ile kraj jest w stanie zdobyć medali, zależy od tych samych czynników, które determinują jego zamożność. Biorąc oczywiście poprawkę na wielkość państwa, im bogatsi jego obywatele, tym skuteczniejsza w zdobywaniu złotych krążków olimpijska reprezentacja. Co jeszcze wpływa na medalowy sukces?
Ekonomiści Goldman Sachs pokusili się o zbudowanie modelu uwzględniającego także szereg innych czynników. Pod uwagę wzięli: liczbę ludności, liczbę medali zdobytych na poprzedniej olimpiadzie i syntetyczny indeks mierzący warunki dla wzrostu gospodarczego. Dodatkowo uwzględniono to, czy dany kraj jest gospodarzem igrzysk, w których bierze udział, gdyż stwierdzono, że wtedy zdobytych medali jest średnio o 54% więcej. W rezultacie otrzymano hipotetyczną końcową tabelę medalową jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk. Jak na razie prognoza sprawdza się nie najgorzej, chociaż w czołówce zamiast USA są Chiny. Zdecydowanie lepiej niż przewidywano wypadła Japonia, której prognozowano, że nie zdobędzie więcej niż 26 medali, a przekroczyła tę liczbę już po dziesięciu dniach igrzysk. Australia zaś, która miała zdobyć aż 15 złotych medali, zdobyła jak dotąd tylko dwa.
Prognozy dla Polski także okazały się jak dotąd nazbyt optymistyczne. Naszemu krajowi z tytułu potencjału gospodarczego i demograficznego „należy się” 12 medali, w tym 4 złote. Pocieszeniem może być to, że wyniki w siatkówce (jedynej dyscyplinie, w której Polacy od początku są faworytami) wedle badań nie są prawie w ogóle powiązane z poziomem rozwoju danego kraju. Dobitnie pokazała to nam reprezentacja Bułgarii — najsłabiej rozwiniętego kraju UE.
Innym ciekawym zagadnieniem sportowym, które ekonomiści mogą badać, jest sportowa synergia. Chodzi o następujący problem: czy na skutek zjednoczenia państw i wystawienia jednej reprezentacji olimpijskiej medali będzie łącznie mniej, czy więcej? Franc Beckenbauer po wygranym przez Niemców w 1990 roku finale Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej (poprzedzającym o kilka miesięcy zjednoczenie) powiedział: „Mamy już w tej chwili najlepszą drużynę na świecie, a teraz jeszcze dodamy do niej najlepszych graczy z NRD… Szkoda mi wszystkich innych drużyn, ale my po prostu będziemy niezwyciężeni w dającej się przewidzieć przyszłości”.
Historia nie potwierdziła przewidywań Beckenbauera, gdyż zjednoczone Niemcy nie zdobyły jak dotąd tytułu mistrzów świata, ale być może warto trochę zatrzymać się nad argumentacją, którą naszkicował. Wydaje się bowiem całkiem logiczne, że zwiększenie puli talentów, z której można wybierać zawodników do sportów drużynowych, powinno zaowocować wzmocnieniem narodowej reprezentacji. Za sportowym zjednoczeniem przemawiają też inne argumenty. Po pierwsze, zamiast wystawiać kilka reprezentacji i „marnować” środki na trenowanie zawodników, którzy mają minimalne szanse na medal, może warto przeznaczyć wszystkie zasoby na tych najbardziej utalentowanych? Po drugie, może lepiej na przykład, zamiast trenować kilka mocnych reprezentacji w biegu na 200 metrów, zachęcić część zawodników do tego, by wobec silnej konkurencji zdecydowali się trenować bieg na 400 metrów?
Jednak przeciwnicy wystawiania jednej reprezentacji przez grupę krajów (na przykład Unię Europejską) także dysponują dobrymi argumentami. Przede wszystkim narodowa duma ma niebagatelne znaczenie zarówno w trakcie treningu, jak i występu olimpijskiego. A może się okazać, że sportowcy nie będą aż tak skłonni, by dać z siebie wszystko w imię wspólnoty państw, z którą nie czują specjalnej więzi. Inna sprawa to poparcie opinii publicznej dla wydatkowania na sport środków ze wspólnej kasy. W małych krajach sport jest bardzo ważnym elementem tożsamości i są one skłonne wydać na niego większe środki z narodowych budżetów niż w sytuacji, gdyby dorzucały się do funduszu sportowego wspólnoty.
By rozstrzygnąć, kto ma rację, można posłużyć się badaniem opartym na danych historycznych. Za przykład niech posłużą RFN i NRD. Pobieżne spojrzenie na olimpijskie wyniki wskazuje, że zjednoczenie było dla niemieckiego sportu szkodliwe. Niemcy w latach 1992-2012 zdobyły mniej medali niż samo NRD w trakcie pięciu olimpiad w latach 1968-1988. Jednak takie proste zestawienie nie uwzględnia faktu, że w ostatnich latach znacznie trudniej jest zdobyć medal. Do konkurencji o złote krążki włączyły się bowiem nowe państwa, przede wszystkim Chiny, które zaczęły na dobre brać udział w igrzyskach dopiero od czasu XXIII Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 1984 roku.
By lepiej ocenić wpływ zjednoczenia, trzeba porównać, jak wypadają Niemcy w stosunku do innego kraju, który go nie przeżył, a jednocześnie także doświadczył tego, że o medale jest trudniej. Porównanie z Francją lub USA potwierdza jednak początkowy wynik — Niemcy szczególnie źle zniosły wzrost konkurencji o olimpijskie medale, co wskazuje, że zjednoczenie nie przysłużyło się niemieckiemu sportowi. Korzyści widać tylko w sportach drużynowych, takich jak hokej.
Ten przykład można oczywiście kwestionować, zwracając w szczególności uwagę na to, że nieprawdopodobne wyniki sportowców z NRD (jak na przykład drugie miejsce pod względem liczby zdobytych medali na XXI Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu w 1976 roku) były w znacznej mierze rezultatem zinstytucjonalizowanego dopingu, którego to procederu szczęśliwie po zjednoczeniu zaniechano. Nie zmienia to jednak faktu, że wobec pomysłów wystawiania przez kilka krajów jednej reprezentacji także ekonomiści doradzają zdrowy sceptycyzm.
Źródło: Wealth Solutions