Euler Hermes: Na Dolnym Śląsku i w Opolszczyźnie upadają firmy budowlane i dystrybucyjne

Do końca lipca w województwie dolnośląskim sądy ogłosiły upadłość 47 przedsiębiorstw. Jest to liczba porównywalna jedynie z województwem śląskim (56) czy mazowieckim (103), ale trzeba pamiętać, iż wynika ona z dużego potencjału gospodarczego województwa: nie tylko z dużej liczby już działających w województwie przedsiębiorstw, ale także firm nowopowstających (a jak wiadomo pewien ich odsetek kończy działalność bez powodzenia).

Na liście bankrutów widoczne są dwie tendencje: pierwsza to duża liczba firm związanych z budownictwem (16, w tym 7 firm wykonawczych) a druga to znaczny udział w statystyce upadłości hurtowni, w tym nie tylko budowlanych, ale także np. spożywczych. Kłopoty sektora związanego z budownictwem – zarówno firmy wykonawcze (częściej wyspecjalizowane, np. w instalacjach sanitarnych niż ogólnobudowlane), jak i produkujących na jego potrzeby (np. wyrobów z tworzyw sztucznych czy elementów metalowych). Przyczyną tego zjawiska jest m.in. efekt ciężkiej zimy, zastopowanie prac i brak dopływu gotówki dla sektora przez ponad trzy miesiące. Spadek produkcji sprzedanej budownictwa w I półroczu według danych z GUS wyniósł w województwie dolnośląskim średnio ok. 12% r/r, czyli jest wyraźnie wyższy niż średnia dla całego kraju (wynosząca jedynie -6%), przy czym największy spadek był w robotach wykończeniowych i specjalistycznych robotach budowlanych. Większe problemy sektor budowlany przeżywał jedynie w woj. zachodniopomorskim i warmińsko-mazurskim, mających przecież znacznie mniejszy potencjał i portfel inwestycji.

W województwie opolskim oficjalne publikacje urzędowe odnotowały do końca lipca jedynie 5 upadłości. Nie ma w tym nic dziwnego – jest to województwo o mniejszym potencjale produkcyjnym niż sąsiednie dolnośląskie. Świadczy o tym m.in. struktura demograficzna: na opolszczyźnie niemal taka sama część populacji mieszka w miastach jak i na wsi, podczas gdy w dolnośląskim mieszkańców miast jest 2,5 raza więcej niż zamieszkujących na terenach wiejskich. Stąd mocna pozycja w woj. opolskim branż związanych z przemysłem spożywczym. Z uwagi na małą podstawę – tylko kilka upadłości, trudno wskazywać tendencje sektorowe, trzeba natomiast zauważyć, iż największa w regionie upadłość miała miejsce właśnie na opolszczyźnie – firma o obrocie ponad 55 mln złotych, zatrudniająca jeszcze w 2008 roku ponad 550 osób. Pewną wspólną cechą obydwu wspomnianych województw są pojawiające się w nich upadłości firm związanych z przemysłem włókienniczym oraz wyrobów ceramicznych (nie są liczne, aczkolwiek bardzo rzadko spotykane w innych regionach kraju).

W pierwszej dziesiątce bankructw we wspomnianych województwach były firmy o obrotach od 12 do 55 milionów złotych, zatrudniające średnio ok.140 osób. Łącznie obroty wszystkich firm, których upadłość w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku ogłosiły sądy (w trakcie publikacji są orzeczenia z omawianego okresu) można ostrożnie szacować na ponad 380 milionów złotych.

Odbiorcy z obydwu województw są zdyscyplinowanymi płatnikami – bez opóźnień regulują w ciągu ostatnich dwóch lat ponad 80% zobowiązań (badana co miesiąc grupa ok. 5,8 tys. przedsiębiorstw generujących należności w zależności od miesiąca na kwotę 1,1 mld zł). Pod tym kątem wyprzedzają odbiorców z sąsiednich regionów Polski, gdzie co prawda obecnie panuje podobna dyscyplina płatnicza, ale kilka-kilkanaście miesięcy temu była ona zdecydowanie gorsza (co przekłada się na większą w nich wartość mocno opóźnionych przez odbiorców zobowiązań).

Perspektywy

O perspektywach rozwoju regionu świadczyć mogą także tendencje na rynku pracy, a te są ostatnio (po I kwartale br.) pomyślne w obydwu województwach. Znacznie więcej osób wyrejestrowuje się z list bezrobotnych, niż się na nie wpisuje (jak podał GUS w czerwcu 23,7 tys. osób wyrejestrowanych wobec 17,8 tys. nowo zarejestrowanych w dolnośląskim, na opolszczyźnie odpowiednio 7,7 tys. wyrejestrowanych wobec 6,1 tys. nowo zarejestrowanych). Martwić może jedynie, to, iż w woj. opolskim ponad 83% bezrobotnych było na koniec czerwca bez prawa do zasiłku (czyli pozostawało przez długi okres czasu bez pracy – co świadczyć może o małej podaży nowych miejsc pracy) – na podobnym poziomie wskaźnik ten kształtuje się w woj. wschodnich. Wynikać to może jeszcze z koniunktury, jaka kształtowała się w regionie na wiosnę, jak wynika z danych GUS podczas gdy w woj. dolnośląskim wzrost przychodów był wyższy od wzrostu kosztów, to w woj. opolskim średnie przychody spadły przy jednoczesnym wzroście kosztów (podobna sytuacja miała miejsce jedynie w woj. łódzkim). Może to oznaczać, iż biznes w woj. opolskim jest we wcześniejszej fazie cyklu – stąd mniejsza ilość nowych inwestycji i w ślad za tym nowych miejsc pracy.

Region południowo-zachodni Polski ma nie tylko silne więzi historyczne, ale także uzupełnia się w sposób naturalny: w województwie dolnośląskim mamy chyba najbardziej wszechstronną koncentrację przemysłu w kraju, natomiast na opolszczyźnie gospodarka ma charakter bardziej ekstensywny, nie trafia tutaj tak wiele inwestycji a istotną rolę ma gospodarka rolno-spożywcza. O tym, iż przemysł dolnośląski ma się lepiej świadczy m.in. mniejszy odsetek w statystyce bankructw dużych firm produkcyjnych, w tym licznie upadających w ubiegłym roku firm związanych z motoryzacją. Maszynowych i generalnie produkujących wyroby metalowe. Nadzieję budzą nowe inwestycje, w tym jedna z największych fabryk produkujących szyby samochodowe. Natomiast niepokoić może sytuacja dystrybutorów-hurtowników, których gorsza płynność finansowa w dłuższej perspektywie odbić się może na kondycji producentów, w tym m.in. art. budowlanych, elektrycznych czy spożywczych – uważa Tomasz Starus, Główny Analityk i Dyrektor Działu Oceny Ryzyka w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler Hermes.

Źródło: Euler Hermes