Euroobligacje także dla Polski albo będzie weto

Przed planowaną na niedzielę wizytą Donalda Tuska w Brukseli, gdzie ma być dyskutowana sprawa euroobligacji, prominentny europoseł PO ujawnił nam rozwiązanie, które oddaliłoby widmo zrujnowania polskiej gospodarki przez emisję europejskich papierów dłużnych.

– Powinniśmy zabiegać o uzyskanie dostępu do euroobligacji także dla krajów takich jak Polska, które nie są w strefie euro. A jeśli się nie da, to projekt trzeba zablokować – mówi „Polsce” Jacek Saryusz-Wolski, szef Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego.

Euroobligacje mają szansę stać się wspólnym europejskim pomysłem na walkę z kryzysem. Tak przynajmniej przedstawił pomysł ich wprowadzenia wpływowy włoski polityk Romano Prodi, którego kraj obok Francji, Hiszpanii i Grecji bardzo skorzystałby z emisji eurooblogacji.

Ostatnio nawet niechętni tej koncepcji Niemcy zaczynają zmieniać stanowisko. Minister finansów Peer Steinbrueck zaczął dopuszczać możliwość stworzenia wspólnego rynku obligacji dla strefy euro. Pomysł ten popiera także Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Wejście przez Polskę do grona państw objętych euroobligacjami jest możliwe. Nasz kraj już teraz emituje „zwykłe” obligacje denominowane w euro, więc z obsługą euroobligacji nie powinno być żadnych problemów.

– Technicznie jest to możliwe. Pytanie tylko, czy kraje strefy euro zgodziłyby się na zagwarantowanie naszej transzy euroobligacji – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.

Jeśli państwa strefy euro nie chciałyby dać nam takich gwarancji, polskie euroobligacje trzeba byłoby dodatkowo ubezpieczyć od ryzyka niewypłacalności Polski. A to podniosłoby ich koszt. – W naszym przypadku dodatkowym czynnikiem ryzyka jest również niestabilny kurs euro – podkreśla Wiśniewski.

Wprowadzenie wspólnych papierów dłużnych tylko dla strefy euro zaostrzyłoby, już i tak mocną, konkurencję na rynku obligacji państwowych. – Euroobligacje spowodowałyby też ogromne kłopoty ze sprzedażą polskich papierów dłużnych – mówi Piotr Kuczyński, analityk z firmy Xelion.

W tym roku Skarb Państwa będzie musiał pożyczyć aż 155 mld zł, z czego 100 mld zł pójdzie na tzw. zrolowanie długu, czyli spłatę zadłużenia z poprzednich lat nowym kredytem. Kraje Unii z euroobligacji chcą finansować swoje deficyty budżetowe oraz szybko rosnący dług publiczny.

Często chodzi tutaj o gigantyczne kwoty. W Niemczech rząd federalny chce w tym roku pożyczyć nawet do 50 mld euro, z czego ponad 30 mld ma pójść na działania antykryzysowe.
Te właśnie pakiety ustaw, stymulujące gospodarki narodowe, pochłoną w tym roku gigantyczne kwoty. Sęk w tym, że najpierw trzeba te pieniądze pożyczyć.

Strefa euro mimo szybko postępującej recesji (za wyjątkiem Słowacji, która przyjęła wspólną walutę w styczniu) jest uważana za region stabilniejszy finansowo niż kraje Europy Środkowo-Wschodniej.

To oznacza, że za nasze obligacje rząd będzie musiał zaoferować oprocentowanie wyższe o co najmniej 1-2 pkt proc. niż w przypadku strefy euro. Bogate kraje Europy Zachodniej będą więc pożyczać tanio, zaś te biedniejsze poza strefą euro – wydadzą na to samo o wiele więcej.
Odradza to obawy przed stworzeniem Europy dwóch prędkości.

– Nie sądzę, by zagrożenie to było realne, choć faktem jest, że różne kraje UE w różny sposób znoszą kryzys, który mocno uwypuklił zacierające się powoli różnice między krajami starej i nowej Unii – mówi Saryusz-Wolski.

Jakie są szanse, że polski plan obrony przed euroobligacjami tylko dla krajów ze strefy euro zyska poparcie innych członków wspólnoty? Spore.

– Poza nienależącymi do strefy euro krajami UE Polska ma naturalnych sojuszników także w Niemczech, Skandynawii i krajach Beneluksu, których obligacje straciłyby na wartości po wprowadzeniu wspólnego rynku unijnego – mówi „Polsce” szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz, zastrzegając, że Unia powinna wypracować wspólną strategię walki z kryzysem bez naruszania wspólnego rynku europejskiego i zasad wolnorynkowych.

– Na szczęście Unia przekonuje się, że albo będziemy solidarnie walczyć z kryzysem, albo dopadnie on każdego po kolei – mówi Jacek Saryusz-Wolski.

Jakub Mielnik, Tomasz Dominiak