Europejskie banki gwałtownie tną stopy

Tego właśnie oczekiwano. ECB poszedł jeszcze dalej, bo stopy obniżył nie o 50 pb., jak oczekiwano, a o 75 pb. (do 2,5 procent). Po pobudce w USA indeksy znalazły się jednak bardzo szybko w obszarze wartości ujemnych, ale pozytywne rozpoczęcie sesji w USA umożliwiło neutralne zamknięcie sesji.

Publikowane w czwartek w USA dane makro były niejednoznaczne. Ilość noworejestrowanych bezrobotnych była mniejsza niż oczekiwano (z 529 na 509 tys.), ale to niespecjalnie dziwi, bo w okresie świątecznym taki spadek zupełnie o niczym nie mówi. Poza tym średni 4. tygodniowa wzrosła do poziomu z 1982 roku. Dużym pozytywem było to, że działania rządu i Fed odnoszą skutek: w zeszłym tygodniu cena kredytu zanurkowała. 30. letni kredyt oprocentowany jest średnio na 5,53 proc., czyli sporo niżej niż rok temu (5,97 proc.). Jednak zamówienia fabryczne spadły w październiku o 5,4 procent, a dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku zostały zweryfikowane w dół do – 6,9 proc. Właśnie po tych danych wywróciły się ceny ropy (spadek o 7 procent) i miedzi (spadek o ponad 5 procent). Tylko złoto praktycznie nie zmieniło ceny. Tym razem była to reakcja całkowicie fundamentalna, niemająca nic wspólnego z zachowaniem rynku walutowego.

Informacje ze spółek bykom nie pomagały. Większą niż oczekiwano sprzedażą w ostatnim miesiącu pochwalił się Wal-Mart, ale jak to już wiele razy przypominałem: to nie jest pozytyw, bo sprzedaż w tej sieci zwiększa się kosztem drożnych sklepów, czyli konsumenci biednieją. Bez Wal-Mart sprzedaż w sklepach otwartych co najmniej rok spadła w listopadzie aż o 7,8 procent. Poza tym dowiedzieliśmy się, że AT&T zwolni 12 tysięcy pracowników, DuPont obniża prognozy zysku, a AMD prognozy sprzedaży. Traciła też Adobe, która już w środę po sesji obniżyła prognozy. W czwartek obniżył też prognozy Merck, co mogło szczególnie niepokoić, jako że sektor producentów leków uważany jest za bezpieczny nawet w czasie recesji.

Rynek akcji od początku sesji nie bardzo chciał spadać. Sama przecena surowców powinna była obniżać indeksy, Do tego dochodziły słabe dane makro i słaba sprzedaż detaliczna. Oprócz spadku ceny kredytu (o czym zresztą według mnie rynek wiedział już parę dni temu) dosłownie nic nie sprzyjało bykom, a jednak indeksy spadały bardzo niechętnie. Tak było do rozpoczęcia ostatniej godziny sesji, bo wtedy podaż przycisnęła rynek. Pretekstem była wypowiedź Ronalda Gettelfingera, prezesa United Auto Workers (związki zawodowe sektora producentów aut). Powiedział on komisji senackiej, że bez pomocy rządu General Motors nie przetrwa do końca tego miesiąca. Indeksy spadły po około 3 procent, co było logiczną reakcją na całość otrzymywanych informacji, ale nie jest najmniejszym prognostykiem na dzisiaj.

GPW rozpoczęła czwartek bardzo dynamicznym wzrostem. Duże wzrosty indeksów w Europie w ciągu 30 minut doprowadziły do odrobienia całych, ponad dwuprocentowych strat ze środy, a potem WIG20 popędził wyżej. Najsilniejsze były banki pod wodzą Pekao i PKO BP, ale drożał również sektor surowcowy (szczególne mocno Lotos) mimo kolejnych spadków ceny ropy. Po pobudce w USA, kiedy kontrakty na amerykańskie indeksy szybko spadały, a europejskie indeksy zabarwiły się na czerwono, również WIG20 osunął się, ale nadal rósł całkiem wyraźnie. Wystarczyły nieco lepsze od prognoz dane z rynku pracy w USA (dane kompletnie bez znaczenia z powodu święta) i WIG20 znowu rósł ponad dwa procent. Nasi gracze całkowicie lekceważyli to, co działo się w Europie i w USA. Potem, kiedy indeksy na innych giełdach zawracały u nas doszło do małej euforii i WIG20 wzrósł o 3,8 procent. Co bardziej istotne wzrósł na dużych obrotach. Jak widać OFE rzeczywiście kupują. Rzeczywiście, bo sporo o wzroście zakupów OFE w październiku i listopadzie pisze ostatnio prasa. To powinno zapowiadać, że jeszcze w następnym tygodniu indeksy mogą rosnąć. Przedświąteczny jest problemem – w piątek 19. wygasa grudniowa sesja kontraktów…

Piotr Kuczyński
Główny Analityk