Expander: Giełdy rosną, negując istnienie ryzyka

Indeks WIG20 zyskując 1,9 proc. osiągnął 3549,33 pkt. i ustanowił nowy rekord hossy. Obroty na największych spółkach sięgnęły 1,28 mld zł. 352 mln przypadły na samo Pekao, na którym miała miejsce wymiana pół miliona akcji. Nowe astronomiczne poziomy osiągnęły także WIG (55431,48 pkt po wzroście o 1,59 proc., obroty przekroczyły 2 mld) i MIDWIG (4282,3 pkt) , jak również niektóre indeksy sektorowe (WIG-Banki i WIG-Budownictwo).

Polski rynek zdominowały emocje i ze swoją skalą wzrostów znacznie wychylił się przed większość parkietów światowych. Kupuje się bez opamiętania akcje banków przewartościowane przynajmniej o kilkanaście procent, nie mniej zaskakująca jest wczorajsza zwyżka TP SA o niemal 5 proc. mimo groźby nałożenia 350 mln kary, prognozy mniejszych zysków w br. (1,7 mln czyli 1,21 zł na akcję) oraz zapowiedzi obniżania cen, nie mówiąc o systematycznej utracie rynku.

Należy przypuszczać, że wczoraj w niewielkim stopniu rękę do wzrostów przyłożył zagraniczny kapitał spekulacyjny, jednak motorem napędowym wzrostów pozostają krajowe fundusze. Tezę o udziale zagranicy wspiera zachowanie złotego, który rozpoczął czwartek od znacznego umocnienia do głównych walut. Dolar otworzył się z luką po 2,996 po czym spadł aż do 2,983. Po zamknięciu sesji na GPW złoty jednak powrócił do poziomu otwarcia. Podobnie zachowywało się euro, które powróciło na 3,90 mimo spadku w ciągu dnia aż do 3,885.

Umocnienie złotówki można tłumaczyć dobrym nastawieniem zagranicy do rynków wschodzących, a także brakiem podwyżki stóp procentowych (droższe papiery dłużne). Uważam że brak podwyżki jest błędem, jeśli oczywiste jest gwałtowne przyspieszenie inflacji, wynikające nawet z projekcji. Głosujący za podwyżką czterej członkowie RPP po raz drugi z rzędu minimalnie przegrali wobec 6 głosów optujących za utrzymaniem stóp. Historia pokazuje, że brak wyprzedzających podwyżek wymusza niejako ściganie inflacji i w ostatecznym rozrachunku stopy trzeba podnosić bardziej gwałtownie, ryzykując silne schłodzenie gospodarcze.

W USA mieliśmy kolejną sesję wzrostów, a nowa świecka tradycja ustanawiania rekordu przez indeks DJIA została podtrzymana (zwyżka o 0,4 proc. do 12673 pkt). Tym razem postanowiono się zachwycić minimalnie lepszymi od prognoz danymi o wskaźniku mierzącym napięcia inflacyjne w USA PCE (0,1 proc. wobec oczekiwań 0,2). Zignorowano natomiast rozczarowujący odczyt indeksu aktywności w przemyśle ISM, który zamiast 51,3 wyniósł 49 pkt (poziom 50 oddziela rozwój od regresu).

Rozbrzmiewały także echa wyższego odczytu PKB za IV kwartał, przypomnijmy, że było to 3,5 proc. zamiast oczekiwanych 3 proc. Tylko że duży wpływ na ten stan rzeczy miała ponownie konsumpcja przewyższająca wydatki, a więc zadłużenie społeczeństwa amerykańskiego dalej pęcznieje w niewyobrażalnej skali. Wczoraj Departament Handlu poinformował, że stopa oszczędności Amerykanów (będąca właśnie różnicą między dochodem po opodatkowaniu i wydatkami) wyniosła w ubr. minus 1 proc., najniżej od…. 74 lat czyli od czasu Wielkiego Kryzysu. Stopa ta utrzymuje się poniżej zera już od 21 miesięcy i jak widać rynek sobie z tego nic nie robi. Do czasu.

Dzisiaj o 14:30 poznamy w USA raport z rynku pracy, w tym najważniejszą dla rynków styczniową stopę bezrobocia (szacuje się że utrzymała się na bardzo niskim poziomie 4,5 proc.) oraz zmianę zatrudnienia w sektorze pozarolniczym (nonfarm payrolls) ocenianą na 150 tys. miejsc. O 16 natomiast zamówienia fabryczne za grudzień (progn. 1,5 proc.) oraz indeks nastrojów Uniwersytetu Michigan za styczeń.

Giełdy azjatyckie dają mieszane sygnały: Szanghaj spada o ponad 4 procent, natomiast Kospi w Korei Płd. rośnie o 2,1 proc. Trudno jednak oczekiwać dalszych zwyżek na GPW, a w najbliższych dniach dużym sukcesem będzie utrzymanie astronomicznych poziomów indeksów. Na pewno prędzej czy później zagości na parkietach dawno nieobecny czynnik strachu, tym bardziej że ostatnie zwyżki są na wyrost i w opozycji do licznych zagrożeń.