Mimo spadków na rynku giełdowym złoty wczoraj zdołał się umocnić w relacji do głównych par walut. Notowaniom krajowej waluty pomogło lekkie osłabienie amerykańskiego dolara. EURUSD zyskał na wartości głównie za sprawą informacji z Wielkiej Brytanii i strefy Euro. Po odtajnieniu protokołu z posiedzenia Banku Anglii okazało się, że podwyżka stóp procentowych w maju do 5,5% miała miejsce za sprawą jednomyślnej decyzji, a część członków rozważała wręcz podwyżkę o 50 p.b. Informacje te umocniły kurs GBPUSD nawet do 1,9893, co przełożyło się również na wzrost notowań EURUSD do 1,3499. Zamówienia w przemyśle w strefie Euro wzrosły 8,0% r/r w marcu. Tak pozytywne dane makroekonomiczne sprawiają, że oczekiwania co do dynamiki wzrostu PKB są wyższe i wzrasta prawdopodobieństwo kolejnych podwyżek stóp procentowych. W czwartek rano jednak zarówno euro, jak i dolar umacnia się lekko do złotego i za te waluty płacić musimy odpowiednio 3,7851 i 2,8123.
W Stanach Zjednoczonych przez większą część handlu przewagę mieli kupujący, którzy kupowali akcje pod wpływem kolejnych doniesień z rynku fuzji i przejęć. Sekretarz Skarbu Henry Paulsen powiedział, że kryzys na rynku nieruchomości dobiegł zakończeniu, co utwierdziło giełdowych graczy w dobrych nastrojach. Jednak w końcowych godzinach notowań komentarze Alana Greenspana odnoszące się do sytuacji na chińskiej giełdzie wywołały przecenę i ostatecznie indeksy zakończyły dzień pod kreską. Dow Jones stracił 0,11%, S&P500 0,12%, a Nasdaq Comp. zakończył notowania o 0,42% niżej. Lekkie zniżki kursów były również udziałem giełd azjatyckich, zatem negatywna atmosfera może również przenieść się na rodzimy parkiet. W trakcie dnia spodziewałabym się jednak odbicia i powrotu do wzrostów cen akcji. Wiele oczywiście będzie zależeć od danych makroekonomicznych, których dzisiaj mamy prawdziwy wysyp. O godzinie 10.00 poznamy wartość indeksu Ifo z Niemiec, a już o 14.30 napłyną pierwsze w tym tygodniu dane z USA: zamówienia na dobra trwałego użytku oraz liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Największe znaczenie jednak będą miały dane z rynku nieruchomości – wielu decydentów próbuje przekonać inwestorów, że kłopoty w tym segmencie Stany Zjednoczone mają już za sobą, dlatego też sprzedaż domów na rynku pierwotnym będzie w pewnym stopniu weryfikacją ich słów.