Mimo dobrych perspektyw rozwoju gospodarczego w Azji niższy popyt ze strony USA może ograniczyć zbyt tamtejszym przedsiębiorstwom. Na koniec sesji Nikkei spadł o 1,9% przełamując ostatnie wsparcia dające nadzieję na powrót do wzrostów a koreański Kospi zniżkował o 2,7% silnie reagując na spadki za oceanem jak również na niższe notowania surowców w Szanghaju. Za tonę miedzi z dostawą w sierpniu płacono o 4% mniej niż wczoraj a ceny aluminium spadły o 2%.
Notowania indeksów amerykańskich również zakończyły się na minusie, choć podczas sesji spadki były silniejsze i sięgały 1%. Na zamknięciu DJIA obniżył się o 0,4% S&P500 o 0,1% a Nasdaq spadł o 0,3%. Rano kontrakty terminowe na indeksy amerykańskie utrzymywały się na niewielkim plusie, lecz to wcale nie oznacza powrotu do wzrostów na rynkach akcji. Perspektywa podwyżek stóp procentowych przekłada się na spadki cen obligacji. Rentowności 2-letnich papierów skarbowych wzrosły do poziomu 4,99% a spread w stosunku do obligacji 10-letnich zmniejszył się do 1-2 pb, co grozi odwróceniem krzywej rentowności co w konsekwencji zwykle zapowiadało recesję. Trudno zatem szukać optymizmu przed rozpoczęciem sesji europejskich.
EUR/USD konsoliduje się po wczorajszym spadku ponad poziomem 1,28. Jeśli dziś dojdzie do dalszego umacniania się dolara to coraz bardziej realny staje się test poziomu 1,27 – dolnego ograniczenia 3-tygodniowej korekty na tej parze. Aprecjacja dolara oddziałuje negatywnie na naszą walutę. O godz. 7.40 za euro płaci się 3,97 zł a za amerykańską walutę blisko 3,10 zł.
Dziś nie ma istotnych publikacji makroekonomicznych. Jednak w obecnej sytuacji byle pretekst wystarczy aby wywołać kolejną falę spadków, choćby popołudniowa informacja o zmianie zapasów paliw w USA, czy też dzisiejsze wystąpienie szefa FED z Atlanty. Silny dolar, wzrastające rentowności obligacji (zwłaszcza o krótkim terminie do wykupu) i spadki na rynkach akcji świadczą o tym, że inwestorzy poważnie potraktowali słowa Bena Bernanke. Z drugiej strony, retoryka jaką posłużył się szef Rezerwy Federalnej może skutecznie zahamować wzrost oczekiwań inflacyjnych a w konsekwencji silne podwyżki stóp procentowych mogą być zbędne. Wiele zależy również od stabilności cen na rynku towarowym a zwłaszcza paliw. Zbliża się przecież okres huraganów w Stanach Zjednoczonych.
Przyszłotygodniowe dane o amerykańskiej inflacji będą zatem bacznie obserwowane w kontekście zacieśniania polityki pieniężnej przez FED. Wobec tak zdecydowanej postawy szefa amerykańskiego banku centralnego wszelkie objawy zagrożenia inflacyjnego będą przyczyną kontynuacji obecnie panujących na rynkach trendów.
Michał Kowalski, Analityk w firmie Expander