Wzrost chińskiego PKB wyniósł w IV kwartale 11,2%
Grudniowa sprzedaż detaliczna w Polsce zwiększyła się o 12,5%
Niemiecki indeks IFO za styczeń wypadł lepiej od oczekiwań
Sprzedaż domów i ich ceny na rynku wtórnym w USA grudniu rozczarowały
Cotygodniowy raport o liczbie nowych bezrobotnych przyniósł dobre wiadomości
Diagnoza sytuacji na rynkach finansowych
Rzadko na giełdach zdarzają się takie zwroty akcji, jakich jesteśmy świadkami w ostatnich dniach. Dla „rasowych” spekulantów to znakomita okazja do poszukiwania zysków, ale dla inwestorów o dłuższym horyzoncie inwestycyjnym to spory kłopot. Oczywiście można zamknąć oczy i nie patrzeć na to, co się dzieje, ale z drugiej strony prawie każda sesja ma znaczenie z punktu widzenia koniunktury w dłuższym terminie. Trudno też ignorować zmiany, które jednego dnia swoimi rozmiarami sięgają jednej trzeciej prognozowanej na cały rok zmiany rynku. Większość optymistów twierdziła u progu tego roku, że giełda zyska 10-15%. Taka obserwacja potwierdza również wyjątkowość obecnych wydarzeń. Ogromna zmienność jest przy tym kłopotem przy interpretacji zachowań rynku. Chodzi głównie o zmienność nastrojów i sposobów interpretacji napływających na rynek danych. Dobrym przykładem był choćby chiński PKB za IV kwartał. Jeszcze kilka dni temu zniżki w Azji wiązano między innymi z przekonaniem, że w tym roku chińska gospodarka będzie słabnąć. Wczoraj już tych obaw nie było widać. Natomiast przeważało zadowolenie z dobrej kondycji gospodarki w ostatnich trzech miesiącach 2007 r., choć tak naprawdę to już historia. Podobnie było ze sprzedażą domów w Ameryce na rynku wtórnym. Jeszcze kilka dni temu wyraźnie gorsze od spodziewanych informacje wywołałyby solidną przecenę. Wczoraj przyjęto je dosyć spokojnie. Nie przejęto się też spadkiem cen domów, choć to w najbliższych miesiącach będzie kluczowa dana z punktu widzenia oddziaływania rynku nieruchomości na gospodarkę USA. Potężne rozchwianie widoczne było również na rynku obligacji. W Stanach Zjednoczonych rentowność 10-latek poszła w górę aż o 0,2 pkt proc. Znacznie zmniejszyła się różnica między rentownością obligacji na rynkach wschodzących oraz dojrzałych. Stało się tak po tym, jak w środę osiągnęła najwyższy poziom od lipca 2005 r.
Mimo, że kończący się tydzień był bardzo ubogi w dane makroekonomiczne, to jednak dostarczył ciekawych sygnałów inwestorom. Nie zmieniają one diametralnie spojrzenia na giełdy, ale mogą skłaniać do zastanowienia nad weryfikacją wcześniejszych pesymistycznych scenariuszy. Czy są ku temu powody? Pierwszy czynnik to mocne cięcie stóp procentowych w Ameryce. Spowodowało, że realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji, stały się ujemne. Taka sytuacja jest charakterystyczna dla bardzo silnego spowolnienia, kiedy inflacja nie stanowi większego zagrożenia. Teraz wzrost cen w gospodarce USA jest wciąż wysoki, a mimo to zaryzykowano tak odważną decyzję. To potwierdzenie, że gospodarka znajduje się w solidnych opałach. Jednocześnie dość szybko rozwiały się nadzieje na skoordynowaną akcję największych banków centralnych. Ze strony Europejskiego Banku Centralnego płyną zdecydowane sygnały, że na żadne cięcie stóp procentowych nie zanosi się. Trudno też liczyć na to, że dalsze obniżki kosztów pieniądza w Stanach Zjednoczonych mogą przynosić wyraźne efekty. Rentowność długoterminowych obligacji spadła już tak mocno, że ma coraz mniej miejsca na dalszy ruch w dół. Dochodowości 10-latek coraz bliżej do poziomu, na jakim była, gdy stopy procentowe wynosiły 1%. W przypadku 30-latek była w środę najniższa w historii. Zyskowność długoterminowych papierów skarbowych stanowi punkt odniesienia dla oceny atrakcyjności wycen akcji, a jednocześnie wyznacza koszty oprocentowania kredytów hipotecznych.
Ciekawa jest sytuacja, jeśli chodzi o różnicę między stopą zysku w Ameryce (obliczana jest jako odwrotność wskaźnika cena/zysk) a rentownością 10-letnich obligacji. Ta dysproporcja wyznacza w pewnym uproszczeniu premię za inwestowanie w akcje. Obecnie jest tak wysoka, jak nie była w obecnej dekadzie. To z jednej strony może zachęcać do kupna akcji, z drugiej odzwierciedla oczekiwanie na pogorszenie zysków spółek. To się właśnie dzieje, co oznacza, że przy tych samych cenach akcji wskaźniki wyceny pójdą w górę, a przez to zmniejszy się wspomniana różnica stopy zysku i rentowności obligacji. By jednak wysokość premii za ryzyko mogła mocniej oddziaływać na decyzje inwestorów musi na horyzoncie pojawić się perspektywa zatrzymania spadku zysków. Mocno zmniejszone prognozy wzrostu zysków na pierwszą połowę tego roku w USA skłaniają pod tym względem do ostrożności. Może się okazać, że aktualna atrakcyjność wycen jest złudna.
W całej sprawie rośnie więc znaczenie kierunku ruchu na rynku obligacji. Wzrost rentowności w tej chwili mógłby się stać czynnikiem, który pogrążałby ceny akcji. Działoby się tak ze względu na pogarszającą się relację między stopą zysku i rentownością. W tym kontekście dobre dane o liczbie nowych bezrobotnych i kolejny spadek liczby osób pobierających zasiłek nie są aż tak pocieszające, gdyż sprzyjają podnoszeniu się zyskowności papierów skarbowych.
Dziś na rynkach
25 I 2008 r.
Grudniowa inflacja w Kanadzie
Lutowy indeks Gfk w Niemczech