Expander: Muśnięty szczyt indeksu WIG20

Przyzwoite zwyżki głównych parkietów azjatyckich stworzyły rano dobry grunt pod wysokie otwarcie giełd europejskich. WIG20 rozpoczął sesję od poziomu 3548 pkt, czyli niemal 1 proc. ponad wtorkowym zamknięciem. Po krótkim osuwaniu przystąpiono do zakupów, przy czym styl tych zakupów od początku kazał wątpić w powodzenie przedsięwzięcia. Koszykowe transakcje za niewielki kapitał wraz z biernością podaży pozwoliły na wyciągnięcie indeksu ponad rekord z końca stycznia. Szczyt poprawiono ledwie o sześć punktów, a ruchu tego nie poparł poważny atak popytu. Efekt: osuwanie zakończone słabiutkim zamknięciem (3531,5 pkt), które wymazało niemal cały środowy wzrost. Cel medialny jednak osiągnięto, gdyż w chwilę po wyznaczeniu szczytu w portalach informacyjnych rozpoczęło się celebrowanie sukcesu. Jedynym czynnikiem usprawiedliwiającym ten wyskok były bardzo dobre dane o zamówieniach przemysłowych w Niemczech za luty. W południe podano, że wzrosły one aż o 3,9 proc. m/m (progn. 0,6).

Zryw kupujących był jednak mało wiarygodny również z tego względu, że odbył się przed publikacją ważnych danych z USA. Okazało się, że zarówno dynamika zamówień fabrycznych za luty (1 proc. zamiast prognozowanych 2), jak i marcowy indeks ISM w sektorze usług (52,4 wobec oczekiwań 55,5) rozczarowały. Stworzono mniej miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Jedynym pocieszeniem był raport Challengera o niskiej liczbie planowanych zwolnień.

Od dawna wiadomo, że kondycja amerykańskiej gospodarki mizernieje w oczach, jednak armia zaklinaczy wiecznych sukcesów skupiona m. in. wokół szefa FED B. Bernanke osiąga zamierzony efekt. Rynki finansowe trzymają się wysoko pośród powszechnej negacji scenariusza recesyjnego. Wczoraj za Atlantykiem również zdołano wypracować symboliczne wzrosty. Tak jakby czarodziejską różdżką wymazano początek spadków cen nieruchomości, kruszącą się jakość kredytów i czytelne sygnały, że dynamika zysków korporacji minęła swój cykliczny wierzchołek. Nauka z końca lutego znów poszła w las, zatem w najmniej oczekiwanym momencie pojawi się boleśniejsza i bardziej rozciągnięta w czasie spadkowa lekcja nr 2.

Trwające niemal miesiąc dynamiczne zwyżki na rynkach wschodzących należy łączyć z sytuacją na giełdach towarowych. Ropa naftowa pośród zaogniającej się sytuacji wokół Iranu poszybowała ostatnio niemal do 70 dol. (gatunek brent), wzmagając popyt na spółkach z branży paliwowej. Łagodniejszy ton na linii Londyn-Teheran i wczorajsze deklaracje irańskiego prezydenta o uwolnieniu brytyjskich zakładników rozładowały nieco napięcia. Baryłka ropy staniała, jednak duża zmienność zdradza podwyższoną nerwowość. Dziś znów mamy zwyżkę cen (68,5 dol./bar). Silny trend wzrostowy zagościł na miedzi. Prognozy wzrostu popytu z chin sprowokowały intensywne zakupy, zapewne w dużej mierze ze strony funduszy hedgingowych. Tona czerwonego metalu zdrożała wczoraj o kolejne 2,2 proc. i wyceniana jest na ponad 7400 dolarów. A jeszcze niedawno jeden z funduszy grających na zwyżkę tego metalu miał bardzo poważne problemy z wypłacalnością i tylko dzięki ubłaganiu inwestorów aby nie wypłacali powierzonych pieniędzy zdołał przetrwać… Przypuszczalnie szykuje się „powtórka z rozrywki” z maja ubr., ale póki co popyt na miedź i na KGHM jest silny.

Tymczasem inna sprawa stoi za nad wyraz dobrym zachowaniem giełdy w Meksyku. Tąpnięcie cen kukurydzy o 10 proc. dwa dni temu (w reakcji na zapowiedź obsiania nią więcej pól w USA) złagodziło zaostrzające się nastroje społeczne. Wiadomo bowiem, że Meksyk kukurydzochłonną tortillą stoi.

Waluty rynków wschodzących rzeczywiście wskazują na dobre postrzeganie tego segmentu przez zagranicę. Złoty umacniał się przez pięć kolejnych sesji względem dolara, schodząc poniżej 2,88. Dziś walczy z tą barierą, a dalsza aprecjacja nie będzie łatwa z racji bliskości dołka uklepanego przez większość grudnia w okolicach 2,86. Euro wyceniane jest na ok. 3,85 zł i z racji swojej siły do dolara znajduje się dużo powyżej analogicznych dołków (3,77).

W poszukiwaniu przesilenia na rynkach wschodzących warto obserwować zwłaszcza zachowanie tureckiej liry i brazylijskiego reala względem dolara. Zarówno w maju ubr. jak pod koniec lutego br. ich gwałtowne osłabienie szło w parze z tajfunem wyprzedaży pustoszącym parkiety większości emerging markets. Tyle, że w chwili samej deprecjacji na reakcję nie ma czasu, zatem warto wyławiać okresy nerwowej konsolidacji na tych walutach w okolicach dołków. Krótkoterminowym inwestorom akcyjnym i terminowym pozwala to zoptymalizować timing, czyli moment dokonania transakcji.

Warto słowo rzec o spółkach mniejszych. Teraz rynek jest w fazie zachwytu nad spółkami śmieciowymi, dla których receptą przynajmniej na chwilowy sukces jest ogłoszenie planów wejścia w „deweloperkę”. Jakie jest przeniesienie tych informacji na kursy akcji – patrz spółki internetowe u progu 2000 r. Po siedmiu latach mamy inne realia, inny bąbel spekulacyjny, ale psychologiczne uwarunkowania midwigowo-wirrowej euforii te same, tylko że pieniądze za tym stoją dużo większe. Dlatego w takim stanie rynku nie ma sensu prognozowanie czy dawny MIDWIG zatrzyma się na 5 czy 6 tysiącach, a WIRR na 18, 20 czy 25. Można tylko być pewnym tego, że na końcu tego szaleństwa w nieznanej dla nas chwili stoi bezlitosny klif krachu, który wymiecie wiele papierowych na razie fortun. Sztuką będzie opuszczenie pociągu przed spadnięciem z mostu w przepaść, ale wygląda na to że jest to kwestia przyszłych miesięcy.

Dziś trudno będzie o większe zmiany na polskiej giełdzie, chyba że jakiś większy fundusz zniechęcony wczorajszym nieudanym testem szczytu zdecyduje się zainkasować papierowy jak dotąd zysk z miesięcznej zwyżki cen. Danych makro właściwie brak, jedynie nieoczekiwany ruch stóp przez Bank Anglii może rozruszać handel. Można zatem założyć obronę poziomu 3500 pkt na WIG20, choć nie jest to wcale pewne, zważywszy na notowania w ostatnim kwartale. Nerwowe drgawki w tych okolicach zawsze jak dotąd kończyły się spadkiem, a pozostawała po nich gorzka świadomość dystrybucji akcji. Tym razem może być podobnie, choć z drugiej strony może znajdą się chętni na poziom 3600?…