W tej sytuacji najbardziej zyskały niedawno silnie przeceniane spółki eksportowe. Inwestorzy zdają się zapominać o powodach ostatnich spadków wierząc tym samym, że dobra koniunktura mająca swoje odbicie w danych makroekonomicznych będzie kontynuowana, a spowolnienie gospodarcze za oceanem nie przeszkodzi w światowym wzroście gospodarczym. Trudno jednak tą tezę na tym etapie potwierdzić lub obalić. Jeszcze na to za wcześnie, lecz rynki jak wiadomo reagują emocjonalnie. Tak jak w zeszłym tygodniu inwestorów ogarnęła paniczna wyprzedaż tak teraz mamy do czynienia euforią zakupów tanich akcji. Nie oznacza to jednak, że obraz rynku się zmienił. Dalej wisi nad nami groźba zduszenia wzrostu gospodarczego przez rosnące stopy procentowe. Nadal utrzymuje się w USA odwrócona krzywa rentowności, a spread między rentownością 2 i 10-letnich obligacji jest na poziomie 4 pb. Waluty krajów emerging markets pozostają słabe, co świadczy o braku zaangażowania ze strony inwestorów zagranicznych. O godz. 7.40 za euro płacono prawie 4,08 zł a za dolara 3,22 zł. W tym samym czasie ponad 277 forintów płacono za wspólną walutę na Węgrzech. Niskie obroty na giełdowych sesjach również pozostawiają wiele do życzenia. Wczoraj wzrostom na warszawskim parkiecie towarzyszyły obroty ledwie przekraczające 920 mln PLN. Do przyszłego czwartku taka sytuacja powinna się utrzymać. Wtedy to po godz. 20.00 poznamy decyzję FOMC w sprawie stóp procentowych a uczestnicy rynku pilnie będą śledzić komunikat tego gremium odczytany przez Bena Bernanke. Do tego czasu wzrosty na giełdach zarówno akcji jak i surowców traktowałby jako odreagowanie ostatnich silnych spadków.
Dzisiejsze otwarcie na europejskich parkietach powinno wypaść pozytywnie. Indeksy azjatyckie kończą sesje wzrostami ku zadowoleniu inwestorów. Nikkei rośnie o 3,4% a Hang Seng o 1,4%. Dobrze zachowują się również wskaźniki giełdowe w Korei (+1%), Australii (+1,6%), Tajlandii (+1%), Filipinach (+1,9%), czy na Tajwanie (+3%). Kontrakty terminowe na indeksy amerykańskie utrzymują się na lekkim „plusie” co świadczy o możliwym pozytywnym otwarciu notowań po południu za oceanem.
Nie będzie dziś wiele publikacji makroekonomicznych. Po południu poznamy wartość amerykańskiego indeksu wskaźników wyprzedzających koniunkturę publikowanego przez instytut Conference Board. Oczekuje się jego spadku o 0,5% najsilniej od września 2005 roku. O godz. 14.30 amerykański Departament Pracy poda liczbę nowych bezrobotnych zarejestrowanych w zeszłym tygodniu. Prognozy mówią o 305 tys. wobec 295 tys. tydzień wcześniej.
Dobra koniunktura ostatnich dni zarówno na rynku akcji jak i surowców daje inwestorom powody do zadowolenia. Powrót do hossy można będzie jednak ogłosić wówczas, gdy inwestorzy zagraniczni zaczną powracać także na rynki wschodzące. Będzie to widać po aprecjacji walut tych krajów, a także w zwiększonych obrotach na sesjach. Musi także zniknąć obawa o konsekwencje spowolnienia gospodarczego w Stanach Zjednoczonych, a także o presję inflacyjną wywołującą podwyżki stóp procentowych mogące powstrzymać wzrost światowej gospodarki. Obecne odczyty wskaźników makroekonomicznych świadczą o silnych fundamentach gospodarek krajów rozwijających się, Japonii, czy strefy euro. Jednak, żeby wzrosty giełdowych indeksów były kontynuowane inwestorzy muszą wierzyć, że taki stan będzie miał miejsce również w przyszłości. Kupując akcje kupuje się bowiem przyszłości i nadzieje, że będzie lepiej. A jak to jest napisane w reklamie produktów inwestycyjnych: dobre wyniki z przeszłości nie gwarantują osiągania tych samych rezultatów w przyszłości. O tym warto pamiętać.
Michał Kowalski, Analityk w firmie Expander