Pamiętamy jeszcze pęd do funduszy małych i średnich spółek, jaki miał miejsce w pierwszym półroczu 2007 roku i zakończył się wraz z załamaniem na giełdzie? Tylko w maju, czerwcu i lipcu ub.r. do tego typu funduszy napłynęło prawie 5 mld zł – wynika z szacunków Analiz Online. Kwota ta byłaby prawdopodobnie jeszcze większa, gdyby TFI (towarzystwa funduszy inwestycyjnych) nie ograniczały wysokości wpłat. Nic dziwnego, na koniec maja 2007 roku roczna stopa zwrotu najlepszego funduszu małych spółek (PKO TFI) wynosiła prawie 156%! Takie zyski zachęcały do inwestycji kolejnych śmiałków, w wielu wypadkach nieświadomych podejmowanego ryzyka. Rozczarowanie było później bardzo bolesne. Od szczytu hossy do dziś fundusze małych i średnich spółek notują straty, które w przypadku Pioneera Małych i Średnich Spółek Rynku Polskiego przekraczają 40% (dane do 11 kwietnia br.)
To bolesne doświadczenie w postaci uszczuplenia portfela, w połączeniu z działaniami edukacyjnymi oraz wsparciem ze strony doradców finansowych, spowodowało zmianę podejścia Polaków do inwestowania. Wskazują na to wyraźnie wyniki badania przeprowadzonego przez firmę doradczą Expander na grupie ponad 1600 osób. Skonstruowany na podstawie tego badania portfel „Kowalskiego” składa się w 28,1% z lokat bankowych i funduszy pieniężnych, 19,8% z tzw. „struktur”, czyli produktów łączących ochronę kapitału z potencjałem dodatkowego zysku, w 16,4% z akcji i funduszy akcji, w 13,7% z funduszy nieruchomości, w 11,7% z obligacji i funduszy obligacji oraz w 10,3% z funduszy surowcowych.
Dane te należy interpretować w kategoriach skłonności do zakupu poszczególnych grup produktów finansowych, a nie ich faktycznego udziału w portfelu. Można przypuszczać, że część osób, którzy weszli agresywnie na rynek akcji na szczycie hossy, wciąż kontynuuje rozpoczęte wówczas strategie licząc na to, że prędzej czy później straty uda się odrobić.
Z zestawienia wynika, że prawie 60% wymarzonego portfela przeciętnego Polaka stanowią instrumenty o stosunkowo niskim poziomie ryzyka, czyli lokaty bankowe, fundusze pieniężne, produkty z ochroną kapitału oraz obligacje i fundusze obligacji. Kolejna pozycja – fundusze nieruchomości – też charakteryzuje się dosyć dużym bezpieczeństwem. Instrumenty najbardziej ryzykowne, tj. akcje i fundusze akcji, a także fundusze surowcowe stanowią niespełna 27% portfela.
Wzrost popytu na ochronę kapitału
Badanie Expandera wykazało też zmiany skłonności do inwestowania w poszczególne grupy instrumentów w czasie od rozpoczęcia bessy. Najnowsza ankieta została przeprowadzona w ostatnim tygodniu marca, a poprzednie w połowie września, a zatem po dwóch miesiącach spadków na giełdzie. Dane odnosimy do końca czerwca, czyli szczytu hossy. W największym stopniu dekoniunktura na rynku akcji wpłynęła na wzrost zainteresowania produktami z ochroną kapitału. Zwiększyło się ono prawie sześciokrotnie między końcem marca, a końcem czerwca. O ile w czerwcu prawie 87% badanych uznawało, że „struktur” nie warto mieć w portfelu, to dziś takiego zdania jest mniej niż 30% ankietowanych.
W żadnej innej grupie instrumentów odsetek osób, które nie są zainteresowane danym produktem nie jest aż tak niski. Świadczy to o tym, że inwestorzy nie chcą podejmować nadmiernego ryzyka w okresie niepewności na rynku. Ale są też inne przyczyny wysokiego popytu na produkty strukturyzowane. Po pierwsze „obstawiają” one różne scenariusze rozwoju sytuacji na rynkach bazowych, zarówno wzrosty, jak i spadki, co oznacza, że trafiają w gusta zarówno byków, jak i niedźwiedzi. Są też propozycje dla osób, które nie mają sprecyzowanych oczekiwań co do kierunku zmian cen. Poza tym, „struktury” opierają się na różnego typu rynkach bazowych – akcji, walutowym, surowcowym – a nawet „łączą” te rynki w ramach jednego produktu. Nie bez znaczenia w kreowaniu popytu na instrumenty z gwarancja są też szeroko zakrojone akcje marketingowe odnoszące się do potrzeby ochrony kapitału oraz ciągle bardzo wysokich apetytów na zyski. Kolejną przyczyną wysokiego zainteresowania „strukturami” może być zwolnienie z „podatku Belki”.
Na drugim miejscu pod względem wzrostu przeciętnej skłonności do inwestowania znalazły się lokaty bankowe i instrumenty bezpieczne. W ich przypadku skłonność ta zwiększyła się 2,5-krotnie. Co ciekawe jednak, odsetek osób, które uważają, że lokaty powinny stanowić niemal całość (81-100%) portfela nieznacznie się zmniejszył, z 7,7% do 5%.
Wzrost przeciętnej skłonności do inwestowania miał też miejsce w przypadku obligacji i funduszy obligacji oraz w przypadku funduszy nieruchomości.
W marcowym badania została też wprowadzona nowa kategoria, nieuwzględniona w poprzedniej ankiecie – fundusze surowcowe inwestujące np. na rynku złota. Potrzebę posiadania w portfelu tego typu instrumentów deklaruje dziś 44% badanych.
Spadek zainteresowania akcjami
Tylko w przypadku jednej kategorii – akcje i fundusze akcji – odnotowany został spadek przeciętnej skłonności do inwestowania w marcu względem czerwca, z 29% do 23%. Spadek ten nie wydaje się znaczący biorąc pod uwagę skalę przeceny akcji wynoszącą od szczytu hossy ponad 30%. Warto też odnotować, że po pierwszych dwóch miesiącach trwania spadków, miał miejsce wzrost przeciętnej skłonności do inwestowania w akcje. Co również jest bardzo interesujące, najliczniejszą grupę (48% badanych) stanowią dziś osoby, które w akcje lub fundusze akcji zainwestowałyby od zera do 40% aktywów. W połowie zeszłego roku, najliczniejsza była grupa osób, które uważały, że w tego typu instrumenty w ogóle nie ma sensu inwestować.
Taki wynik badania oznacza, iż Polacy z pewnym dystansem podchodzą do inwestycji w akcje. Wiadomo, że wypłaty z funduszy akcji kumulowały się w miesiącach, w których WIG notował 2-cyfrowe spadki (rekordowe wypłaty, w kwocie przekraczającej 5 mld zł miały miejsce w styczniu). Z drugiej jednak strony, jeżeli popatrzymy tylko na napływy, to okazuje się, że w styczniu i w lutym były zbliżone do wpłat z analogicznego okresu przed rokiem. To oznacza, że istnieje spora grupa inwestorów, którzy wpłacają środki do funduszy albo w celach spekulacyjnych, albo w ramach długoterminowych programów oszczędzania, w których alokacja składki zmienia się stosunkowo rzadko.
W Warszawie więcej ryzykantów
Badanie Expandera wykazało ponadto, że największą skłonnością do inwestowania w instrumenty o wysokim ryzyku, jak fundusze akcji czy fundusze surowcowe, wykazują się mieszkańcy województwa mazowieckiego. Przeciętna skłonność do inwestowania w akcje wynosi tam 23,4%, a w fundusze surowcowe 17,1%. O ile w przypadku akcji rozbieżności między województwami są niewielkie, to w przypadku surowców wynoszą aż 5 pkt. proc. Najmniej chętni do wyboru funduszy surowcowych są mieszkańcy województw wielkopolskiego, łódzkiego i kujawsko-pomorskiego.
Spore różnice w preferencjach są też widoczne w przypadku produktów z ochroną kapitału. Najwięcej chętnych na tego typu instrumenty mieszka w województwach pomorskim i zachodniopomorskim (przeciętna skłonność do inwestowania wynosi 29,5%), a najmniej wielkopolskim, łódzkim i kujawsko-pomorskim (25,4%).