W skali kończącego się dziś kwartału DAX stracił 23 proc., a WIG20 tylko nieznacznie mu ustępował. Żaden window dressing tego obrazu nie jest w stanie zmienić.
Indeks giełdy we Frankfurcie zaliczył największy kwartalny spadek od 2002 r., czyli od dziewięciu lat. Wskaźnik naszych blue chipów gorszy wynik osiągnął ostatnio w czwartym kwartale 2008 r. W najlepszej sytuacji są indeksy za oceanem, zniżkujące po zaledwie 10-12 proc. Wczoraj wszystkie zachowywały się dość kapryśnie i trudno doszukiwać się przyczyn takiego stanu rzeczy. Największą konsekwencję w dążeniu do powiększania wartości wykazywał WIG20, jednak końcowy fixing wszystko popsuł i z grona liderów wskaźnik został zepchnięty w okolice końca europejskiej stawki. Byki mogą mówić o szczęściu, że nie skończyło się pod kreską, ale zjazd od wzrostu przekraczającego 2 proc. do zwyżki o zaledwie 0,3 proc. w ciągu półtorej godziny wrażenie sprawia nienajlepsze. Co prawda skala zwyżki w Paryżu i Frankfurcie także się zmniejszyła, ale tylko o połowę i indeksy zakończyły dzień 1 proc. nad poziomem środowego zamknięcia.
Nie popisały się także wskaźniki za oceanem. Po początkowym wyskoku o 2 proc. przez większą część dnia konsekwentnie szły w dół, by na godzinę przed końcem handlu znaleźć się na niewielkim minusie. Zryw byków na finiszu, w wyniku którego Dow Jones zyskał 1,3 proc., a S&P500 wzrósł o 0,8 proc. obrazu rynku nie zmienia. Warto też zauważyć, że od trzech kolejnych sesji na wykresie świecowym widoczne są długie górne cienie, świadczące o tym, że zwyżka wykorzystywana jest do pozbywania się akcji. A taka sytuacja nie rokuje najlepiej na najbliższe dni. Na wyczerpywanie się potencjału wzrostowego wskazuje też słaba reakcja na pozytywne informacje. Bezproblemowe przegłosowanie przez Bundestag zgody na wzmocnienie Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej w wersji uzgodnionej w lipcu, przeszło niemal bez echa. Byki nie wykorzystały także jak należy danych makroekonomicznych. Choć wzrost amerykańskiej gospodarki o 1,3 proc. do zachwytu nie skłaniał, a zaskakująco niska, sięgająca 391 tys. liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wynikała w dużej części z czynników technicznych, to pretekst do zdobycia większej liczby punktów był znakomity. Niewykorzystane szanse często się mszczą i ta „zemsta” może się ziścić już wkrótce.
Dziś poznamy kolejne istotne dane o dynamice dochodów i wydatków Amerykanów, nastrojach konsumentów oraz indeks aktywności gospodarczej w rejonie Chicago. Oczekiwania analityków nie są wygórowane. Liczą oni jedynie na niewielki wzrost optymizmu konsumentów. Na głównych parkietach azjatyckich lekko przeważały dziś spadki. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei rósł o 0,2 proc., w Szanghaju wskaźniki traciły po 0,1-0,2 proc., a w Hong Kongu spadek przekraczał 1,5 proc. Po około 0,5 proc. w dół szły kontrakty na amerykańskie indeksy. Trudno więc mówić o dobrej pozycji startowej byków przed rozpoczęciem dzisiejszej sesji.
Źródło: Open Finance