Filadelfia zatopiła nowojorskie giełdy

Po szokującym spadku indeksu koniunktury w regionie filadelfijskim inwestorzy z Wall Street wznowili wyprzedaż akcji. S&P500 spadł o 4,5%, a Nasdaq stracił ponad 5%. Na rynkach znów jest nerwowo, a zainteresowaniem cieszą się tylko bezpieczne lokaty kapitału.

Żaden z opublikowanych w czwartek amerykańskich raportów makro nie był pozytywny. Oficjalna inflacja CPI przyspieszyła w lipcu do 3,6% rdr. Dynamika miesięczna wyniosła 0,5% wobec oczekiwanych 0,2%. Liczba noworejestrowanych bezrobotnych wzrosła z 399 tys. do 408 tys. wobec oczekiwanych 400 tys. Nieoczekiwanie spadł popyt na używane domy. Anualizowana liczba transakcji na rynku wtórnym spadła do 4,67 mln wobec 4,84 mln w czerwcu i oczekiwanego wzrostu do 4,9 mln.

Ale prawdziwy szok wywołała dopiero publikacja indeksu koniunktury w regionie Filadelfii. W sierpniu wskaźnik ten spadł z 3,2 pkt. do -30,7 pkt. zaskakując nawet największych pesymistów (mediana prognoz wynosiła 3,7 pkt.). Wynik był wręcz niewiarygodnie niski i wskazał na dramatyczną kontrakcję aktywności ekonomicznej na środkowym wschodzie USA. Był to najniższy odczyt tego wskaźnika od marca 2009 roku – czyli apogeum najsilniejszej recesji w Ameryce od 30 lat.

Były to już kolejne dane zwiększające obawy przed nadejściem recesji. Jeszcze kilka miesięcy temu prognozy spadku PKB w USA były uważane za niepoważne. A dziś analitycy banku Morgan Stanley znacząco przycięli prognozy wzrostu dla światowej gospodarki ostrzegając, że Stany Zjednoczone i Europa znalazły się „niebezpiecznie blisko recesji”.

Po publikacji danych z Filadelfii amerykańskie indeksy z miejsca straciły ponad 4%. Przez resztę sesji praktycznie nic więcej się nie wydarzyło. Popyt nawet nie próbował kontratakować, ale podaż też nie wykazywała większej aktywności.

Wall Street zupełnie przestało zważać na wciąż bardzo dobre wyniki spółek. Agencja Bloomberg podaje, że korporacje z indeksu S&P500 przez ostatnie cztery kwartały zarobiły 774,3 miliardy dolarów, przez co EPS dla S&P500 wzrósł do 91,44 USD. Oznacza to, że 500 największych amerykańskich kompanii jest obecnie wyceniane na 12,5-krotność historycznych zysków. Tyle że w razie nadejścia recesji zyski spółek znacząco stopnieją, co rynek właśnie teraz stara się uwzględnić w cenach.

Krzysztof Kolany

Źródło: Bankier.pl