Frank szwajcarski czy złotówka?

Z pewnością ucieszyłoby to banki takie jak Pekao, BZ WBK czy ING Bank Śląski mające silną awersję dla kredytów walutowych (w pozostałych znaczących bankach kredyty w szwajcarskiej walucie to od 70 do blisko 100 proc. sprzedaży). Na niedawnej konferencji prasowej ING BŚ można było nawet usłyszeć, że pożyczanie klientom walut obcych na mieszkania to „skrajna nieodpowiedzialność”. Michał Szczurek, wiceprezes banku, mówił także m.in. o ryzyku osłabienia złotówki przed wejściem Polski do strefy euro. Byłoby to oczywiście niekorzystne dla walutowych kredytobiorców.

Coraz mniejsza różnica

Czy kredyty we frankach szwajcarskich są już nieopłacalne? Rzeczywiście jeśli porównamy najtańszy kredyt w złotówkach z jednym droższych w szwajcarskiej walucie okaże się, że różnica jest niewielka. Bank Pekao SA promuje teraz kredyty z marżą * na poziomie 0,5 pkt proc. nawet przez pierwsze dwa lata spłaty. Daje to w tej chwili oprocentowanie ok. 5,2 proc. Potem bank dalej gra uczciwie zapewniając marżę 1 pkt proc. co przy niższym wówczas (prawdopodobnie) poziomie stóp procentowych oznaczać będzie nadal relatywnie tani kredyt.

W Kredyt Banku podstawowa stawka oprocentowania kredytu we frankach szwajcarskich to 3,75 proc. Różnica? Tylko 1,45 pkt proc.! Trzeba jednak pamiętać, że kredyt we frankach jest w rzeczywistości droższy o ok. 0,5 pkt proc. z uwagi na różnicę między kursem wypłaty a kursem spłaty kredytu. W efekcie rata równa kredytu zaciągnięteg w Pekao (150 tys. zł na 20 lat) wyniesie ok. 1006 zł. W przypadku Kredyt Banku zapłacimy 920 zł miesięcznie. Różnica to jedynie 86 zł. Zostałaby zniewelowana przez wzrost kursu franka o ok. 9 proc.

Czas na niższe marże

Nie wszystkie banki zgodzą się jednak na marże w złotówkach na poziomie 0,5 (pamiętajmy, że to promocja) czy nawet 1 pkt proc. Jednocześnie kredyty we frankach szwajcarskich mogą być znacznie tańsze. Wystarczy, że banki obniżą swoje marże.

Wspomniany Kredyt Bank ustawił swój zysk na poziomie 3 pkt proc. (w przypadku klientów dysponujących niskim wkładem własnym, a takich jest większość). Dlaczego nie miałoby to być 1 czy 1,5? Bank Ochrony Środowiska pokazał, że można pożyczać nawet tak tanio. Do połowy września potrwa jego promocja w ramach, które każdy klient bez względu na wkład własny ma oprocentowanie rzędu 1,8 proc.

– Jeśli banki znacznie większe od BOŚ-a pójdą w tym kierunku wówczas ceny franków szwajcarkich zejdą do poziomu, który dla złotówek będzie nieosiągalny być może nigdy. Nawet jeśli stopy procentowe w Polsce spadną do obecnego poziomu w Unii Europejskiej stopy w Szwajcarii będą prawdopodobnie niższe. Przynajmniej tak było w ostatnich kilka latach – mówi Anna Czerhoniak, doradca finansowy w firmie Expander.

Warto też pamiętać o tym, że banki „złotówkowe” które zbiły marże do bardzo niskich poziomów robią to często kosztem niższej elastyczności spłaty kredyty. Pekao SA na przykład wprowadzając promocję cenową powrócił do bardzo wysokiej, 2,5-proc. prowizji za całkowitą wcześniejszą spłatę kredytu. BZ WBK żąda 1-proc. prowizji a ING Bank Śląski pobierze taką opłatę w przypadku, gdy wcześniejsza spłata nastąpi w ciągu pięciu lat od zaciągnięcia kredytu.

Licz oszczędności i nie panikuj

Różnica w oprocentowaniu rzędu 2,5 czy 3 pkt proc. warta jest podjęcia ryzyka kursowego. Oszczędności w ratach są wówczas na tyle znaczące, że nie musimy się zbytnio obawiać aprecjacji waluty kredytu. Warto na bieżąco porównywać ratę swojego kredytu walutowego z ratą kredytu w złotówkach, który moglibyśmy zaciągnąć. Dopóki co miesiąc osiągamy oszczędności wówczas nie powinniśmy nerwowo reagować na niekorzystne zmiany kursy waluty kredytu.

Oczywiście może zdarzyć się tak, że z uwagi na wzrost notowań franka, nasza rata (przeliczona na złotówki) przestanie być niższa niż rata alternatywnego kredytu złotówkowego. Wówczas także nie trzeba reagować panicznie, mimo, że w prasie będzie się pewnie roić od niepokojących artykułów. Powinniśmy wówczas spojrzeć wstecz i podsumować oszczędności jakie przez lata zrealizowaliśmy na kredycie walutowym. Mając tę kwotę w świadomości łatwiej przetrwamy okres podwyższonych obciążeń finansowych.

– Przewalutownie powinno być ostatecznością. To operacja bardzo kosztowna. Nawet jeśli bank nie pobiera z tego tytułu prowizji to i tak zapłacimy 4-5 proc. kwoty kredytu z uwagi na różnicę między kursem kupna a sprzedaży waluty – mówi Anna Czerhoniak. – Poza tym, jak pokazuje praktyka, klienci przewalutowują kredyty w najgorszych możliwych momentach – gdy waluta kredytu jest na górce. To realizacja bardzo wysokiej straty – dodaje specjalistka z Expandera.

Kurs kompromisowy

A co z osłabieniem złotówki przed wejściem do strefy euro? Takie ryzyko byłoby szczególnie realne, gdyby kurs przejścia na euro ustalany był przez polski rząd czy bank centralny. Polską gospodarkę do góry ciągnie eksport, a w interesie eksporterów leży słaba złotówka. Kurs konwersji zostanie jednak ustalony wspólnie przez przedstawicieli Polski i UE (m.in. Komisję Europejską i banki centralne krajów strefy euro). Kraje UE nie chcą przepłacać za towary z Polski więc nie zgodzą się na zbyt słabą złotówkę. W efekcie kurs zostanie ustalony na kompromisowym poziomie. Oczywiście punktem wyjścia będą rynkowe notowania złotówki.

Przez dwa lata przed wejściem Polski do strefy euro ustalona cena wspólnej waluty nie będzie mogła zmieniać się o więcej niż o 15 proc. w górę lub w dół. Pasmo wahań może być węższe. A to oznacza, że już za kilka lat ryzyko kursowe zostanie znacznie ograniczone. – Dewaluacja jest wykluczona, bo jednym z warunków wejscia do strefy euro jest właśnie brak dewaluacji w okresie dwóch lat przed wejsciem. Nie można jednak wykluczyć interwencji NBP lub Ministra Finansów na rynku w celu podbicia kursu EUR/PLN. Nie należy jednak liczyć na wiele – mówi Tomasz Kurowski, Analityk rynku walutowego w Citibanku. – Obecnie przedział wejścia do strefy euro to 4,00 – 4,20. Obstawiam wartość bliżej górnej granicy – dodaje Kurowski.

– Dla osób zaciągających dzisiaj kredyty we frankach szwajcarskich losy kursu EUR/PLN są bardzo ważne. Z nim bowiem jest bardzo ściśle związana wyrażona w złotówkach cena franka szwajcarskiego. Obie waluty – frank szwajcarki i euro – poruszają się z reguły w tym samym kierunku – wyjaśnia Anna Czerhoniak.

Stopy bez zmian?

Kredytobiorców powinny także interesować stopy procentowe w Szwajcarii. Już od trzech lat są one niższe niż 1 proc. To właśnie dzięki temu kredyty we frankach szwajcarskich mogą być takie tanie.

Wszystko wskazuje na to, że sezon niskich stóp jeszcze trochę potrwa. W ubiegłym roku bank centralny Szwajcarii (Swiss National Bank) podniósł stopy w sumie o 0,5 pkt proc. Teraz 3-miesięczny LIBOR – stopa ustalana przez SNB – wynosi 0,75 proc. Na dalsze podwyżki się nie zanosi. Choćby dlatego, że szwajcarska gospodarka bardzo opornie wychodzi z wieloletniej stagnacji. Po kiepskim pierwszym kwartale br. SNB obniżył swoją prognozę wzrostu PKB na ten rok z 1,5 do 1 proc. Prognozy inflacji zakładają, że odbije ona nieco w górę dopiero w połowie 2007 roku. Przy czym w przypadku Szwajcarii oznacza to, wzrost z obecnych 0,5 do ok. 1,5-2 proc. A im szybszy wzrost PKB i im wyższa inflacja tym bardziej realny wzrost stóp procentowych.

* marża to zysk banku ponad rynkową stopą procentową taką jak np. 3-miesięczny WIBOR. Jeśli stopa rynkowa wynosi 5 proc. a marża 1,5 pkt proc. wówczas oprocentowanie kredytu to 6,5 proc. Marża jest stała w całym okresie spłaty kredytu. Niektóre banki zastrzegają sobie jednak możliwość jej podwyższenia w ściśle określonych sytuacjach (np. znaczny spadek wartości nieruchomości)