Funduszu Gwarancji mający zabezpieczać interesy turystów, nie powstanie – jak zapowiadano – w tym roku, informuje „Rzeczpospolita”. Na drodze stanęły mu niedopracowane założenia projektu. Trwa walka o to, kto miłaby kontrolować nowy byt – Minister Sportu i Turystyki, czy może Izba będąca samorządem gospodarczym. Tymczasem rodzi się pytanie – po co komu ten Fundusz?
„Co dałoby powołanie funduszu? Przede wszystkim prawo kontroli sytuacji finansowej biur turystycznych. Gdyby się pogarszała, fundusz mógłby zabronić potencjalnemu bankrutowi rozszerzania sprzedaży imprez. Dziś klienci biur nie mają pojęcia, czy kupują wycieczkę w firmie finansowo stabilnej czy w ledwo wiążącej koniec z końcem”, czytamy w „Rz”.
Jak czytamy w dzienniku, „Polska Izba Turystyki przyznaje, że kondycji biur turystycznych – poza spółkami giełdowymi i nielicznymi touroperatorami podającymi wyniki w Internecie – nie da się sprawdzić. Wgląd w dokumentację mają jedynie urzędy skarbowe i ubezpieczyciel wystawiający polisę. – Problem polega na tym, że sprawdzają dokumenty raz do roku. A wystarczy kilka miesięcy, by sytuacja się zmieniła – mówi „Rz” sekretarz generalny PIT Józef Ratajski.”
Głosy o powołaniu funduszu, który w większym stopniu chroniłby interesy turystów, podniosły się po lipcowej upadłości Biura Podróży Kopernik. Sprawa stała się głośna, bowiem upadłość była zaskoczeniem dla wszystkich i miała miejsce z dnia na dzień. Część turystów pozostawała w tym czasie na zagranicznych wczasach, inni zaledwie dzień przed upałością Kopernika, wpłacili środki na poczet planowanych wyjazdów.
Więcej w dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”, w artykule Adama Woźniaka pt. „Wycieczki dalej będą ryzykowne”.