Pierwsze reakcje na postanowienia weekendowego szczytu przywódców 20 najzamożniejszych państw świata nie dają jednoznacznych wskazówek, jak wysoko oceniana jest wiarygodność ambitnych deklaracji.
Inwestorzy w Azji rozpoczęli nowy tydzień w mieszanych nastrojach. Na giełdzie w Tokio indeks NIKKEI spadł o 0,5 proc., ale już w Szanghaju czy Hong Kongu obserwowaliśmy niewielkie wzrosty, a na rynku walutowym jen oddawał część zysków wobec większości walut. Wyprzedaż akcji japońskich spółek spowodowana była po części kiepskimi danymi o sprzedaży detalicznej wzrosła o 2,8 proc. r/r, oczekiwano +4,6 proc. r/r). Kurs euro względem dolara wzrósł podczas azjatyckiej sesji do poziomu 1,24 USD, czyli odrobił niemal całe straty z ubiegłego tygodnia.
Grupa G20 chce, by kraje do niej należące do roku 2013 obniżyły deficyty budżetowe przynajmniej o połowę i utrzymały dyscyplinę finansową do roku 2016. Ponadto banki mają znacznie zwiększyć bazę kapitałową, a regulatorzy w poszczególnych państwach mogą nakładać na nie nowe podatki. Na początku tygodnia większość obserwatorów rynku będzie analizować szanse na realizację zdecydowanych planów oszczędnościowych, ale warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt: szczyt w Kanadzie podkreślił, że pozycja Stanów Zjednoczonych jako lidera na arenie międzynarodowej jest coraz bardziej stanowczo kwestionowana.
Tuż przed rozpoczęciem szczytu G20 prezydent Obama wysłał list do przywódców państw członkowskich, w którym przestrzegał przed zbyt drastycznymi cięciami wydatków. Mimo to grupa G20 wybrała ścieżkę bliższą najnowszemu budżetowi Wielkiej Brytanii niż keynesowskiemu pobudzaniu wzrostu gospodarczego wdrażanemu m.in. w USA. Kilka dni temu rezygnację z piastowanego stanowiska zapowiedział Peter Orszag, który w gabinecie Obamy kierował pracami nad budżetem. Jako powód dymisji podał frustrację spowodowaną odpornością administracji na jego argumenty przekonujące do głębszych i bardziej zdecydowanych ograniczeń wydatków.
W poniedziałek inwestorzy w Europie nie oczekują na żadne przełomowe dane makroekonomiczne, natomiast w USA opublikowane zostaną informacje o zarobkach i wydatkach Amerykanów. Prawdopodobnie potwierdzą one, że wśród gospodarstw domowych nadal rośnie stopa oszczędności, czyli dochody rosną szybciej niż wydatki. Tuż przed rozpoczęciem sesji na GPW kontrakty terminowe wskazywały na neutralne otwarcie notowań, a na rynku walutowym złoty poruszał się w okolicy piątkowych poziomów. Dolara wyceniano na 3,32 PLN, euro kosztowało 4,10 PLN, a kurs franka wzrósł 3,04 PLN.
Źródło: Open Finance