Choć rynkowy sentyment do złota jest obecnie najgorszy od 14 lat, to inwestycja w żółty metal nie straciła sensu. Ale jak i gdzie to zrobić, aby nie przepłacić i zamiast prawdziwego kruszcu nie zapłacić za niewiele wartą podróbkę?
Złoto jest uniwersalnym pieniądzem, akceptowalnym praktycznie pod każdą szerokością geograficzną, i pełni tę funkcję od jakichś pięciu tysięcy lat. Jest walutą będącą poza kontrolą rządów i banków centralnych, przez co nie może zostać zniszczona przez inflację lub „reformę monetarną”. Przez ostatnie kilkaset lat złoto zachowywało względnie stałą siłę nabywczą i dlatego jest bezpiecznym środkiem gromadzenia i przechowywania majątku.
Źródło: Thinkstock
Z powodu wyjątkowej trwałości, unikalnych właściwości fizycznych i chemicznych ludzie od wieków wybierali złoto jako podstawową formę pieniądza. Choć współcześnie posługujemy papierowym lub wręcz zdematerializowanym pieniądzem bankowym, to rola złota pozostaje niezmienna. Jest nią gwarancja bezpiecznego przechowania oszczędności w czasach kryzysów finansowych, rewolucji, wojen czy katastrof naturalnych.
Ile tak naprawdę kosztuje złoto?
Z tych powodów za rozsądne uważam trzymanie do 20-30% oszczędności w złocie fizycznym. I tu rodzi się kluczowe pytanie: gdzie bezpiecznie i po uczciwej cenie kupić żółty metal? Problem jest już z samym pojęciem „cena złota”. Stawki podawane w gazetach, telewizji czy Internecie to nic innego, jak notowania najbliższej serii kontraktów terminowych na nowojorskiej giełdzie towarowej (COMEX). Tyle, że nikt nam po takiej cenie nie sprzeda ani jednej uncji kruszcu. No chyba że dysponujemy minimum 600 tys. dolarów i rachunkiem u brokera obsługującego Comex, wtedy możemy kupić 4 kontrakty i zamiast gotówkowego rozliczenia kontraktu zażądać wydania 400-uncjowej sztaby.
Jednak w praktyce podstawową opcją zakupu fizycznego złota jest wizyta u pośrednika-detalisty, zwanego dalej dealerem złota. Można oczywiście kupić złotą sztabkę lub monetę na internetowym portalu aukcyjnym, ale rodzi to dodatkowe i niepotrzebne ryzyko. Przez internet nie jesteśmy w stanie sprawdzić ani wiarygodności sprzedawcy, ani autentyczności oferowanego towaru. Oszustwa w internetowym obrocie złotem zdarzały się w ostatnich latach dość często i to nie tylko w Polsce.
Złoto u dealera kosztuje więcej, niż wskazywałyby na to ceny na Comeksie. Tak samo, jak za cukier w sklepie zapłacimy więcej, niż wynikałoby to z notowań na giełdach rolnych. Do ceny „hurtowej” (tj. notowań z Comeksu) każdy dealer doliczy swojąmarżę, zazwyczaj powiększoną o koszty bicia. Z reguły im mniejsza jest sztabka lub moneta, tym większa jest marża dealerska. Dlatego kupowanie bulionu o masie mniejszej niż jedna uncja (31,1015 gramów) jest niezbyt opłacalne. W przypadku zakupów detalicznych (tj. powiedzmy do 20 uncji) lepiej (choć nieco drożej) wybrać monety bulionowe niż sztabki. Dlaczego monety? Bo łatwiej sprawdzić ich autentyczność (choćby zmierzyć, zważyć i porównać z „danymi fabrycznymi”) i łatwiej potem sprzedać.Kupujemy tylko złoto lokacyjne, wszelkiej maści monety kolekcjonerskie pozostawiając numizmatykom. W praktyce wybór ogranicza się do południowoafrykańskich Krugerrandów, Amerykańskich Orłów, kanadyjskich Liści Klonowych, australijskich Kangurów, brytyjskich Suwerenów i Wiedeńskich Filharmoników.
Jak rozpoznać dobrego dealera?
W PRL-u za posiadanie i obrót złotem były zakazane. Przed liberalizacją przepisów za posiadanie kruszcu groziło do 15 lat więzienia, a za handel nawet kara śmierci. Tak samo było w III Rzeszy i Związku Radzieckim. W Stanach Zjednoczonych w latach 1933-1974 posiadanie złota było nielegalne; groziło za to 10 lat więzienia i ogromna grzywna. Władza po prostu nie lubi złota, które stanowi podstawową alternatywę dla emitowanego przezeń pieniądza. Po roku 1989 legalny rynek złota w Polsce startował praktycznie od zera. Jeszcze kilka lat temu jedynym źródłem żółtego metalu były oddziały Narodowego Banku Polskiego oraz Mennica Polska. Dopiero rosnące notowania metali szlachetnych i moda na „inwestycje alternatywne” doprowadziły do powstania prywatnej konkurencji.
Podstawową w handlu złotem jest zaufanie. Po rynku krążą tak dobrze podrobione sztabki z pozłacanego wolframu, że przeciętny człowiek ma niewielkie szanse rozróżnić je od prawdziwego złota. Dlatego złoto inwestycyjne kupujemy tylko od znanych i uznanych dealerów, których skala działalności jest na tyle duża, że praktycznie wyklucza możliwość oszustwa. Przy zakupie złota nie warto oszczędzać. Lepiej przepłacić sto złotych na uncji niż potem odkryć, że zamiast złota kupiliśmy podróbkę.
Po zawężeniu zakresu poszukiwań do solidnych sprzedawców, kierujemy się ceną. Tu zasada jest prosta: im większy obrót ma dealer, tym niższą cenę może zaoferować klientowi. Bardzo niska cena u małego dealera jest podejrzana. Cena to jednak nie wszystko. Dobry dealer ma zawsze na stanie przynajmniej kilkadziesiąt uncji najpopularniejszych monet bulionowych i powinien je sprzedać od ręki po przyzwoitej cenie. Jeśli sprzedawca mówi, że na towar trzeba czekać, to jego oferty nie należy traktować poważnie. „Cash nad carry” – to podstawowa zasada w tym biznesie. Złoto kupujemy tylko i wyłącznie w dostawie natychmiastowej.Nawet jeśli dostawa z terminem 30 czy 45 dni jest tańsza, to zdecydowanie nie polecam tej opcji.
Zaufanie, sprawność i szybkość przeprowadzenia transakcji to obok ceny i dostępności metalu podstawowe kryteria oceny dealera. Liczy się także jakość obsługi świadcząca o podejściu firmy do klienta, który chce jej zaufać i dokonać transakcji nierzadko dotyczącej oszczędności całego życia. Tu nie ma miejsca na brak szacunku i amatorkę.
Kup i trzymaj pod własną kontrolą
Atutem jest możliwość dokonania transakcji anonimowej. Przychodzisz do sprzedawcy, wykładasz gotówkę na ladę i chowasz do kieszeni kilka Krugerrandów. Teoretycznie w Polsce można anonimowo kupić złoto za gotówkę do kwoty 15.000 euro, czyli obecnie ok. 15 uncji. W praktyce jednak nie wszędzie uda się dokonać transakcji bez ujawniania własnej tożsamości. Ten czynnik jest obecnie uznawany za niezbyt istotny, lecz może mieć kluczowe znaczenie w przypadku delegalizacji złota w Unii Europejskiej.
Osobną kwestią jest problem przechowywania kruszcu. Złoto kupujemy po to, aby trzymać je pod własną kontrolą. Pozostawienie metalu np. w depozycie u dealera zwyczajnie mija się z celem. Chodzi przecież o to, aby złoto mieć zawsze pod ręką na każde żądanie, o każdej porze dnia czy nocy. Istnieje ryzyko kradzieży tak cennej rzeczy, więc należy ją odpowiednio zabezpieczyć. W tym względzie niewiele zmieniło się od czasów starożytnych: „bank ziemski” – czyli złoto sekretnie zakopane w ogródku – pozostaje najbezpieczniejszą opcją. Przy większych ilościach kruszcu można zdać się na firmy wyspecjalizowane w świadczeniu usług składowych, nie będących bankami. Takie usługi jednak nie są tanie i wiążą się z koniecznością ponoszenia stałych kosztów.