Początek roku 2008 nie był jednak zbyt łaskawy dla inwestorów, co odczuły również rodzime TFI notując często znaczny spadek wartości aktywów, spowodowany zarówno obniżeniem wartości składników portfeli, jak i wycofywaniem środków przez klientów.
Pomijając kwestie ostatnich wahań koniunktury, aby lepiej zrozumieć swoisty fenomen popularności funduszy inwestycyjnych, należy przyjrzeć się z pewnej perspektywy rynkom wiodącym, a w szczególności rynkowi amerykańskiemu, gdzie działające fundusze inwestycyjne otwarte (Mutual Funds) tworzą zdecydowanie największy rynek na świecie.
Według zweryfikowanych danych, na koniec 2006 roku aktywa netto funduszy amerykańskich osiągnęły wartość 10,4 bln dolarów, co stanowiło blisko 48 proc. aktywów światowych. Mimo że kilka lat wcześniej, w roku 2001, aktywa funduszy amerykańskich obejmowały niemal 60 proc. aktywów światowych, jest to nadal największy rynek tych instytucji w skali globu. Popyt ze strony inwestorów, obok znacznej wartości aktywów, miał odzwierciedlenie również w ilości funduszy, było ich na koniec 2006 roku aż 8118.
Dane na koniec 2007 roku mówią o wzroście aktywów do poziomu 12,04 bln dolarów co stanowiło wzrost aż o 15,8 proc. w stosunku do roku 2006. Zanotowano redukcję liczby funduszy do poziomu 8017 – przez rok z rynku „zniknęło” więc 101.
Niezależnie od wahań wartości aktywów oraz liczby funduszy, spróbujmy przyjrzeć się bliżej swoistemu fenomenowi ich popularności przez pryzmat klientów funduszy, którzy docelowo decydują o ich pozycji rynkowej na tle innych instytucji finansowych.
Struktura klientów
Obserwując funkcjonowanie funduszy amerykańskich, wyjątkowo interesująca wydaje się być struktura ich klientów, która kształtowała się w ostatnich latach.
Znamienne jest to, iż klienci indywidualni posiadali blisko 87 proc. wszystkich aktywów, natomiast pozostałe 13 proc. znalazło się w rękach inwestorów instytucjonalnych. Było to m.in. związane ze specyfiką tych instytucji, które generalnie „uśredniają” nakładane na klientów opłaty. Inwestorzy instytucjonalni, dysponujący znacznymi kapitałami, mają większe szanse na uzyskanie niższych opłat (m.in. za zarządzanie) w instytucjach zarządzających portfelami klientów na zlecenie (asset-management).
W zakresie liczby gospodarstw domowych decydujących się na tego typu inwestycje, w zasadzie niewiele zmieniło się od roku 2002, przy jednoczesnym lekkim spadku udziału w stosunku do ogólnej liczby gospodarstw domowych. Według najnowszych, zweryfikowanych danych, w roku 2006 na lokaty w funduszach zdecydowało się 55 mln gospodarstw domowych (households), co stanowiło 48 proc. ogółu. Przekładało się to na 96 mln indywidualnych inwestorów, którzy w ten sposób ulokowali swe oszczędności.
Niezależnie od tego, o wzroście popularności tego typu form inwestowania w ostatnich dekadach niech świadczy fakt, iż w roku 1980 w funduszach inwestowało „zaledwie” 4,6 mln gospodarstw domowych (5,7 proc.), natomiast w roku 1992 już 25,8 mln rodzin amerykańskich (27 proc. ogółu). Tytuły uczestnictwa w funduszach były nabywane bezpośrednio, jak i poprzez wszelkiego rodzaju programy emerytalne, niezwykle popularne na rynku USA.1
Portret klienta
Analizując kwestie związane z fenomenem rozwoju funduszy inwestycyjnych w USA, bardzo interesujący wydaje się być portret statystycznego klienta funduszu.
Średni wiek osoby podejmującej decyzje o zakupie tytułów uczestnictwa w funduszach wynosił 48 lat. W większości decyzje o przeznaczeniu środków na ich zakup podejmowane były wspólnie przez małżonków lub partnerów życiowych (56 proc.). Mężczyźni decydowali w 23 proc., a kobiety w 21 proc. przypadków. Widać więc, że na rynku amerykańskim decyzje inwestycyjne są w większości podejmowane „solidarnie”.
Średnie oszczędności i aktywa pozostające w dyspozycji statystycznej rodziny amerykańskiej wynosiły 125 tys. dolarów, co jest już kwotą pozwalającą na przeznaczenie części środków na długoterminowe inwestycje. Średnioroczny dochód domowy wynosił 68,7 tys. dolarów, z czego blisko 47 proc. ulokowanych było w funduszach inwestycyjnych.
Plany emerytalne realizowane m.in. poprzez fundusze inwestycyjne cieszą się w USA znaczną popularnością. I tak – średnio 69 proc. gospodarstw domowych posiadało oszczędności w tzw. individual retirement account (IRA), natomiast aż 84 proc. w tzw. defined contribution retirement plan accounts. Jak widać, plany emerytalne wsparte odpowiednio skonstruowaną polityką podatkową państwa są dla obywateli amerykańskich bardzo atrakcyjną formą oszczędzania, a dla funduszy dodatkowym motorem napędzającym napływ aktywów.
W tym miejscu warto wspomnieć niektóre prognozy rozwoju rodzimego rynku indywidualnych kont emerytalnych (IKE), które niestety w zderzeniu z rzeczywistością okazały się dalece przeszacowane. System zachęt odsuwających korzyści podatkowe daleko w czasie oraz ograniczony limit lokat w kolejnych latach okazały się dla polskich inwestorów niedostatecznie atrakcyjne.
Spośród klientów amerykańskich funduszy ukończony college miało 56 proc., natomiast 77 proc. klientów było czynnych zawodowo. Ciekawostką jest fakt, iż 75 proc. współmałżonków lub partnerów osób posiadających tytuły uczestnictwa w funduszach również było czynnych zawodowo. Osoby mające już za sobą okres czynnej pracy zawodowej stanowiły 21 proc. klientów funduszy. Oznacza to, że co piąty klient osiągnął wiek emerytalny i mógł w pełni korzystać ze środków, które zgromadził w formie oszczędności w funduszach.
Obserwując rodzimy polski rynek, nawet pomimo braku wiarygodnych badań statystycznych w tym zakresie, można zaryzykować stwierdzenie, iż jeszcze przez wiele lat (być może zajmie to nawet najbliższe 2-3 dekady) będziemy powoli dochodzili do poziomów, gdzie co piąty klient funduszy osiągnął wiek emerytalny. Obecnie osoby te niestety w większości albo nie posiadają oszczędności w ogóle lub dysponują nimi w bardzo ograniczonym zakresie.
Lokaty a dochód
Znamienną tendencję wykazują dane dotyczące wzrostu udziału gospodarstw domowych w USA, które decydują się na inwestycje w fundusze w stosunku do wartości dochodu.
Najbardziej aktywne pod tym względem są rodziny, których dochód domowy (średnioroczny) przekroczył 100 tys. dolarów (83 proc.). Generalnie procent udziału maleje wraz ze spadkiem dochodu gospodarstw domowych. Gdy kształtuje się on na poziomie poniżej 25 tys. dolarów, zaledwie 16 proc. rodzin dokonuje lokat w funduszach inwestycyjnych.
Struktura wiekowa i generacje
Interesująca jest zależność struktury wiekowej osób podejmujących decyzje inwestycyjne w gospodarstwach domowych odnośnie lokat w fundusze inwestycyjne. I tak, w grupie wiekowej gdzie osoba „decyzyjna” była poniżej 35. roku życia, uczestnictwo w funduszach deklarowało 35 proc. gospodarstw domowych. W grupie od 35. do 44. roku życia deklarowało to już 55 proc. Najbardziej aktywną grupą wiekową są osoby w wieku 45-54 lata (60 proc.), a nieco mniej od 55. do 64. roku życia (53 proc.). Znamienny jest także fakt, iż gospodarstwa domowe, których „główny reprezentant” przekroczył 65. rok życia również w znaczącym stopniu oszczędzały w funduszach inwestycyjnych (38 proc.). Należałoby życzyć również polskim emerytom takiej aktywności na polu inwestycji, choć rzecz jasna zależy to od ograniczonych zasobów i oszczędności, którymi dysponują.
Generalnie można stwierdzić, że osoby będące na szczycie kariery zawodowej, które osiągnęły już wiek dojrzały, mają większą tendencję do oszczędzania właśnie poprzez fundusze inwestycyjne.
Kolejną interesującą kwestią, w nieco odmienny sposób przedstawiającą wiek inwestorów funduszy, jest struktura „generacyjna” osób posiadających udziały w funduszach. Według badań ICI, największą grupę stanowiły osoby należące do tzw. Baby Boom Generation – 49 proc. (urodzeni pomiędzy 1946 a 1964 r.). Kolejni pod względem liczebności to przedstawiciele tzw. Silent Generation – 25 proc. (urodzeni przed 1946 r.) oraz Generation X – 24 proc. ogółu klientów (czyli osoby najmłodsze, urodzone po 1965 r.). Rzecz jasna, każda z powyższych grup ze względu na etap kariery i aktywności zawodowej charakteryzowała się odmiennymi dochodami oraz zasobami oszczędności. Pod względem pierwszego kryterium (dochód) przodowała Baby Boom Generation posiadająca średnio ok. 70 tys. dolarów rocznego dochodu. Jej przedstawiciele znajdują się w zasadzie u szczytu kariery, co jest związane z uzyskiwaniem najwyższych wynagrodzeń. Pod względem zgromadzonych oszczędności prym wiodła jednak najstarsza grupa klientów – „Silent Generation” (ok. 250 tys. dolarów), która w większości kończy okres akumulacji swych osobistych aktywów i wchodzi w okres emerytalny.
Poszczególne grupy wiekowe lokowały swoje oszczędności średnio w 4-5 różnych funduszach inwestycyjnych. Oczywiście data pierwszego zakupu tytułów uczestnictwa funduszy była różna w zależności od roku, w którym klienci rozpoczynali swą aktywność zawodową.
Cel lokat
Spółki zarządzające próbują dociec, co w największym stopniu skłania klientów do lokat w funduszach inwestycyjnych. Piony marketingu i sprzedaży poszukują sposobów na zwiększenie atrakcyjności swej oferty, co w konsekwencji sprowadza się do planowania ściśle określonych strategii reklamowych.
Jedną z ważniejszych informacji dla spółek zarządzających może być fakt, iż klienci w niemal 98 proc. traktowali inwestycje w funduszach jako lokaty długoterminowe. Ma to kluczowe znaczenie w planowaniu strategii prowizyjnych i sprzedażowych.
Ponadto okazuje się, że w większości przypadków (niezależnie od wieku), klienci amerykańscy lokują w funduszach by zabezpieczyć swoją przyszłość i emeryturę. Średnio 90 proc. klientów we wszystkich grupach wiekowych wskazało ten powód jako wiodący czynnik lokat w funduszach. Oczywiście osoby najstarsze wskazywały to jako mniej istotny, a osoby będące w „sile wieku” jako najważniejszy czynnik.
Kolejny powód to edukacja (własna lub najbliższych), którą wskazało we wszystkich grupach wiekowych średnio aż 78 proc. Zwraca uwagę fakt, że najmniej zainteresowane były tym osoby najmłodsze (urodzone po 1965 i przed 1976 r.) – 50 proc. wskazań, natomiast urodzeni przed 1965 r. wskazali w 92 proc. edukację jako czynnik motywujący ich do oszczędzania.
Zabezpieczenie rodziny na wypadek choroby, utraty pracy itp., niezależnie od ubezpieczeń i zakupu polis życiowych, jest również ważnym stymulatorem oszczędzania w funduszach inwestycyjnych (44 proc. wskazań). Tutaj świadomość nieoczekiwanych zdarzeń losowych była postrzegana podobnie niemal we wszystkich grupach wiekowych.
Relatywnie najmniejsza grupa klientów (średnio 20 proc.) chciała przeznaczyć swoje oszczędności w funduszach na realizację bieżącego dochodu. Rzecz jasna najwięcej, bo aż 38 proc. urodzonych przed rokiem 1946 wskazało ten czynnik jako najważniejszy. Osoby mające już za sobą okres aktywności zawodowej z oczywistych względów czerpią ze zgromadzonych w funduszach zasobów, aby realizować swoje bieżące potrzeby. Osoby pracujące, które otrzymują bieżące wynagrodzenie za świadczoną pracę, w znacznie mniejszym stopniu (10-12 proc.) wskazują ten czynnik jako istotny.
Najmniej ważnym motywem oszczędzania w funduszach były plany zakupu samochodu i podobne znaczące wydatki. Tutaj najbardziej skłonni do tego typu konsumpcji bieżącej byli najmłodsi, czyli przedstawiciele Generation X (19 proc. wskazań). Pozostali – zarówno Baby Boom jak i Silent Generation nie przywiązywali do tego czynnika znaczącej wagi (10-11 proc. wskazań).
Ryzyko vs. płeć
W zakresie rodzajów wybieranych funduszy, badania wskazały, że bardziej konserwatywne wydają się być amerykańskie kobiety, które chętniej lokowały w fundusze Money Market, czyli w fundusze o mniejszym stopniu ryzyka (54 proc. kobiet, 48 proc. mężczyzn). Mężczyźni natomiast byli skłonni do zaakceptowania nieco wyższego stopnia ryzyka poprzez inwestycje w fundusze akcji (Equity Funds). Na tego typu lokaty zdecydowało się 75proc. mężczyzn, podczas gdy kobiety były nimi zainteresowane w 68 proc. Tendencje te wynikały jednak wprost z charakterologicznych uwarunkowań obu płci i najprawdopodobniej wyniki uzyskane w Polsce oraz innych krajach pokrywałyby się w znacznym stopniu z wynikami badań w USA.
Efektywność kanałów dystrybucji
Szalenie interesująca, szczególnie dla przedstawicieli departamentów sprzedaży spółek zarządzających funduszami, wydaje się być struktura i efektywność kanałów dystrybucji. Wg danych ICI najwięcej, bo aż 59 proc. nabyć tytułów uczestnictwa odbywa się za pośrednictwem planów emerytalnych (defined contribution retirement plan).
Może to stać się argumentem rodzimych towarzystw funduszy inwestycyjnych oraz izb gospodarczych przy wspieraniu inicjatyw ustawodawczych na rzecz nowych, bardziej korzystnych podatkowo planów emerytalnych.
Drugą co do ważności grupą są wszelkiego rodzaju „zewnętrzne” kanały dystrybucji (sales force channel), z pośrednictwa których korzysta 30 proc. klientów. Wśród nich, najbardziej aktywni są brokerzy (full-service broker) – 14 proc., a następnie niezależni doradcy finansowi (independent financial planner) – 9 proc. Pozostałe, mniej efektywne kanały to odpowiednio: reprezentanci banków i instytucji oszczędnościowych – 4 proc., agenci ubezpieczeniowi i pozostali doradzający klientom w sposób bezpośredni – 3 proc.
Trzecią kategorią, w której odbywa się sprzedaż tytułów uczestnictwa, są kanały bezpośrednie, poprzez które klienci nabywają 11 proc. aktywów. Do kanałów bezpośrednich zaliczane są zarówno same fundusze inwestycyjne (spółki zarządzające) oraz brokerzy (discount brokers), którzy zajmują się przede wszystkim sprzedażą akcji (stockbrokers) i którzy pobierają niskie prowizje, nie udzielając jednak konsultacji inwestycyjnych.2
Źródła informacji
Na dojrzałych rynkach, do których niewątpliwie należy USA, klienci podejmują na ogół bardziej przemyślane decyzje inwestycyjne korzystając z dostępnych na rynku źródeł informacji, niż w przypadku rynków o relatywnie krótszej historii.
Największy odsetek klientów funduszy (73 proc.) zasięga informacji u doradców finansowych (professional
financial advisers). Jest to najbardziej rozpowszechniona forma doradztwa na rynku amerykańskim. Dodatkowo, 46 proc. klientów korzysta z informacji zamieszczonych na stronach internetowych funduszy inwestycyjnych lub innych serwisów publikujących dane o tym sektorze. Kolejnym pod względem popularności źródłem informacji są: rodzina, znajomi lub partnerzy biznesowi (informacje przekazywane bezpośrednio). Można domniemywać, że pod względem rzetelności danych nie jest to zbyt obiektywne źródło, niemniej nie obniża to jego popularności. Z prospektów funduszy inwestycyjnych, jako źródła informacji przed nabyciem tytułów uczestnictwa korzysta „zaledwie” 34 proc. klientów funduszy. Co trzeci natomiast (33 proc.) zasięga informacji bezpośrednio z reklam drukowanych lub telewizyjnych.
Raporty okresowe funduszy skierowane do inwestorów są źródłem danych dla 30 proc. klientów amerykańskich, natomiast co czwarty z nich (25 proc.) korzysta z literatury (broszury, wydawnictwa) oferowanej przez same fundusze.
Źródłem rzetelnej wiedzy nt. standingu oraz wyników funduszy są z pewnością agencje ratingowe (np. Lipper, Morning Star). Mimo to zaledwie co piąty klient konsultuje swoje decyzje z danymi zawartymi w ich raportach. Najmniej popularną formą przekazywania informacji o funduszach są wszelkiego rodzaju infolinie i działający za ich pośrednictwem konsultanci (fund company telephone representatives). Z ich usług korzysta zaledwie 14 proc. klientów.
Podsumowując należy stwierdzić, że fundusze inwestycyjne są bardzo popularną formą lokowania wśród amerykańskiego społeczeństwa. Najchętniej na inwestycje w funduszach decydują się osoby wchodzące w okres aktywności zawodowej – gdy zaczynają myśleć o lokatach, które zapewnią im stabilną i bezpieczną przyszłość.
Informacje statystyczne gromadzone corocznie przez Investment Company Institute z Waszyngtonu, stanowiące inspirację niniejszego artykułu, obok aspektów poznawczych, są doskonałym narzędziem i wsparciem dla spółek zarządzających w zakresie strategii marketingowych oraz sprzedażowych.
Na rynku polskim fundusze inwestycyjne, po wielu latach powolnego rozwoju, zyskują sobie coraz szersze grono zwolenników. Rzecz jasna, skala i powody tego są nieco inne niż na rynku amerykańskim, niemniej w Polsce nawet pomimo ostatnich wahań koniunktury można zaobserwować swoisty boom w tym sektorze.
Oczywiście trudno porównywać się nam do USA jako największego rynku na świecie, chociażby ze względu na kondycję naszej gospodarki, średnie wynagrodzenia, stopę bezrobocia i inne parametry ekonomiczno-demograficzne. Należy mieć jednak nadzieję, że z biegiem lat proporcje wzrostu aktywów będą się systematycznie zwiększały na rzecz rodzimych funduszy, a ich aktywa zbliżać się będą do europejskich liderów, takich jak Francja czy Luksemburg, stając się z czasem poważną konkurencją dla dotychczasowych, wiodących rynków europejskich.
Autor jest adiunktem w Katedrze Bankowości – Wydział Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego, zastępcą dyrektora Gdańskiej Akademii Bankowej przy Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową