Giełda? – Lubię To

Nie dalej jak trzy miesiące temu w powszechnym odczuciu problem Grecji wydawał się skończony i rozwiązany. Redukcja 130 mld EUR długu Aten i blisko bilionowa pomoc Europejskiego Banku Centralnego dla europejskiego systemu bankowego miały kupić wystarczająco dużo czasu aby politycy mogli przejść do rozmów do działań. I faktycznie przeszli! Tylko zamiast drogi kompromisu wybrali dość niebezpieczną alternatywę „gry w cykora”.

Do gry stanęli greccy politycy naprzeciw „Trojki” (Komisja Europejska, MFW i EBC). Paraliż powyborczy w Grecji jeszcze zaognił sytuację, bo mając świadomość nieuchronności kolejnych wyborów w politycy w Grecji zaczęli prześcigać się w deklaracjach o stopniu renegocjacji pomocy dla tego kraju jak tylko akurat ich partia dojdzie do władzy. Ten dość niespodziewany obrót wydarzeń od razu zwrócił uwagę inwestorów i rynków, które obecnie są szczególnie wrażliwe na wszelkie zapowiedzi kolejnych ekstremalnych rozwiązań. Na dziś nie sposób wskazać kto pierwszy okaże słabość (Grecja przyjmując dalsze oszczędności czy UE mimo wszystko udzielając pomocy), ale ewentualnie zwycięstwo może okazać się pyrrusowe, ponieważ przegranym już stają się greckie banki. System bankowy opiera się na zaufaniu, a w Grecji wiara w stabilność systemu topnieje w zastraszającym tempie. W 2011 roku suma depozytów w greckich bankach zmniejszyła się o blisko 20 proc., osiągając 170 mld EUR, a tylko od ostatnich wyborów ubyło kolejne 700 mln. Prawdziwym zagrożeniem jest więc nie bankructwo Grecji, ale możliwość zmaterializowania się scenariusza panicznego wycofywania wszystkich środków z banków. Na taki rozwój wypadków nie jest przygotowany żaden bank na świecie, a niestety ludzka panika przenosi się pomiędzy krajami zdecydowanie szybciej niż możliwe sposoby jej zapobiegania.

Po drugiej stronie Atlantyku inwestorzy mają zupełnie odmienne problemy. W piątek na giełdzie NASDAQ po raz pierwszy będzie notowany medialno-społecznościowy gigant znany ponad 900 milionom użytkowników  Facebook. Wszyscy z nich będą mogli kliknąć ”Lubię to!”. Popyt w ofercie pierwotnej podobno był olbrzymi. Podobno, bo ustalanie ceny maksymalnej i wielkości sprzedawanych udziałów zmieniało się równie często co statusy najaktywniejszych użytkowników portalu. Ostateczne wartości robią jednak porażające wrażenie: 38 dolarów za akcje oznacza wycenę całej firmy na 104 mld dolarów. Połowę tego co jest warta największa wyszukiwarka świata – Google, i ponad 20% tego ile trzeba zapłacić za Apple. Wskaźniki wyceniające firmę jak Cena/Zysk sięgają astronomicznej wartości 107 (choć tu sporo zależy od przyjętej metodologii), a warto przypomnieć, że poziom uznawany za rozsądny to ok. 15. Facebook jest w zestawieniach porównywalny do Googla i gdyby powtórzył sukces światowej wyszukiwarki, która w ciągu 8 lat powiększyła się 9-krotnie to w 2020 roku Facebook sięgnąłby biliona dolarów. Powtórka z rozrywki może być o tyle trudna, że w czasie pierwszego notowania Googla wyceniany był on na 23 miliardy dolarów, co odpowiadało 10-krotności rocznych zysków.

Patrząc szerzej na gospodarkę światową spowolnienie powoli się materializuje w gorszych danych z Europy, ale Stany nadal utrzymują fason i wysokie loty. To co może inwestorów zaskoczyć to przeziębienie chińskiego smoka, którego problemem staje się… rynek nieruchomości. Widać fala przeceny rozpoczęta w 2006 w USA, przetaczająca się w 2009 przez Europę w 2012 dochodzi do Azji. Ostatnie miesiące to już zauważalne spadki cen nieruchomości w 47 z 70 chińskich miast i choć powszechnie uważa się, że Chiński Bank Centralny będzie pomagał obniżkami stóp procentowych i rezerw obowiązkowych dla banków to  pytaniem otwartym i trudnym pozostaje czy chińskim molochem da się tak samo łatwo ręcznie sterować jak kilkanaście lat temu kiedy jego skala była kilkukrotnie mniejsza?

W tym zamieszaniu problemem z odnalezieniem się ma polski rynek. Brak obrotów staje się największą bolączką i do czasu ich poprawy trudno oczekiwać przełomu. Mają szanse się one pojawić już w okresie czerwiec-październik. Wtedy to bowiem przypada okres największego napływu środków z dywidend i przeprowadzanych wezwań. Te „nowe/stare” środki mają szansę wesprzeć notowania na GPW, ponieważ będzie to liczony w miliardach złotych dopływ gotówki do instytucji. Nie można jednak z całą pewnością stwierdzić, że cała ta gotówka od razu znajdzie się na rynku, ponieważ dużo będzie zależało od postrzegania przyszłego rozwoju wypadków przez konkretne instytucje. Dla przykładu OFE już w kwietniu otrzymały część gotówki, a jednak nie zdecydowały się na budowanie silniejszej ekspozycji na rynku akcji. W skali kilku miesięcy otrzymane środki jednak znajdą się na rynku i wszystko będzie zależeć od dynamiki ich powrotu.

Kończąc warto zwrócić uwagę, że przez dwa miesiące spadków technicznie polski rynek nie wygląda zachęcająco to jednak zatrzęsienie wezwań na spółki ze strony inwestorów strategicznych dotyczących  różnych branż (finanse, chemia, IT) i wypłaty dywidend sięgających 7-8 proc. to wskazania dobrego fundamentalnie rynku. A do tego w mediach coraz głośniej o kryzysie i spadkach, o których wiedzą już wszyscy. Tylko czy na giełdach większość ma rację? 

Źródło: ING Investment Management