Na koniec pierwszego kwartału nasz udział w rynku kredytów wyniósł 1,8%, oraz 0,9% w rynku depozytów. Jest to znaczna poprawa w stosunku do i tak dobrych osiągnięć z końca 2007 roku, gdzie – jeżeli chodzi o kredyty – mieliśmy 1,4%, a depozyty – 0,6%. Koncentrujemy się oczywiście na bankowości detalicznej, natomiast liczby, które przytaczam, dotyczą wszystkich segmentów – w tym bankowości korporacyjnej. W pierwszym kwartale zanotowaliśmy zysk 6 mln. złotych netto. Jesteśmy dumni z tego osiągnięcia, ponieważ nastąpiło ono w okresie krótszym niż 2 lata od rozpoczęcia działalności banku. Uruchomiliśmy dotychczas 283 placówki w 130 miastach. Liczba klientów Polbanku przekroczyła blisko 300 tysięcy osób. Natomiast jeśli chodzi o plany na przyszłość, chcemy utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju.
Jaki jest przepis na stworzenie banku, który budowany od podstaw osiąga zyski nawet dwa razy szybciej niż robiła to dotychczas konkurencja?
Polbank EFG to przede wszystkim wyjątkowi ludzie i partnerzy, którzy kierują się trzema zasadami. Pierwsza z nich to ciężka praca, ponieważ wiemy, że nie można wygrać na loterii powodzenia rynkowego. Druga to przemyślane działanie – dużą uwagę poświęcamy szczegółom, bo to najczęściej one decydują o powodzeniu. I w końcu trzecia zasada to intuicja, która nierzadko jest motorem napędowym całego przedsięwzięcia. Pokazaliśmy, że rozwijamy się w bardzo szybkim tempie, otwierając placówkę średnio co drugi dzień roboczy. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że Polbank EFG biegnie w swoistym maratonie z innymi bankami, a nie tylko w biegu krótkodystansowym. Dlatego musimy być z jednej strony szybcy, a z drugiej strony – mieć silną kondycję, by ten maraton nie tylko przebiec, ale i go zwyciężyć.
Czy w Polsce wciąż istnieje możliwość powtórzenia sukcesu Polbanku? W jaki sposób?
Będzie bardzo trudno. Z jednej strony rynek bankowy ma ogromne perspektywy i bardzo szybko się rozwija. Dane za pierwszy kwartał tego roku pokazują, że system bankowy w Polsce rozwijał się szybciej niż w analogicznym okresie 2007 roku. Z jednej strony perspektywy są znakomite. Zaś z drugiej myślę jednak, że wiele się zmieniło. Zarówno instytucje dłużej funkcjonujące na rynku, jak i te o krótszym stażu bardzo się zmieniły w ciągu ostatnich kilku lat. Moment startu Polbanku był wyjątkowy. Zaczynaliśmy w chwili wielkiego boomu bankowego w Polsce. Myślę, że wiele kwestii dotyczących np. formuły biznesowej, sieci dystrybucji, czy samych produktów uległo w Polsce zmianie. I nie ma oczywistych luk w ofercie produktowej, czy usługowej polskiej bankowości w stosunku do rozwiniętych rynków.
Polbank EFG cały czas poszerza zakres swoich usług o nowe rozwiązania. Rozwijacie bankowość korporacyjną, oferujecie handlowcom usługi rozliczeniowe. Czy takie rozdrabnianie się nie jest ryzykowne?
Mamy aspiracje by stać się dużym bankiem, dlatego musimy być obecni we wszystkich segmentach rynku. Chcemy być bankiem uniwersalnym, w którym zarówno klienci indywidualni oraz mali i średni przedsiębiorcy znajdą atrakcyjne dla siebie produkty i usługi. By zrealizować ambicje, bank musi uwzględniać geografię naszego kraju, a tak się składa, że Polska ma wyjątkowo rozdrobnioną strukturę ludności. Połowa Polaków mieszka w miejscowościach dwudziestotysięcznych i mniejszych. Kiedy chce się być dużym bankiem, trzeba być obecnym w bardzo wielu miejscach.
Coraz więcej bankowców niepokoi się, że zachodnie instytucje ze względu na możliwość osiągnięcia wyższych zysków w naszym kraju, będą chciały transferować na nasz rynek zbyt duże ryzyko.
Aktywa finansowe w Polsce w porównaniu do dochodu narodowego są na poziomie 70% – jest to wynik znacznie poniżej wskaźników rozwiniętych krajów Unii, które maja trzystuprocentowy stosunek aktywów do dochodu narodowego. Co gorsza, ten wynik jest niższy nawet w porównaniu do Albanii. Często lubimy porównywać się do Hiszpanii- kraju, w którym dochód narodowy na głowę mieszkańca jest dwukrotnie wyższy niż w Polsce. System bankowy Hiszpanii jest 13-krotnie większy niż w Polsce. Trzeci co do wielkości bank Hiszpanii jest większy niż cały polski system bankowy. Chcę przez to powiedzieć, że polski system bankowy ma ogromny potencjał rozwoju, a przecież sektor ten jest jedną z lokomotyw rozwoju gospodarczego naszego kraju.
Jak Pana zdaniem w najbliższym czasie będzie rozwijał się w Polsce rynek kredytów hipotecznych i jak będą się kształtowały ceny nieruchomości?
Stosunek kredytów hipotecznych do dochodu narodowego w Polsce wynosi 10%, a średnia Unii Europejskiej to 50%. Różnica jest zatem aż 5-krotna. W Polsce 8% gospodarstw domowych ma kredyt hipoteczny, co pokazuje jaki dystans dzieli nas od Europy. Warto zatem zadać pytanie – jak szybko i w jakim tempie rok do roku musimy się rozwijać, by osiągnąć średnią europejską? Jestem absolutnym hiperoptymistą, jeżeli chodzi o rozwój rynku kredytów hipotecznych w Polsce. Będzie to też związane z dwoma innymi czynnikami. Jeden z nich to wzrost i stabilność dochodów, a co za tym idzie – wyższa skłonność ludzi do zaciągania długoterminowych zobowiązań. Drugi czynnik związany jest z podażą nieruchomości. Statystyki GUS pokazują szybki wzrost liczby mieszkań w liczbie wydawanych pozwoleń na budowy. Z jednej strony podaż na rynku nieruchomości, a z drugiej ciągle rosnący popyt, bo ludzie chcą poprawić warunki mieszkaniowe i stać ich na to, dlatego że więcej zarabiają. Rolą banków będzie oczywiście zaproponowanie odpowiednich produktów kredytowych.
Jakie są Pana przewidywania co do rozwoju sytuacji na rynku bankowym w Polsce? Czy przewidywania, że jest miejsce tylko na 3-4 duże banki są Pana zdaniem prawidłowe?
Nie mogę się zgodzić z tą teorią, ponieważ zaprzeczają jej fakty. W 2002 roku 5 największych banków w Polsce miało 54% udział w rynku. Natomiast już na koniec 2007 roku było to 48%, dlatego moim zdaniem tendencja jest odwrotna. Dla porównania, we wszystkich dużych państwach Unii Europejskiej tj. Hiszpanii, Francji, Niemczech, Włoszech i Wielkiej Brytanii, sumaryczny udział pierwszych 5 banków jest niższy niż udział w całej Unii. W Unii pierwsze 5 banków – jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie 27 kraje – to jest to 60%. W żadnym z tych krajów, które wymieniłem, stosunek ten nie jest wyższy niż czterdzieści kilka procent. W Niemczech jest to 22%, w Anglii 36%, a we Włoszech 27%. Specyfiką dużych krajów jest silnie rozwinięta sieć placówek bankowych i odpowiednia ich organizacja, a co najważniejsze, dostępność do wszystkich oferowanych przez nie produktów.
Jakie są plany Polbanku na najbliższe kilka miesięcy?
Jeżeli chodzi o naszą ofertę produktową, jest ona w tym momencie kompletna. Wprowadziliśmy innowacyjny produkt hipoteczny – elastyczny kredyt hipoteczny. Mamy bardzo elastyczny produkt depozytowy, jakim jest konto Samooszczędnościowe, elastyczne produkty kredytowe, oferujemy karty kredytowe systemu Visa i Mastercard. Mamy pełną ofertę depozytową i kredytową dla mniejszych przedsiębiorstw. Rozpoczęliśmy działalność na rynku usług rozliczeniowych. Naszym planem jest kontynuowanie dotychczasowego tempa rozwoju naszej sieci i oferowanie produktów, które spotykają się z bardzo dobrym odzewem na rynku. Na razie jesteśmy obecni w 130 miastach, ale mogę zapewnić, że ta liczba szybko będzie rosła. Chcemy być jak najbliżej naszych obecnych, jak i przyszłych klientów, tak, by mogli korzystać z usług bankowych w wygodny dla nich sposób. Jestem przekonany, że rozwój systemu bankowego w Polsce nie tylko pozytywnie wpłynie na szeroko rozumiany rozwój gospodarczy, ale dogonimy również systemy bankowe w Unii Europejskiej.
Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl. Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?
Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/! |