Na większości parkietów gra pod nadchodzące słowa Bena Bernanke trwa w najlepsze. Wczoraj bliskość sierpniowych dołków wykorzystały byki na Wall Street by w życie wprowadzić strategię „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”. Europa dzisiaj również rosła w oczekiwaniu na utęskniony piątek. Jedynie GPW kręciła nosem i większość dnia spędziła po „czerwonej stronie”.
Poranna porcja nienajlepszych danych
Przedpołudniowe spadki w Warszawie niespecjalnie zaszkodziły obrazowi technicznemu rynku, który pozostaje neutralny. Pozostajemy mniej więcej w połowie drogi między wsparciem a oporem i prawdę mówiąc ruchy wewnątrz tej konsolidacji nie mają większego znaczenia dla długoterminowych czy nawet średnioterminowych graczy. Tym niemniej nasz parkiet z większą ostrożnością podchodzi do napływających informacji, które optymizmem nie napawają. Poranna porcja danych była zaiste nienajlepsza. Indeks instytutu Ifo spadł do 108,7 pkt. czyli więcej od oczekiwań, ale co ważniejsze wyraźnie obniżył się subindeks oczekiwań niemieckich przedsiębiorców, którego wskazanie wyniosło zaledwie 100,1 pkt. Dalej obniża się dynamika wzrostu sprzedaży detalicznej w naszym kraju, która w minionym miesiącu wzrosła realnie zaledwie o 4,2% r/r. Bezrobocie z kolei spadło, ale dynamika zniżek jest mniejsza niż rok temu, co wskazuje na względną słabość rynku pracy.
Rating Japonii w dół bez większych rynkowych konsekwencji
Dane o poranku nie rozpieszczały więc inwestorów. Warszawa to widziała, a Europa Zachodnia starała się informacje ignorować. Niespecjalnie przejęto się decyzją agencji Moody’s, która obniżyła rating Japonii z Aa2 do Aa3. Ruch ten był oczekiwany, podobnie jak przyszłe obniżki dwóch innych agencji, które utrzymują rating tego kraju na poziomie podwójnego A z negatywnym nastawieniem. Moody’s swoje nastawienie zmienił na stabilne, czyli dalszych obniżek wkrótce zobaczyć nie powinniśmy. Zobaczyliśmy z kolei dalsze działanie władz tokijskich, które 100 mld dolarów ze swoich rezerw przeznaczą na wsparcie rodzimych przedsiębiorców zmagających się z silnym jenem. Mają one skupić się na zagranicznych akwizycjach, co w konsekwencji powinno jena osłabić, ale czy tak będzie w rzeczywistości, można powątpiewać. Sam ruch można zresztą odczytywać jako sygnał ze strony rządu, że problem mocnego jena zostanie z nami na dłużej.
Amerykanie kupują samoloty i samochody
Po południu pojawiły się kolejne dane, które już wyraźnie poruszyły indeksami. Chodzi o lepsze od oczekiwań zamówienia na dobra trwałego użytku w lipcu, które wzrosły aż o 4% m/m. To w większości zasługa zamówień na środki transportu, które wzrosły aż o 14,5%, ale nawet bez nich dynamika wzrostu była dodatnia i wyniosła 0,7% wobec prognoz spadku o 0,5%. Jeżeli jednak wyłączymy jeszcze wydatki rządowe na obronę to pojawi się spadek rzędu 1,5%. Teoretycznie lepsze dane nieco oddalają widmo QE III, ale rynki publikację potraktowały zgodnie z podstawową teorią i rozpoczęły się zwyżki, które w przypadku GPW oznaczały odrobienie wcześniejszych strat i to z nawiązką. Obroty jednak pozostawały słabe, więc zmiany to pewnego rodzaju zabawa między graczami, którzy na rynku pozostali i zajmują krótkoterminowe pozycje. Co ciekawe bez większego echa przeszedł kolejny rekord oprocentowania greckich dwuletnich obligacji, które wynosi 42% oraz problemy z drugim pakietem pomocowym dla tego kraju po tym jak Finlandia na czele z innymi państwami zażądała gwarancji, na które zgodzić się nie chce Angela Merkel.
Źródło: Millennium Dom Maklerski