Na otwarciu piątkowej sesji WG20 był kosmetycznie powyżej 1600 pkt. Oznaczało, że rozpoczynamy od jedno procentowego spadku i sytuacja z każdą chwilą może się pogarszać. Przecena na rynku niemieckim tylko rozdrażniła krajowe niedźwiedzie, które nawet na moment nie odpuszczały spychając indeks coraz niżej.
Będąc jednym z najsłabszych rynków w Europie WIG20 meldował się na najniższych poziomach w tym roku. Podobnie jak w poprzednich sesjach i tym razem główną przyczyną spadków były banki. Przeceny o 6 proc. dotykały zarówno największe PEKAO i PKO BP, jak i mniejsze. BRE, BZ WBK, ING, HANDLOWY – wszędzie dominowała podaż.
Do ogólnie złej sytuacji doszły jeszcze informacje z Wielkiej Brytanii, gdzie PKB zmniejszył się w czwartym kwartale o 1,5 proc., a więc najbardziej od 1980 roku. Spadek był większy niż oczekiwano, ale jednoczenie szef banku centralnego Anglii podkreślał, że użyje wszelkich możliwych środków do złagodzenia obecnego problemu.
Przy ogólnie dramatycznej sytuacji odrobinę nadziei w rynki wlał wynik General Electric. Spółka poinformowała, że wypracowała zakładany zysk, a co ważniejsze potwierdziła wypłatę dywidendy.
Jednocześnie przyznała, że ostatnie miesiące 2008 roku były dla niej fatalne i zyski spadły o 44 procent, co gorsze rok 2009 określa jako „ekstremalnie ciężki”. Jedna spółka zaufania nie przywróci, ale przynajmniej pomogła w zatrzymaniu spadków zachodnich parkietów.
Na naszym rynku. niedźwiedzie ani myślały o zmniejszeniu strat. Przy małym obrocie WIG20 nurkował już o 4,5 proc. i zszedł poniżej 1550 pkt., które uznawane jest za ostateczną barierę popytu. W tym samym czasie oprócz giełdy rekordy słabości okazywał też złoty. Po raz pierwszy od czerwca 2004 roku frank kosztował niemal 3 złote, a za amerykańską walutę trzeba było płacić 3,48. Wspólna waluta była najdroższa od lipca 2004 roku i kosztowała 4,47. Tak słaby złoty jest bezpośrednią przyczyną słabości naszej giełdy w porównaniu do innych rynków regionu.
Kiedy wydawało się, że może dość do wyłamania i indeksy będą spadać w przepaść byki zabrały się energicznie do kupna. Spadki malały w oczach, a najbardziej zadziwiająca okazała się końcówka. Tylko w ciągu ostatniej godziny z czteroprocentowego minusa rynek zmniejszył spadek o połowę. Fiksing zapewnił WIG20 kolejny wzrost o dwa procent i zakończyliśmy sesję na minimalnej stracie 0,5 proc. Indeks ponownie znajduje się powyżej 1600 pkt. i zabawa w testowanie dna wciąż trwa. Przy mały obrocie 890 mln zł takie są możliwe. Tak długo aż na rynku nie pojawi się większy kapitał będziemy obserwować silne i nieprzewidywalne wahania.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse