Grupowe zakupy ubezpieczeń

Grupowe kupowanie robi furorę. Okazało się skutecznym sposobem na tanie jedzenie i tanie wakacje. Obecnie trwają próby przekonania Polaków do kolektywnych zakupów samochodów i mieszkań. W grupie, nie od dziś zresztą, można się też ubezpieczać.

Pracownicy, zwłaszcza dużych przedsiębiorstw, niejednokrotnie mają możliwość skorzystania z programów grupowego ubezpieczenia zdrowotnego lub na życie. Jeszcze do niedawna sięgali po nie głównie mający na utrzymaniu rodziny, wieloletni pracownicy w średnim wieku. Dziś to jeden z tych atutów pracodawcy, który wysoko cenią rozpoczynający karierę młodzi ludzie.

W grupie lepiej… samej grupie

Zasada jest prosta: umowę grupowego ubezpieczenia podpisuje pracodawca, ubezpieczając pracownika i jego bliskich. W klasycznych przypadkach ubezpieczyciel roztacza ochronę nad życiem i nad zdrowiem ubezpieczonego. Oprócz tego, niektóre firmy w porozumieniu z towarzystwami ubezpieczeń wychodzą do pracowników z dodatkową ofertą polis turystycznych, wypadkowych czy na poły inwestycyjnych. Nie idzie tu jednak wcale o jak najszerszy pakiet usług – prawdziwą nagrodą za włączenie się do programu ubezpieczeń grupowych mają być korzystniejsze niż w przypadku indywidualnej oferty parametry ubezpieczenia.

Mowa przede wszystkim o składce – im niższa, tym lepiej, naturalnie pod warunkiem zachowania ustalonego na wstępie zakresu ochrony. Po drugie, liczy się świadczenie w razie wystąpienia szkody – będzie tym wyższe, im wyższa zapisana w umowie suma ubezpieczenia. Tak jeden, jak i drugi parametr przybiera na atrakcyjności w przypadku grupowych ubezpieczeń na życie. Korzystając z efektu skali i ubezpieczając to samo ryzyko dla wielu osób, oferta dla pracownika jest zazwyczaj tańsza i może opiewać na wyższą sumę gwarancyjną, niż adekwatny produkt nabywany prywatnie u ubezpieczyciela.

Grupowe ubezpieczenie bywa też wygodniejsze – składka odciągana od comiesięcznego wynagrodzenia pozostaje zwykle niezauważalnym uszczerbkiem na domowym budżecie i mobilizuje do kontynuacji ochrony w stopniu większym, niż gdy trzeba o nią zadbać samemu.

Pracodawca z polisą na dłoni

Każdy właściciel firmy, małej czy dłużej, słusznie zapyta: co ja z tego będę miał? Złośliwi rzekną – zadowolenie pracownika i satysfakcję, i trudno im odmówić racji. Debiutująca obecnie na rynku pracy tzw. generacja Y mierzy potencjalnych pracodawców kryteriami innymi, niż jej poprzedniczki. Rankingi najbardziej pożądanych miejsc pracy dowodzą, że nie mniej niż wynagrodzenie (które przecież – jak się podkreśla – jest dynamiczne) liczą się dziś możliwości samorozwoju, systemy premiowe czy pakiety socjalne. Jeśli tak, to oferta ubezpieczeń grupowych jest i nadal będzie mile widziana.

Fenomen zakupów grupowych

Kogo nie przekona uznanie w oczach faktycznych i potencjalnych pracowników, ten przyjmie argument ekonomiczny. Składkę odprowadzaną z tytułu ubezpieczenia grupowego pracodawca może wrzucić w koszty uzyskania przychodu. Co więcej, opłacanie w całości lub w części składki za ubezpieczenie życiowe może zwalniać pracodawcę z obowiązku wypłaty tzw. odprawy pośmiertnej, która w przypadku zasłużonych pracowników wysokiego szczebla stanowi niemałą kwotę.

Przezorny dobrze ubezpieczony

Każdy kij, więc również ten, ma dwa końce. Ubezpieczenie w grupie to co prawda potencjalnie większa wygoda i atrakcyjniejsza cena, ale nie zawsze lepsza ochrona. Kto korzystał z Groupona lub Citeam ten wie, że taniej jest dlatego, że (z punktu widzenia grupy) w hurcie. A ubezpieczenia hurtu nie lubią. Wobec różnych potrzeb, różnego stanu zdrowia, różnego modelu rodziny itd. – różni pracownicy, co naturalne, szukają polis o innych parametrach. Zakres ochrony powinien być szyty na miarę, dlatego bezdyskusyjnie wymaga sprawdzenia jeszcze przed podpisaniem umowy. Tymczasem klienci nierzadko w zamian za niższą składkę, godzą się na produkt standard. Wszystko jest dla ludzi, więc zasadniczo nie ma w tym nic złego. Przynajmniej do momentu wypadku.

Pamiętać też trzeba, że jak nigdzie indziej, w przypadku ubezpieczeń diabeł tkwi w szczegółach. I nawet wtedy, gdy oferowana przez pracodawcę polisa wygląda na atrakcyjną, sprawdzenie w OWU paragrafu „Wyłączenia” to druga absolutna konieczność. Deklarowana przez ubezpieczyciela odpowiedzialność nie zda się bowiem na nic, jeśli przewidział też całą listę okoliczności, w których ochrona nie działa.

W obu tych przypadkach, typowy dla ubezpieczających się na własną rękę nawyk, by po trzykroć sprawdzić wszystko, za co płacą, wychodzi im na dobre. Dociekliwość i podejrzliwość przed powzięciem decyzji zazwyczaj się opłaci. Największym bowiem grzechem grupowych zakupów jest branie tylko dlatego, że dają i że inni biorą.

Źródło: Bankier.pl