Jednym z kluczowych czynników wpływających na zdolność gospodarek do rozwoju jest finansowanie. Dotyczy to sektora zarówno publicznego, zwłaszcza finansowania potrzeb pożyczkowych, jak i prywatnego, w którym kredyt niezbędny jest jak tlen żywym organizmom.
Środki na te potrzeby mogą być krajowe lub zagraniczne.
W obecnej sytuacji powszechnego spadku zaufania i zmniejszania dźwigni finansowych w systemach bankowych, co objawia się spadkiem dostępności kredytu, pozyskiwanie pieniądza stało się trudne. W przypadku finansowania wewnętrznego walutą krajową, gdy władze dysponują możliwością emisji pieniądza, mamy do czynienia w krótkim okresie z problemem mniejszego kalibru. Oczywiście finansowanie to także ma wpływ na stabilność finansową danego kraju, lecz w dłuższym okresie. Tu zagrożeniem jest inflacja oraz efekt wypychania, nie zaś niewypłacalność, jak to ma miejsce w przypadku finansowania zewnętrznego. Obserwując programy ratunkowe wdrażane na świecie, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, można odnieść wrażenie, że inflacja nie jest postrzegana jako problem. Nie ulega wątpliwości, że za gwałtowne zwiększanie podaży pieniądza przyjdzie w przyszłości zapłacić, lecz gaszenie dzisiejszych pożarów traktowane jest priorytetowo.
Nieco inaczej ma się sprawa z finansowaniem zewnętrznym, szczególnie w przypadku państw takich jak Polska, uznawanych za rynki wschodzące i zaliczanych do grupy podwyższonego ryzyka. Wiele krajów „nowej Unii”, ale także i starszych jej członków, w bardzo wysokim stopniu polegało na finansowaniu zewnętrznym. Mam na myśli nie tylko finansowanie długu publicznego ale także zadłużenie sektora prywatnego. W tym drugim przypadku zadłużenie zagraniczne związane jest także z inwestycjami bezpośrednimi i finansowaniem zakładów zlokalizowanych w Polsce pożyczkami od spółek-matek. Obie grupy zobowiązań składają się na całkowity dług zewnętrzny.
Złoty jest walutą, która w regionie uległa największemu osłabieniu. O przyczynach tego osłabienia pisano wiele i diagnoz jest prawie tyle, co analityków. Wydaje się, że osłabienie złotego pierwotnie wywołała relatywna łatwość upłynniania aktywów przez inwestorów zagranicznych wynikająca ze skali polskiego rynku finansowego w porównaniu do Czech czy Węgier. Potem kolejne tąpnięcia złotego wywoływane były impulsami powodowanymi rozmaitymi analizami i pogłoskami mającymi tłumaczyć osłabienie naszej waluty. Jedną z takich analiz był słynny raport JP Morgan wieszczący rychłą niewypłacalność Polski spowodowaną rzekomo gigantyczną skalą zadłużenia zagranicznego, także przedsiębiorstw. Raport był o tyle słuszny, że w obecnych, trudnych, warunkach rynkowych, pozyskiwanie finansowania nie jest łatwe. Pozostaje jednak kwestia jego skali w przypadku Polski.
Poniższy wykres przedstawia sytuację wybranych państw pod względem równowagi zewnętrznej: relacji długu zewnętrznego do PKB oraz deficytu rachunku obrotów bieżących do PKB (deficyt jest ze znakiem plus, nadwyżka z minusem). Często stosowanym zamiast relacji długu zewnętrznego do PKB jest wskaźnik długu zewnętrznego do wartości eksportu, jednak mierząc stabilność w sytuacji kryzysu bardziej istotny wydaje się potencjał kraju mierzony PKB niż ulegający dużym wahaniom eksport, zwłaszcza gdy nie jest jedynym źródłem walut.
Analizując wykres można łatwo zauważyć, że kraje dzielą się na dwie grupy, które dzieli przepaść. Polska, Czechy i Słowacja wyróżniają się relatywnie mniejszym zadłużeniem zagranicznym i dużo lepszym bilansem obrotów bieżących. Dla porównania dodana została Rosja z jej surowcową nadwyżką budżetową i Grecja, jak by nie było, kraj ze strefy euro. Irlandia niestety nie zmieściłaby się na wykresie, gdyż w jej przypadku relacja długu zewnętrznego do PKB przekracza 1000%! Żart, iż Irlandię różni od Islandii jedna litera i sześć miesięcy, w tym kontekście staje się nieprzyjemnie prawdziwy. Ponieważ dane pochodzą z końca II kwartału ubiegłego roku, punkty na wykresie na dzień dzisiejszy byłyby przesunięte, ale obraz pozostałby zasadniczo nie zmieniony. Najbardziej pogorszyłaby się sytuacja Rosji, która raczej nie może liczyć na nadwyżkę budżetową przy cenach ropy w okolicach 40USD za baryłkę.
Trzeba być bardzo surowym sędzią, aby przy takich wskaźnikach makroekonomicznych wskazywać na Polskę jako na kandydata do bankructwa lub choćby kraj wyjątkowo pod względem zadłużenia zagranicznego ryzykowny. Ogłoszona w zeszłym tygodniu jedno miliardowa emisja euroobligacji sprzedała się na pniu, praktycznie w ciągu godziny, a koszt finansowania był podobny jak w przypadku Grecji i Irlandii, państw „starej Unii”, należących do strefy euro.
Grzegorz Zatryb, Strefa Finansów
Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl.
Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?
Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/! |
Źródło: Bankier.pl