Gwałtowne zmiany na giełdach amerykańskich

Komentarz poranny Piotra Kuczyńskiego, Głównego Analityka Xelion. Doradcy Finansowi.

W USA czwartkowa sesja miała bardzo interesujący przebieg. Niewielki lub żaden wpływ na nastroje miały publikowane raporty makro. Dane o inflacji PPI nikogo nie wystraszyły, bo co prawda spadła o 1,9 procent, ale mniej więcej taki spadek oczekiwano. Groźny byłby większy spadek, bo to przypominałoby o zagrożeniu deflacją.

Publikacja danych o tygodniowej zmianie sytuacji na rynku pracy też nie miała większego wpływu na rynek. Co prawda ilość bezrobotnych wzrosła do 524 tysięcy, czyli nieco więcej niż oczekiwano, ale po okresie świątecznym taki wzrost nikogo nie zdziwił. Ćwierć – pozytywem było to, że delikatnie wzrósł indeks NY Empire State (-22,2 pkt.). Identycznie zachował się indeks Fed z Filadelfii – wzrósł z – 32,9 do – 24,3 pkt. Indeksy są głęboko zanurzone w obszarze wartości ujemnych, co sygnalizuje, że gospodarka regionów zwalnia. Plusem jest to, że zwolnienie jest mniejsze niż oczekiwano. 

Rynek akcji już przed sesją otrzymywał same złe informacje. Steve Jobs, szef Apple, który niedawno twierdził, że nie zrezygnuje z kierowania koncernem, zapowiedział, że z powodów zdrowotnych zawiesza szefowanie firmą, co przeceniało akcje. Poza tym Wall Street Journal w swoim internetowym wydaniu zapowiedział, że rząd wyda następne miliardy dolarów dla potrzebującego pomocy Bank of America, który podobno ma po przejęciu Merrill Lynch duże problemy. Dodatkowo Motorola ostrzegła, że będzie miała kwartalną stratę. 

Największy wpływ na nastroje miał informacje WSJ. Gracze doszli do wniosku, że Bank of America i Citigroup, które już wyciągnęły z rządowego skarbca około 70 mld USD pomocy będą potrzebowały kolejnego wsparcia. To przeceniało nie tylko te akcje, ale i prawie cały sektor finansowy. Prawie, bo wydarzeniem czwartku miała być publikacja raportu kwartalnego, którą JP Morgan przesunął o tydzień. Okazało się, że przesunął, żeby pokazać, że nie ma trupa w szafie. Zarobił 702 mln USD wobec 2,97 mld USD przed rokiem, ale zysk na akcję był w granicach oczekiwań (ostatnio obniżonych) analityków, więc ceny akcji rosły. 

Indeksy spadały i to bardzo mocno, ale bardzo dużym pozytywem było to, że Motorola tylko na początku sesji zareagowała spadkiem cen akcji na ostrzeżenie o stracie. Potem jej akcje mocno drożały. Gracze doszli najwyraźniej do wniosku, że przecena była już zbyt duża. Nic dziwnego, że NASDAQ utworzył sesyjną formację podwójnego dna, co wygenerowało sygnał kupna i zaczęło się paniczne zamykanie krótkich pozycji. Tak reaguje wyprzedany technicznie rynek na byle impuls. Indeksy od godziny 19.00 rosły, a wzrost NASDAQ przekroczył nawet dwa procent. To było jednak wszystko, co mogła wygenerować realizacja zysków z krótkich pozycji. Indeksy osunęły się, ale NASDAQ jednak wypracował ponad jednoprocentowy wzrost, a S&P 500 zakończył sesję w pozycji neutralnej. To oczywiście nie musi być początek odbicia, ale jeśli pamięta się o tym, że w poniedziałek nie ma sesji (urodziny Martina Lutera Kinga), a we wtorek jest inauguracja Baracka Obamy to wzrost jest bardziej prawdopodobny niż spadek. 

W czwartek od rana kursy walut na naszym rynku gwałtownie rosły. Powody były trzy. Przede wszystkim podziałała informacja o spadku produkcji przemysłowej na Węgrzech. W listopadzie 2008 spadła najmocniej od ponad 16 lat (9,9 proc. r/r). Po środowej informacji o jeszcze większym spadku produkcji w Czechach takie dane musiały zrodzić myśl: Polska jest następna. To doprowadziło do przełamanie przez kurs EUR/PLN szczytu (oporu) na poziomie 4,18 PLN, a to z kolei uruchomiło zlecenia stop-loss co zaowocowało dalszą przeceną naszej waluty do wszystkich, głównych walut. Pomagały „złotowym” niedźwiedziom złe nastroje panujące na giełdach. 

Po decyzji ECB (obniżka stóp do 2 procent) i podczas konferencji jego szefa kierunek kursów się zmienił i wydawało się, że wrócimy do poziomów ze środy. Jednak przed 16.00 znowu zloty został zaatakowany i kursy wystrzeliły na północ. Nie zobaczymy tego już na wykresach na stronach Stooq.pl, ale po godzinie 19.00 kursy błyskawicznie spadły i rzeczywiście wróciły w okolice środowego zamknięcia. Dzięki temu granica 4,18 PLN na wykresie EUR/PLN została tylko naruszona. Poza tym na wykresach EUR/PLN i USD/PLN widać świece spadającej gwiazdy, które mogą sygnalizować początek korekty. Dzisiaj kierunek kursów powinien zostać ustalony po publikacji danych o produkcji w USA. 

GPW rozpoczęła sesję czwartkową małym spadkiem, który bardzo szybko zamienił się w przecenę sprowadzającą WIG20 o ponad 2,5 procent poniżej środowego zamknięcia. Liderem spadków był (tak jak i na innych giełdach) sektor bankowy. Po tej początkowej przecenie indeks powoli odrabiał straty naśladując w tym to, co działo się na innych rynkach europejskich. Już przed południem WIG20, podobnie jak inne indeksy europejskie, zaczął buksować w okolicy poziomu środowego zamknięcia. 

Po publikacji raportu JP Morgan, obniżeniu stóp przez ECB oraz publikacji pierwszego zestawu danych w USA WIG20 ruszył na północ zabarwiając się na zielono. Cały czas bardzo słabo zachowywał się sektor mniejszych spółek. MWIG40 tracił blisko dwa procent. Zielony kolor na WIG20 nie utrzymał się, bo negatywny wpływ giełd amerykańskich był zbyt duży. Indeks spadł o jeden procent naruszając kluczowy poziom 1.700 pkt. i dolny bok trójkąta. Potrzebne jest jednak potwierdzenie tego wyłamania, co będzie bardzo trudne na bardzo wyprzedanym rynku, który domaga się wzrostowej korekty. 

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi