Gwałtowne zmiany nastrojów na rynkach amerykańskich

W USA gracze mieli od początku sesji problem, bo europejska przecena zdecydowanie pomagała niedźwiedziom. W Europie nadal wszystko kręciło się wokół Grecji i sektora bankowego, a politycy tańczyli swój chocholi taniec nie potrafiąc zdobyć się na radykalne działania. Poza tym problemy belgijskiej Dexii (wynikają z zaangażowania w dług Grecji) i obniżenie prognoz przez Deutsche Bank też szkodziło bykom.

Obóz byków starał się nie dopuścić do wejścia indeksu S&P 500 w strefę bessy. To takie dziwactwo Amerykanów. Zakładają, że do 20 procent spadku trwa normalna korekta, a potem zaczyna się bessa. To oczywiście całkowicie umowne wartości, ale ponieważ amerykańscy gracze dużo o tym mówią i bardzo się tym przejmują to poziom 20 procent niższy do maksimum staje się poważnym wsparciem. Jeśli za maksimum przyjmie się szczyt z kwietnia to strefa bessy rozpoczyna się kilka punktów poniżej okrągłego poziomu 1.100 pkt.

Wypowiedzi polityków nie wpływały w sposób istotny na zachowanie rynków. Ben Bernanke zeznawał przed Komitetem Ekonomicznym Kongresu, a tematem były perspektywy amerykańskiej gospodarki. Starał się nie straszyć, ale powiedział jednak, że rynek pracy jest i będzie słaby, a gospodarka może się niedługo „potknąć”. Powiedział też jednak, że jeśli to będzie konieczne to Fed udzieli gospodarce pomocy. To jedynie przez chwilę pomagało bykom na rynku akcji.

Indeksy giełdowe gwałtownie zmieniały kierunek, a na godzinę przed końcem sesji indeks S&P 500 spadał już nawet ponad 1,5 procent. W ostatniej godzinie sesji byki zabrały się z do poważnej obrony przed zejściem w strefę bessy. Atak był tak potężny, że indeksy wylądowały na dużych plusach (2-3 proc.). Pretekstem było to, że Financial Times napisał o szykowanym planie dokapitalizowania banków europejskich. Wygląda na to, że fundusze czekały na taką okazję, żeby wreszcie móc dobrze rozpocząć kwartał. To dobrze dla byków, ale jestem przekonany, że bez pomocy polityków europejskich nie uda się przez dłuższy czas rynku bronić.

GPW rozpoczęła wtorkowa sesję od niewinnego, jednoprocentowego spadku WIG20, ale to błyskawicznie się zmieniło. Przełamanie wsparć z sierpnia i września oraz ponad trzyprocentowe spadki indeksów na innych giełdach doprowadziły do paniki i ponad czteroprocentowej przeceny. U nas również sytuacja zaczęła się poprawiać po oświadczeniu o pomocy dla Dexii. Nie była to duża poprawa. WIG20 tracąc trzy procent wszedł w marazm.

Przed pobudką w USA indeksy ruszyły za swoimi odpowiednikami na innych europejskich giełdach kierując się na południe, pobudka zmieniła sytuację, a potem też rynek nie bardzo mógł się zdecydować. Wypowiedzi szefa Fed i odrabiania strat przez amerykańskie indeksy pozwoliły na zredukowanie spadku do 2,64 proc., ale zdecydowanie nie była to wygrana byków. Indeks naruszył wsparcie z września, ale dzisiaj (mimo obniżenia ratingu Włoch przez agencję Moody’s) powinien nad nie powrócić.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi