Handlowy na wokandzie

Agenci świadczący dla banków usługi sprzedaży bezpośredniej z zaciekawieniem przyglądają się sprawie wytoczonej Citihandlowemu przez Mariusza Surmę, byłego już agenta banku. To pierwszy w Polsce spór na taką skalę, pierwszy, w którym w grę wchodzi kilka, a nawet kilkanaście milionów złotych i pierwszy, który może wnieść wyjątkowo dużo do obecnych i przyszłych relacji banków z agentami. W sprawę włączyli się również parlamentarzyści. Składają interpelacje i zapowiadają, że na interpelacjach się nie skończy.

W czym rzecz? Sąd I instancji przyznał w 2005 roku, że bank zdezorganizował firmę MS Direct Sales, należącą do Mariusza Surmy i próbował przejąć jej pracowników. Zasądził nawet na korzyść Surmy całkiem pokaźne odszkodowanie i oddalił powództwo wzajemne banku, ale o tym później.

Zdaniem Mariusza Surmy, sposób w jaki proceder przejmowania pracowników się odbył można nazwać urągającym literze prawa. Bank miał przyjąć robocze założenie, że pracownicy firmy MS Direct Sales należącej do Surmy są „własnością” banku i zadysponował nimi tak jak chciał, głosząc przy tym, że skoro finansuje działalność MS Direct Sales to może robić co chce. Ale od początku.

Wzorowy sprzedawca

Listopad 1998 roku, Mariusz Surma składa Citibankowi (jeszcze przed fuzją z Bankiem Handlowym) ofertę, w której zaznacza, że będzie sprzedawał produkty banku (karty kredytowe) na wrocławskim rynku. Umowę z bankiem podpisuje 1 czerwca 1999 roku i jest to umowa na wyłączność. Zgadza się także na wprowadzenie do swojej firmy przedstawiciela banku. Kiedy rozmawiam z nim o początkach współpracy z bankiem, śmieje się i mówi, że miał w firmie agenta. Citibank w 1999 roku nie ma jeszcze własnych placówek detalicznych i cała sprzedaż kart kredytowych realizowana jest przez firmy zewnętrzne, podobne do tej jaką prowadzi Surma. Na południu kraju 100 proc. sprzedaży kart Citibanku realizuje właśnie Surma i jego zespół. Po fuzji jego udział w sprzedaży kart spadnie do 95 proc. Pozostałe 5 proc. będzie sprzedawał Handlobank.

MS Direct Sales Mariusza Surmy jest doskonałym partnerem Citibanku i Citibanku Handlowego w interesach aż do 26 września 2001 roku, kiedy bank pod pretekstem restrukturyzacji własnych struktur wypowiada umowę ze skutkiem na 31 grudnia 2001 roku. Bank nie dopuszcza myśli, że MS Direct Sales nie jest firmą należącą do struktur Citi i namawia pracowników na zmianę stosunku pracy, czyli rejestrowanie działalności gospodarczej i podpisywanie umów bezpośrednio z bankiem lub wskazaną inną agencją, omijając Surmę szerokim łukiem. Miesiąc później, w październiku, Andrzej Krzemiński, ówczesny dyrektor zarządzający Banku Handlowego, powie podczas spotkania z Mariuszem Surmą i jego pracownikami „postanowiłem zrobić trzy agencje, nie cztery”. Sąd I instancji wyrokiem z czerwca 2005 roku nie znajdzie nic niewłaściwego w przejmowaniu pracowników MS Direct Sales przez Bank Handlowy.

Agent się stawia

Surma nie uznaje wypowiedzenia i w październiku dochodzi do spotkania kilkudziesięciu pracowników MS Direct Sales z pracownikami banku, w tym z Andrzejem Krzemińskim, dyrektorem zarządzającym Banku Handlowego, Mirosławem Ciachem, dyrektorem sprzedaży Banku Handlowego i oficjalną „wtyczką” banku w firmie MS Direct Sales czyli Grzegorzem Klimkowskim. Rozmowę nagrywa Katarzyna Włodarska, jedna z pracownic agencji, a stenogram nagrania staje się później dowodem w sądzie.

– Gdyby nie to nagranie, trudno byłoby mi udowodnić, że bank traktuje moją firmę jak prywatny folwark, a pracowników jak swoją własność – Mariusz Surma, mówiąc o kulisach wypowiedzenia umowy nerwowo obraca długopis w palcach.

Podczas październikowego spotkania padają mocne słowa. W stenogramie czytam m. in.:

Andrzej Krzemiński (Bank Handlowy): „W momencie, kiedy Bank Handlowy połączył się z Citibankiem, pojawiła się dosyć duża grupa ludzi, która dystrybuowała produkty. Ten rok był poświęcony na to, ażeby te grupy ze sobą w jakiś sposób można połączyć. Ten model połączenia, to jest również kwestia, po prostu będę mówił takimi skrótami, zmniejszenia zatrudnienia, tak w jednej, jak i drugiej części, zacznijmy w oddziałach, jak i strukturach sprzedaży bezpośredniej.(…)”

– Czy bank może regulować zatrudnienie w mojej firmie, nawet jeśli współpracuję z tym bankiem i sprzedaję jego produkty? – Surma snuje opowieść i wciąż bawi się długopisem, czasem coś notuje, wtrąca dygresje np. taką: – Pani wie, że bank przekazał dane swoich klientów mojej firmie, nawet nie wiem kiedy, a później miał pretensje do notariusza, w obecności którego oddawałem bankowi te dane? Ech tam, to inna bajka – macha ręką i zapisuje, żeby przy następnym spotkaniu opowiedzieć o sprawie wycieku danych osobowych klientów z banku.

Czytam dalej stenogram rozmowy.

Andrzej Krzemiński (Bank Handlowy): „(…) Ale zeszliśmy w całej Polsce i w kanale DSA i kanale bulkowym (prawdopodobnie chodzi o kanał bankowy – red.) do takiego zatrudnienia, które spowodowało potrzebę z mojej strony dopasowania struktury kosztowej do ludzi, tej grupy ludzi, która nam pozostała.(…)”

Dalej Krzemiński zastanawia się, którą spośród czterech agencji zamknąć? Chcę się upewnić, czy rzeczywiście chodzi mu o zamykanie agencji, bo przecież żadna z nich nie należy do Citi, ale Surma mówi, że tak – bank chciał pozbyć się agencji. Już po spotkaniu z Mariuszem Surmą dzwonię do Citi i próbuję umówić spotkanie – rozmowę na temat tego sporu. Niestety, to nie jest możliwe, przynajmniej na razie.

– Pani Małgosiu, porozmawiamy o tym jak się proces skończy – to Paweł Zegarłowicz, rzecznik Citihandlowego. – Na razie wszystkie media dostają taką samą odpowiedź. Gdyby się coś zmieniło, dam pani znać, obiecuję.

Na wszelki wypadek wysyłam jeszcze maila z przypomnieniem, że czekam na jakiś sygnał, termin spotkania, komentarz. Dostaję odpowiedź: „Bank nie komentuje spraw co do których wciąż trwa postępowanie sądowe. W związku z tym, że pozew Mariusza Surmy przeciw Bankowi Handlowemu jest na wokandzie i wkrótce odbędzie się posiedzenie Sądu Okręgowego w tej sprawie powstrzymujemy się od komentarza.”

Wracam do lektury stenogramu.

Mirosław Ciach (Bank Handlowy): „(…) Widzę waszą reakcję, kiedy rozmawialiśmy o likwidowaniu agencji. Likwidowanie agencji to jest likwidowanie jednego z czterech agentów, którzy prowadzili agencje, natomiast Andrzej (Krzemiński – red.) pod płaszczykiem oferowania produktu to ma to samo, że dalej pod jakąś instytucję zespół, który tutaj jest, podlegać będzie musiał i będzie tutaj pracował, to nie znaczy zmiany stosunku pracy waszej, to znaczy nie likwidujemy agencji, nie prowadzimy działalności self employdami, każdy zakłada działalność gospodarczą i w tym momencie pracuje na innym (pakiecie – przyp. Mariusza Surmy) – nie. W zamyśle w ogóle całym była po prostu próba skonsolidowania działania u trzech agentów, nie u czterech, co Andrzej (Krzemiński – red.) powiedział, natomiast zupełnie nie dotyczy to was. Tego kawałka, który tu działa, dlatego że wy mieliście macie i z założenia tu będziecie mieli sprzedawać produkt, o to jest taki kawałek, który powinno się…” Tu Ciach ucina, a w słowo wchodzi mu pracownik MS Direct Sales z pytaniem jak długo jeszcze będzie istniała agencja.

Mirosław Ciach (Bank Handlowy): „Znaczy to, czy będzie istniała agencja, czy będziecie pracownikami banku, czy będziecie pracownikami firmy x, z waszego punktu widzenia, powiedzmy sobie waszego, ponieważ całą tą instytucję finansuje bank, to nie ma większego znaczenia. Natomiast to, o czym my rozmawiamy w tej chwili, to, co w tej chwili się zadziało, nie powinno naruszyć waszej pracy. Ponieważ ono naruszyło w jakiś sposób waszą pracę i sposób waszej pracy, Andrzej (Krzemiński – red.) wycofuje to, co się stało.”

Sędziów sztab orzeka

29 maja 2002 roku Mariusz Surma składa w sądzie pierwszy pozew o zasądzenie od Banku Handlowego 1 mln zł tytułem odszkodowania za nienależyte wykonanie umowy agencyjnej przez bank, a także nieuczciwą konkurencję polegającą na namawianiu pracowników i współpracowników agencji MS Direct Sales do rozwiązywania umów o pracę i współpracę oraz zaplanowanie i realizację planu przejęcia zespołu przez bank lub współpracującą z bankiem agencję RECON. 7 miesięcy później, 23 grudnia, rozszerza pozew o odszkodowanie za szkodę wyrządzoną agencji. Łączna kwota odszkodowania ma wynieść 8 600 386,84 zł. Znajduje się w niej 1 mln zł z pierwszego pozwu, 2 258 350 zł odszkodowania za dezorganizację firmy i przejęcie pracowników, 4 034 857,62 zł świadczenia wyrównawczego, 1,2 mln zł odszkodowana za powstrzymanie się od działalności konkurencyjnej po zakończeniu umowy oraz 107 179,22 zł należnej prowizji za świadczenie usług agencyjnych.

Na tak skonstruowany pozew Bank Handlowy składa pozew wzajemny, w którym żąda zapłaty kary umownej w kwocie 417 940 zł za ujawnienie osobie trzeciej informacji poufnych. Sąd oddala pozew banku, ale nie przyznaje też racji Surmie w sprawie stosowania zasad nieuczciwej konkurencji. Argumentuje to tym, że w sytuacji zagrożenia działalności firmy w przyszłości, pracownik ma prawo zadbać o swoje interesy poszukując innego pracodawcy – np. Banku Handlowego.

Sąd I instancji wyrokiem z czerwca 2005 roku zasądza od Banku Handlowego na rzecz MS Direct Sales trzy razy po 337 948 zł wraz z odsetkami od dnia powstania należności oraz 5 786,50 również z odsetkami, a w pozostałym zakresie powództwo główne oddala. Surma, a właściwie jego firma musi też zapłacić na rzecz banku 10 169 zł tytułem kosztów postępowania. Bank natomiast ponosi koszty sądowe, z których Surma jest zwolniony oraz koszty powództwa wzajemnego.

Kolejne wyroki sądów: Sądu Apelacyjnego (sierpień 2006), Sądu Najwyższego (kwiecień 2007) i ponownie Sądu Apelacyjnego (listopad 2007) są korzystne raz dla jednej raz dla drugiej strony, ale nigdy w pełni. Zawsze jest jakieś ale. Jednym słowem golono-strzyżono. Obecnie w grę wchodzą już miliony (ok. 14 mln zł) i ewentualne rezerwy, których zdaniem Mariusza Surmy – nie tylko byłego agenta, ale także akcjonariusza bank nie tworzy, powodując tym samym poważne ryzyko dla swojej stabilności. W sądach przewija się jednak jeszcze jeden wątek, który bank chętnie pomija milczeniem.

Bank nie ufa notariuszowi

Podczas gdy Mariusz Surma wnosi w maju 2002 roku pozew do sądu przeciwko bankowi, a później (w grudniu) rozszerza powództwo o kolejne żądania, bank nie tylko powództwa nie uznaje, ale składa pozew wzajemny o ujawnienie osobie trzeciej – notariuszowi – informacji poufnych.

Powództwo wzajemne jest pochodną kuriozalnej i zdaniem Mariusza Surmy kompromitującej bank sprawy dotyczącej przekazania bazy danych klientów banku firmie MS Direct Sales.

– Nie kojarzę, kiedy to się mogło stać i jak mogło się stać – z uśmiechem wyjaśnia Surma, skrupulatnie dobierając słowa. Uśmiecha się przy tym i cały czas obraca w dłoniach długopis. – Dopiero kiedy zacząłem wyjaśniać sprawę, dowiedziałem się, że dyskietki z danymi przekazywał mojemu pracownikowi Klimkowski, ten oddelegowany z banku. Jeden z moich pracowników zapytał mnie w marcu 2002 roku, co zrobić z bazą danych banku? Zamarłem. Powiadomiłem bank i powiedziałem, żeby to sobie zabrali.

Przekazanie danych odbywa się w obecności notariusza. To właściwie nie tyle przekazanie danych z powrotem do banku ile zdeponowanie ich u notariusza. I za notariusza właśnie Surma miał później dostać „po piórach”. Bank uznał bowiem, że źle się stało, że Surma wraz z przedstawicielami banku zdeponowali u notariusza, Katarzyny Opaczyńskiej, dwie płyty CD i oryginalny twardy dysk z danymi. Sąd nie zajął się sprawą przekazania danych, ale zajął się nią Generalny Inspektor OchronyDanych Osobowych.

I jeszcze GIODO

W grudniu 2002 roku do MS Direct Sales pukają inspektorzy GIODO. Kontrolują zakres i cel przetwarzania danych osobowych oraz źródła ich pozyskiwania. W protokole kontroli można przeczytać m. in., że (zgodnie z wyjaśnieniami Katarzyny Włodarskiej, pracownicy MS Direct Sales) firma Mariusza Surmy zgodnie z umową pozyskiwała dla banku dane od klientów, wprowadzała je do systemu komputerowego banku, a kompletne wnioski przekazywała pocztą kurierską do banku. Niekompletna dokumentacja była przechowywana w MS Direct Sales. Włodarska mówi również, że bank odmówił zakupu szafy pancernej, w której miałyby być składowane niekompletne wnioski.

Ale jak baza danych banku znalazła się w MS Direct Sales? Raz w miesiącu Grzegorz Klimkowski, pracownik banku oddelegowany do pracy w agencji, przekazywał dyskietki z danymi Pawłowi Pulińskiemu, zatrudnionemu w MS Direct Sales na stanowisku kierownika grupy sprzedaży. Puliński miał na podstawie danych z dyskietek wyliczać prowizje dla przedstawicieli i sporządzać raporty sprzedaży. Na dyskietkach znajdowały się m.in. imię i nazwisko klienta banku, PESEL oraz kod klienta w systemie banku i kod przedstawiciela, który sprzedał mu produkt. Ponadto również nazwa i adres miejsca pracy, rodzaj zakupionego produktu, informacje o wyniku weryfikacji i kwocie przyznanego kredytu, bilans na koncie osobistym klienta itp. Były tam również dane potencjalnych klientów banku z terenu całej Polski. Puliński kopiował pliki na twarde dyski komputera należącego do MS Direct Sales, do którego dostęp mieli wszyscy pracownicy agencji.

O nieutworzonych rezerwach w banku na roszczenia Mariusza Surmy, reakcji nadzoru bankowego, winnych udostępnienia bazy danych klientów banku, interpelacjach poselskich, kwietniowym procesie i pozostałych wątkach tej sprawy już wkrótce.