Z raportu PwC wynika, że Polacy płacą umiarkowanie wysokie podatki, ponieważ aż 79% dochodu brutto zostaje w kieszeni pracownika. Wystarczy skorzystać z prostego kalkulatora płacowego, aby dostrzec, że osoba zatrudniona na podstawie umowy o pracę oddaje państwu 40% wypracowanego dochodu.
Niestety to nie koniec obciążeń podatkowych. Obywatel, przeznaczając pensję na wydatki konsumpcyjne i opłatę rachunków, płaci VAT oraz akcyzę. Z danych IG wynika, że średnie obciążenie z tego tytułu wynosi 18,33%. Oznacza to, że podatnik oddaje państwu łącznie 53% wypracowanego dochodu. Innymi słowy, przy pensji brutto wynoszącej 2000 zł, pracownik wypracowuje łącznie 2369 zł. Z tego na rękę otrzymuje 1459 zł.
Wynagrodzenie brutto |
2 000,00 zł |
Podatek dochodowy |
111,00 zł |
Składka ZUS pracownika |
274,20 zł |
Składka zdrowotna |
155,32 zł |
Łączne wypracowane wynagrodzenie |
2 369,69 zł |
Składka ZUS pracodawcy |
369,69 zł |
Wynagrodzenie netto |
1 459,48 zł |
Podatki pośrednie (VAT i akcyza ok. 18,5%) |
270,00 zł |
Inne podatki i opłaty (w przybliżeniu) |
45,00 zł |
Do dyspozycji podatnika |
1 144,00 zł |
Obliczenia na podstawie kalkulatora wynagrodzeń
Z tego – zdaniem IG – 18,5% to pozostałe obciążenia podatkowe (VAT i akcyza), czyli zatrudniony tak naprawdę do dyspozycji ma 1144 zł. Wynika z tego, że osoba zatrudniona na podstawie umowy o pracę na kwotę 2000 zł brutto rocznie oddaje „biurokratom” ok. 14 tysięcy złotych. Z tego na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne i opiekę zdrowotną ok. 9,5 tys. złotych.
To nie koniec obliczeń. Procentowy udział wydatków państwowych w podatkach przeciętnego Polaka w 2011 roku był następujący:
- 32% – emerytury i renty,
- 15% – zdrowie,
- 11% – oświata,
- 8,5% – bezpieczeństwo,
- 7,5% – dług publiczny,
- 7% – Unia Europejska,
- 5% – pomoc społeczna,
- 5% – infrastruktura,
- 4% – administracja,
- 5% – inne.
Zdaniem liberałów większość z tych wydatków jest niepotrzebna. W szczególności dotyczy to kategorii emerytury i renty finansowane w ramach składek do ZUS. Politycy utrzymują, że konieczna jest natychmiastowa reforma systemu ubezpieczeń społecznych.
Jednak z propozycji przedstawionych przez partie rządzące wynika, że ów reforma oznacza odejście od tzw. emerytur kapitałowych w ramach OFE i praktycznie całkowite przeniesienie wszystkich środków do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W dłuższej perspektywie oznacza to, że wydatki z budżetu państwa na utrzymanie „państwowego systemu emerytalnego” raczej wzrosną niż zmaleją, przy czym nie oznacza to, że wypłacane świadczenia będą wyższe. Więcej na ten temat np. w artykule „Janek, Babcia i film o OFE”.
Ile kosztuje Państwo minimum?
Według Instytutu Globalizacji państwo nie musi być drogie. Większość wydatków finansowanych z budżetu znajduje swoje odpowiedniki w sferze prywatnej, np. ubezpieczenia zdrowotne i oświata. Z definicji „państwo minimum” powinno zadbać tylko o infrastrukturę i bezpieczeństwo – dla jednego obywatela byłby to łączny roczny koszt ok. 3100 zł (dane IG).
Niestety nie ma powrotu do „państwa minimum”. To, co było naturalne na początku XX wieku, w obecnych warunkach byłoby niemożliwe do wykonania. W demokracji ludzie głosują na tego, kto da więcej. Rzadko kiedy wyboru dokonuje się na podstawie kryterium – kto zabierze mniej.
Podatki trzeba płacić. Według rządzących nie są one wcale takie wysokie. Jednak po podsumowaniu wszystkich dochodów zabieranych obywatelowi przez państwo należy stwierdzić, że suma obciążeń jest większa niż się wydaje. Pytanie tylko, czy aby na pewno wysokość podatków ma swoje uzasadnienie? Biorąc pod uwagę stan polskich dróg, jakość usług pomocy społecznej, poziom nauczania itp., śmiało można stwierdzić, że nie.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@bankier.pl
Źródło: Bankier.pl