Instrumenty ochrony prawnej przedsiębiorcy przed „rajdami windykacyjnymi”

Wskazuję jednocześnie instrumenty prawne, które z woli ustawodawcy są dedykowane do egzekwowania należności od przedsiębiorców i tak skonstruowane, by wierzyciele zostali zaspokojeni w całości, a przedsiębiorstwo dłużnika funkcjonowało w stanie niepogorszonym oraz – co ważniejsze – nie stanęło w obliczu bankructwa. Za takie instrumenty można uznać egzekucje sądowe przez zarząd przymusowy nad przedsiębiorstwem dłużnika, prowadzone bądź w trybie egzekucji z dochodów przedsiębiorstwa, bądź w trybie sprzedaży przedsiębiorstwa w całości albo w zorganizowanych częściach.

Kryzys, czy tylko spowolnienie gospodarcze, wpłynęły ujemnie na kondycję krajowych podmiotów gospodarczych. Do tego doszły niespodzianki z „toksycznymi opcjami” i inne zjawiska nadzwyczajne – co dla niejednej firmy oznacza kłopoty z płynności finansową. Oczywiście w wielu podmiotach istnieją systemy zarządzania płynnością czy systemy zarządzania należnościami, gorzej z systemami zarządzania zobowiązaniami – bo jak jest dobrze, to się o tym nie myśli, a jak jest źle – to może być za późno, by o tym myśleć.

W tym ostatnim przypadku wierzyciel może przedsięwziąć pochopne, nieprzemyślane działania: hołubiony do niedawna klient, wożony na wycieczki integracyjne do ciepłych krajów, nagradzany i premiowany – jak tylko popadnie w kłopoty finansowe (często od niego niezależne) jest natychmiast pacyfikowany przy pomocy najcięższej dostępnej broni – szczególnie jeśli jego kłopoty znacząco potęgują kłopoty wierzyciela. Cóż z tego, że najcięższa dostępna broń jest niecelna – ważne by wykazać się przed radą nadzorczą, że się coś robi „w tym kierunku”.

Warto więc pochylić się nad tym zagadnieniem i nieco dłużej zastanowić się nad strategią postępowania, tak by nasze działania były ekonomicznie efektywne. Nikt chyba nie zaprzeczy, że każdy rodzaj egzekucji syngularnej (czy to sądowej, czy administracyjnej) jest szkodliwy dla działalności operacyjnej przedsiębiorstwa. Obojętnie czy na wniosek wierzyciela zostanie zajęta gotówka w kasie czy na rachunku bankowym; czy zostanie zajęty towar w magazynach, pojazdy, czy maszyny – zawsze wpłynie to negatywnie na płynność przedsiębiorstwa dłużnika, zdolność generowania przez nie zysku, zmniejszy wartość przedsiębiorstwa etc.

Co gorsza, można w ten sposób wyzwolić efekt domina – z agresywną windykacją rusza jeden wierzyciel, a za nim kolejni, bo kto ostatni ten gapa i nie dostanie nic. W tym momencie, uczciwy jeszcze, dłużnik wpada w potrzask: mimo że chce przeprowadzić restrukturyzację, generować dochody i spłacić w całości wierzycieli – to tracone przymusowo i zbywane po niskiej cenie środki produkcji uniemożliwiają rewitalizację dochodowości i zachowanie przedsiębiorstwa. Na dodatek prowadzone egzekucje odstraszają innych dostawców, obawiających się handlu z takim odbiorcą. Przedsiębiorstwo sunie więc po równi pochyłej do upadłości, tymczasem z ekonomicznego punktu widzenia na pewno nie jest ona korzystna dla nikogo.

Czy jest więc inne rozwiązanie, które może zabezpieczyć interes wierzyciela i doprowadzić do zaspokojenia jego roszczeń, a jednocześnie nie zaszkodzić przedsiębiorstwu dłużnika, ochronić jego funkcjonalność, miejsca pracy czy wartość wynikającą z synergii?

Zapobiec efektowi domina

Obecnie kapitał intelektualny i wartości niematerialne oraz prawne (choć często są to składniki majątkowe niezbywalne) stanowią znaczącą, jeśli nie większą część wartości wielu przedsiębiorstw. Aktywa fizyczne w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku stanowiły ponad 60% wartości rynkowej przedsiębiorstw, a dekadę później już mniej niż 40% . Widać więc, że w wartości przedsiębiorstwa zmniejsza się udział tradycyjnych czynników produkcji tj. ziemi, pracy i kapitału, na rzecz np. kapitału intelektualnego.

Dostrzegając to zjawisko można zadać pytanie: czy racjonalny wierzyciel, egzekwując swe roszczenia, powinien skupiać się tylko na aktywach materialnych? I kolejne pytania: czy efektywność czynności windykacyjnych pozwala na zamykanie sobie drogi do dalszego bezpiecznego współpracowania z podmiotem będącym w trudnościach finansowych? Czy zasadnym jest pogłębienie stanu niewypłacalności dłużnika i zniszczenia nietrwałych, czy wręcz ulotnych, wartości niematerialnych, takich jak renoma firmy, zadowolenie klientów itp.). Pamiętać należy, że w upadłości likwidacyjnej nie można sprzedać „w kawałkach” po godziwej cenie wartości praktycznie niesprzedawalnych – jak nakłady na szkolenia, wdrożone technologie IT itp. Tak więc czy nie powinno się zwracać uwagi także na koszty alternatywne „twardej windykacji” oraz koszty społeczno-ekonomiczne wywołane partykularnymi działaniami windykacyjnymi?

Efekt domina czy rozprzestrzeniające się „wirusy bankructwa” to często skutek nie tylko nieznajomości litery obowiązującego prawa, ale być może częściej – nieznajomości jego ducha, a także celów, zasad, czy funkcji poszczególnych instytucji prawnych.


Patrząc z kolei z perspektywy zarządu rzetelnego dłużnika i z punktu widzenia prawa: upadłym jest dłużnik, który stał się niewypłacalny. A niewypłacalność to nie tylko sytuacja, w której zobowiązania dłużnika przekroczą wartość jego majątku (niewypłacalność sensu stricte dotycząca osób prawnych), ale już samo niewykonywanie co najmniej dwóch wymagalnych zobowiązań pieniężnych czyli zwykła utrata płynności.

Tu ekonomia czy efektywne zarządzanie przedsiębiorstwami zderza się twardo z prawem – bo czy racjonalny zarząd pozwoli sobie na złożenie wniosku o upadłość nie mając uregulowanych w terminie tylko dwóch faktur? Czy nie będzie się obawiał zarzutu działania na szkodę spółki? Czy z tego powodu, wierząc też w szanse wyjścia z kłopotów, zarząd nie zdecyduje się na świadome naruszenie prawa upadłościowego i naprawczego? Prawo musi być respektowane, ale czy przejściowe, krótkotrwałe trudności finansowe i utrata płynności – muszą skutkować zawsze i wyłącznie natychmiastowym składaniem wniosku o upadłość? Czy dobry menedżer może jednak skorzystać z innego prawnego instrumentu, który pozwoli zgodnie z prawem wyprowadzić jego organizację na spokojne wody? A jeśli tak, to jak ma chronić płynność, by nagle nie stanąć faktycznie na skraju bankructwa?

Szukając odpowiedzi na te pytania, trzeba dojść do wniosku, że najczęściej i najdotkliwiej uderza w przedsiębiorstwo, niszcząc jego płynność, radykalizm czy agresywność egzekucyjna wierzycieli. Często jest to tylko jeden czy dwóch wierzycieli – ale to wystarczy, by uruchomić „reakcję łańcuchową”. Nie liczy się wtedy rzeczywiste położenie dłużnika i podjęte przez zarząd czynności naprawcze – bezpardonowo i często bezmyślnie z punktu widzenia dłuższej perspektywy egzekwują oni „co się da” i „jak się da”, niszcząc ostatnie funkcje życiowe przedsiębiorstwa i wpychając je wprost w upadłość.

Znamienne przy tym, że najczęściej detonatorem postępowań egzekucyjnych i upadłościowych są wierzyciele zabezpieczeni rzeczowo – nie są oni skłonni do ustępstw, zawierania ugód. Dostrzec tu można pewną zależność: wraz ze wzrostem wartości posiadanych zabezpieczeń maleje chęć do rozwiązań koncyliacyjnych, a w sytuacji kryzysowej wzrasta chęć natychmiastowego wycofania się z zaangażowania, bez względu na skutki jakie taka windykacja przyniesie dla przedsiębiorstwa oraz skutki społeczno-gospodarcze.

Przykładem nieracjonalności i nieefektywności radykalnych działań windykacyjnych jest przypadek pewnego dewelopera, który finalizując kilkumilionowy kontrakt, miał jeszcze na koncie kilkaset tysięcy złotych na elektryczne roboty wykończeniowe. Niestety trudności finansowe firmy spiętrzyły się z powodu „toksycznych opcji”, a wniosek dewelopera o upadłość układową został odrzucony. Radykalny wierzyciel rzeczowy, domagając się spłaty „tu i teraz”, wszczął egzekucję syngularną – zajął konto i pozbawił przedsiębiorstwo środków przeznaczonych na zakończenie kontraktu w terminie. Inwestor z kolei naliczył kary umowne, co jeszcze pogorszyło finansowe położenie spółki i spowodowało faktyczne bankructwo. Zabrakło tu dosłownie trzech miesięcy kontynuowania działalności operacyjnej, przy niezagrożonej płynności, by zakończyć kontrakt, otrzymać pełne wynagrodzenie i spłacić wszystkich wierzycieli. Czy dopuszczalne jest więc ograniczenie wierzycieli w prawie dochodzenia swych roszczeń, umożliwiające ochronę zadłużonego przedsiębiorstwa?

Jak dawniej prawo chroniło dłużnika

Przyjrzyjmy się historii polskiego prawa egzekucyjnego. Działalność gospodarcza i możliwie niezakłócone funkcjonowanie przedsiębiorstw w trudnych warunkach gospodarczych były od dawna dobrami prawnie chronionymi, bez względu na obowiązujący ustrój społeczno-gospodarczy.

W okresie międzywojennym w Rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 27 października 1932 r. „Prawo o sądowem postępowaniu egzekucyjnem” (Dz.U. z 1932 r. Nr 93, poz. 803) wprowadzono instrumenty ochronne zapobiegające nieracjonalnym egzekucjom które mogłyby uniemożliwić lub utrudnić działalność operacyjną zadłużonego przedsiębiorstwa. Przykładem może być art. 226 dotyczący sposobu prowadzenia egzekucji z prywatnej kolei żelaznej użytku publicznego, gdzie w paragrafie drugim wyłączono dopuszczalność prowadzenia egzekucji do poszczególnych przedmiotów oraz do sum pieniężnych. Był to więc środek egzekucyjny chroniący funkcjonowanie i integralność dobra jakim jest działające przedsiębiorstwo – poprzez dopuszczalność sprzedaży przedsiębiorstwa wyłącznie w całości.

Po Drugiej Wojnie Światowej trzonem gospodarki socjalistycznej stały się przedsiębiorstwa państwowe, jednostki gospodarki uspołecznionej oraz rolnicze spółdzielnie produkcyjne (dalej p.p., j.g.u., r.s p.). Doszło do ekonomicznej i mentalnej marginalizacji prywatnej przedsiębiorczości, czego konsekwencją była marginalizacja m.in. prawa upadłościowego i układowego. Wydawać by się więc mogło, że ówcześnie nie analizowano już i nie uwzględniano skutków, jakie działania radykalnego wierzyciela i użyta przez niego syngularna egzekucja sądowa wywrą na działalność przedsiębiorstw i ich efektywność. Otóż nic bardziej błędnego.

W Kodeksie postępowania cywilnego obowiązującym do 1950 r. funkcjonował przepis art. 773 o treści analogicznej jak wspomniany przedwojenny przepis dotyczący egzekucji z kolei żelaznych. Anachronizm? Jeśli tak, to socjalistyczna ideologia, wprowadzając w życie w 1965 r. nowy Kodeks postępowania cywilnego, powinna wyzbyć się takich „kapitalistycznych” regulacji chroniących przedsiębiorstwa. Otóż nie.

Analiza Kodeksu procedury cywilnej z 1964 r. wykazuje, że socjalistyczny ustawodawca znacznie rozszerzył (!) katalog instrumentów ochronnych. Dotyczą one co prawda wyłącznie przedsiębiorstw państwowych (w tym j.g.u. i r.s.p.), ale dostrzega się wyraźnie, iż ówczesny ustawodawca stworzył szczególne, dedykowane regulacje ograniczające możliwość swobodnego i radykalnego stosowania przez wierzycieli w stosunku do przedsiębiorstw pełnego katalogu środków egzekucyjnych.

Tak więc już w 1964 r. ustawodawca był w pełni świadomy negatywnych skutków ekonomicznych, jakie może wywrzeć na przedsiębiorstwo zastosowana wobec niego przez radykalnego wierzyciela egzekucja syngularna. Ustawodawca przewidywał więc, iż egzekucja taka zaszkodzi lub całkowicie zatrzyma działalność operacyjną zadłużonego przedsiębiorstwa czy spółdzielni. By zapewnić ciągłość funkcjonowania i ochronić integralność przedsiębiorstwa ograniczono lub wyłączono możliwość np. zajęcia i zbycia środków trwałych lub innego mienia niebędącego środkami trwałymi, a nawet wprowadzono ograniczenia w egzekucji z rachunków bankowych, czyli z zasobów finansowych przedsiębiorstwa. Oto przykłady:

Zmiany ustrojowe doprowadziły do zmniejszenia znaczenia w/w uprzywilejowanych podmiotów gospodarczych oraz do ich stopniowego zaniku, a kolejne nowelizacje Kodeksu postępowania cywilnego usunęły także te „socjalistyczne instytucje ochrony przedsiębiorstw przed wierzycielami”. Wzrosła rola przedsiębiorstw prywatnych, jednakże ustawodawca nie wprowadził dla nich analogicznych instytucji ochronnych. Uwidocznił się brak wiedzy o tym, iż to co można bez szkody zastosować w stosunku do dłużnika – osoby fizycznej (bowiem bez szkody dla szerszego otoczenia), może niezwykle zaszkodzić dłużnikowi – przedsiębiorcy (a precyzyjniej przedsiębiorstwu tego dłużnika) i często może w konsekwencji powodować wysokie koszty (a wręcz szkody) społeczno-gospodarcze, przy znikomym skutku, jakim powinno być zaspokojenie wierzycieli.

W 1990 r. zostały uchylone wyżej wspomniane przepisy ochronne dotyczące p.p., j.g.u. i r.s.p., lecz nie wprowadzono zasadniczo w procedurze egzekucyjnej żadnych szczególnych regulacji ochronnych w stosunku do podmiotów gospodarczych – oprócz konstrukcji art. 1061 Kpc. Przepis ten umożliwia dłużnikowi prowadzącemu działalność w formie przedsiębiorstwa lub gospodarstwa rolnego wskazanie – w zamian za rzecz zajętą, a niezbędną do prowadzenia działalności gospodarczej – innego mienia, z którego będzie można zaspokoić wierzyciela. Ustawodawca uwzględnił tu szerszy aspekt ekonomiczny, zwracając uwagę na społeczno-gospodarcze znaczenie działalności dłużnika, lecz było to w zasadzie tylko „danie wyrazu swym poglądom”.

Pragmatycznie jest to narzędzie wysoce niedoskonałe. O ile w przypadku przedsiębiorców – osób fizycznych jest możliwe, by wskazania takiego dokonali (gdyż nie cały majątek osobisty stanowi majątek produkcyjny), o tyle w przypadku osób prawnych raczej zawsze cały ich majątek związany jest z prowadzoną działalnością gospodarczą i tu wskazanie może być niemożliwe lub nader utrudnione. Ta perspektywa ukazuje jednak, iż w tamtym okresie przedsiębiorca prywatny był postrzegany raczej jako osoba fizyczna (drobny przedsiębiorca, rzemieślnik), a regulacje ochronne były konstruowane z myślą o dłużniku, a nie do końca z myślą o ochronie przedsiębiorstwa jako takiego. Przypomnę, że regulacja art. 1061 Kpc w niezmienionej formie obowiązuje do dnia dzisiejszego.

W tym samym okresie, tj. w 1990 r., wprowadzono nowy środek egzekucyjny możliwy do zastosowania wobec przedsiębiorcy dłużnika, a mianowicie egzekucję z dochodów przedsiębiorstwa. Jednak na tamtym etapie nowy rodzaj egzekucji nie miał żadnych cech instytucji ochronnej. Nie ograniczał on w żaden sposób możliwości stosowania innych środków egzekucyjnych skierowanych wprost do składników produkcyjnych przedsiębiorstwa, a rozszerzał tylko katalog środków egzekucji syngularnej o prowadzenie egzekucji z pożytków, jakie przynosiło przedsiębiorstwo.

Uznać więc można, iż na początku lat 90. XX w. do egzekwowania należności pieniężnych od podmiotów gospodarczych (bez względu na formę prowadzenia działalności) stosowano zasadniczo zwykłe środki egzekucyjne egzekucji syngularnej oraz rewitalizowane przepisy prawa upadłościowego i prawa układowego z 1934 r.

Zmiany środków egzekucyjnych i rodzajów egzekucji

Dalsze zmiany przepisów na przestrzeni kolejnych dziesięciu lat wykreowały odmienny podział oparty o:

W oparciu o te trzy ustawy można obecnie podzielić postępowania egzekucyjne na: postępowania stosowane do osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej oraz postępowania stosowane do przedsiębiorców (bez względu na osobowość prawną i na formę prowadzenia działalności gospodarczej). Postępowania egzekucyjne wobec osób fizycznych podzielić można dalej na postępowania syngularne ze wszystkimi znanymi środkami egzekucyjnymi z Kodeksu postępowania cywilnego oraz „upadłość konsumencką”.

Natomiast w stosunku do przedsiębiorców, katalog rodzajów egzekucji i środków egzekucyjnych możliwych do zastosowania jest szerszy i prezentuje się następująco:

Zalety egzekucji przez zarząd przymusowy

Egzekucja generalna” jest jedynym narzędziem spośród wszystkich wyżej wymienionych rodzajów egzekucji umożliwiającym faktyczną ochronę prawną przedsiębiorstwa przed utratą płynności i wynikającą z tego upadłością, a to z uwagi na czasową niedopuszczalność prowadzenia wszelkich innych egzekucji sądowych i administracyjnych (w tym także przez wszystkich wierzycieli rzeczowych – czego nie gwarantuje np. postępowanie naprawcze czy upadłość układowa). „Egzekucja generalna” faktycznie spełnia zasadę stanowiącą, iż sposoby przymusowego egzekwowania niespłaconych należności nie mogą być nadmiernie kosztowne i uciążliwe, tak dla dłużnika, jak i dla pozostałych wierzycieli oraz osób trzecich (pracownicy, kontrahenci etc.).

Na czym miałaby polegać taka ochrona w przypadku przedsiębiorcy? Na czasowej niedopuszczalności innych sposobów egzekwowania roszczeń, co pozwoli na ochronę i rewitalizację płynności, restrukturyzację, utrzymanie i wzmożenie działalności operacyjnej, zwiększenie rentowności i wygenerowanie dochodu, który będzie mógł zostać przeznaczony na zaspokojenie wszystkich wierzycieli. W przypadku postępowań naprawczych czy upadłości układowych może się to wiązać też dodatkowo z częściową redukcją zadłużenia.

Tak więc ochrona przedsiębiorstwa winna skutkować ochroną integralności i wartości przedsiębiorstwa przez utrzymanie jego funkcjonowania, działalności operacyjnej i płynności. Ochrona powinna być skuteczna, szczególnie w burzliwych okresach, gdy dynamicznie i nieprzewidywalnie zmieniające się uwarunkowania zewnętrzne sprzyjają emocjonalnym zachowaniom wierzycieli. Regulacje prawne powinny umożliwiać stabilizowanie zachowań wierzycieli w stosunku do zadłużonych przedsiębiorstw.

Sądowa egzekucja przez zarząd przymusowy uregulowana jest art. 10641-106423 Kpc. Egzekucja przez zarząd przymusowy może być prowadzona, jak wspomniano, w dwóch trybach: jako egzekucja z dochodów przedsiębiorstwa lub jako egzekucja przez sprzedaż przedsiębiorstwa w całości.

W ramach pierwszego trybu przeciwko dłużnikowi prowadzącemu działalność gospodarczą w formie przedsiębiorstwa lub gospodarstwa rolnego jest dopuszczalna egzekucja z dochodów uzyskiwanych z tej działalności przez ustanowienie zarządu przymusowego. W ramach drugiego trybu również w ramach zarządu przymusowego dokonuje się sprzedaży w całości funkcjonującego przedsiębiorstwa lub gospodarstwa rolnego.

W związku z tym możliwe jest jednoczesne zabezpieczenie praw wierzycieli i utrzymanie działalności gospodarczej przez dłużnika. Wierzyciele mogą otrzymać pełną spłatę swoich należności poprzez wyegzekwowanie ich z dochodów przedsiębiorstwa lub z ceny jego sprzedaży, która jest korzystniejsza niż suma cen poszczególnych składników. Co prawda w upadłości również dochodzi czasem do sprzedaży przedsiębiorstwa w całości, lecz jest to przedsiębiorstwo, które utraciło już pozycję rynkową, zasoby ludzkie i inne wartości niematerialne – w tym efekt synergii przekładający się na atrakcyjność rynkową i związaną z tym wysokość ceny sprzedaży.

Obecnie bardzo ważne jest w przypadku przedsiębiorstw, aby egzekucja nie zniszczyła ich, a jednocześnie wierzyciele zostali spłaceni. Zarząd przymusowy nad przedsiębiorstwem dłużnika jawi się więc jako metoda godzącą te zasadniczo rozbieżne interesy.

(…)

Pełny tekst artykułu w nr 1/2010 „Przeglądu Corporate Governance”.